Partia, która od lat krzyczy o „dekomunizacji” i „rozliczeniu agentów”, sama okazuje się być przesiąknięta ludźmi z komunistycznych służb specjalnych. Fakty są bezlitosne: dziadek Sławomira Cenckiewicza – pupila PiS i prezesa IPN – był majorem SB na etacie niejawnym. Inwigilował gości Grand Hotelu w Sopocie, tego samego hotelu, gdzie Nawrocki dostarczał kur..y gościom. To nie przypadek.
Mieczysław Cenckiewicz objął stanowisko dyrektora słynnego Grand Hotelu w Sopocie. I pełnił je przez wiele lat jako człowiek bezpieki – na tzw. „eNce” czyli etacie niejawnym. Grand był w PRL miejscem spotkań elit, cudzoziemców, dyplomatów – idealnym punktem dla działań SB. I właśnie tam rządził dziadek dzisiejszego „tropiciela agentów”. Po latach w tym samym hotelu dostarczał gościom kur*y Karol Nawrocki, dziś uzurpator, podający się za prezydenta. A jego wielkim promotorem był… kto? Sławomir Cenckiewicz – wnuk majora SB. To dzięki niemu Nawrocki wspiął się po szczeblach kariery aż do samej góry.
PiS – partia SB
Kaczyński i jego ludzie od lat udają, iż walczą z postkomuną. A prawda jest taka, iż w ich szeregach roi się od ludzi z układu. Gdy trzeba było, dziadek Cenckiewicz był dobrym majorem SB. Gdy nadeszła nowa Polska – jego wnuk został szefem IPN i „oczyszczał” scenę polityczną. A u boku Kaczyńskiego takie historie zamiata się pod dywan.
Hipokryzja bez granic
Jaką moralną legitymację ma dziś PiS, żeby kogokolwiek rozliczać z przeszłości, skoro ich własne kadry są uwikłane w SB-ckie układy i resortowe korzenie? To już nie partia walki z komuną, tylko partia spadkobierców bezpieki.
Kaczyński może mówić, co chce – ale fakty są bezlitosne. PiS to partia SB.