Sąsiad Dudy ujawnił niebezpieczny incydent. Miał dość po zachowaniu funkcjonariuszy SOP

7 godzin temu
Były zawodnik MMA Tomasz Drwal od pięciu lat jest sąsiadem prezydenta Andrzeja Dudy w Krakowie. W swoim nagraniu na YouTube postanowił ujawnić niebezpieczny incydent. Zdecydował się to zrobić, ponieważ był zszokowany tym, jak zareagowali funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa.


"Czy prezydent Andrzej Duda jest adekwatnie chroniony? Czy państwo nas obroni, czy jesteśmy zdani tylko na siebie samych?" – tak poważne pytania stawia w jednym ze swoim najnowszych filmów Tomasz Drwal.

Chodzi o zdarzenie, do którego doszło w nocy z piątku na sobotę 11 stycznia. Na budynek, w którym mieszka Drwal z rodziną, silny wiatr powalił drzewo. Okazuje się, iż sąsiadem byłego zawodnika MMA jest też Andrzej Duda.

"Nie domyślili się, iż powinni zareagować"


Drwal o tej sytuacji opowiedział dokładniej w rozmowie z Interią. Nie ukrywał swojego zdziwienia zachowaniem Służby Ochrony Państwa.

– Huk był taki, iż ludzie obok słyszeli. Przeraziło mnie, iż nikt z ochrony prezydenta choćby się nie zorientował. Wypadałoby, żeby ochroniarze głowy państwa chociaż zapytali, czy coś się stało, czy trzeba pomóc. A oni choćby kiedy zmieniali się rano nie zauważyli, iż to drzewo jest oparte o dom! – relacjonował.

Jak dodał, po straż pożarną też dzwoniła jego żona. – Nie domyślili się, iż powinni zareagować – stwierdził i dodał jeszcze, iż "ci faceci nie pilnują pociągów przed grafficiarzami, tylko mają zapewnić bezpieczeństwo jednemu z najważniejszych ludzi w kraju".

Dalszy ciąg artykułu pod naszą zbiórką – pomóżcie seniorom razem z nami!


Na tym jednak nie koniec, ponieważ później miało dojść jeszcze do spięcia z ekipą remontową.

– Widzieli, iż dziewczyna była sama z dwójką maluchów. W niedzielę blokowali ekipę, która miała zabezpieczyć nasz wspólny dach. Nie chcieli wpuścić tych robotników, bo prezydent spał. Zresztą, prezydent nie wiedział. W końcu się do niego dodzwoniłem. Przyznał, iż dostał zdjęcie od... sąsiada. Zadzwonił błyskawicznie na stróżówkę, a ochroniarze mu powiedzieli, iż nic się nie stało – opowiadał.

Na pytanie o to, czy zamierza podjąć jakieś kroki w tej sprawie, Tomasz Drwal odpowiedział: "Będę robił swoje. Mój mecenas poinformuje ich o moich krokach". Dodajmy, iż dziennikarze Interii skontaktowali się z przedstawicielami SOP ws. opisanego incydentu, jednak nie dostali odpowiedzi.

Idź do oryginalnego materiału