Polacy to naród bijący światowe rekordy pod względem łagodności w stosunku do swych oprawców i działających na ich zgubę zdrajców.
W znakomitym, ultra – erudycyjnym eseju historycznym Jarosława Marka Rymkiewicza pt. „Wieszanie” autor przedstawił warszawskie wydarzenia Insurekcji Kościuszkowskiej, w czasie której zdołano ukarać parę antypolskich kanalii z elit Rzeczpospolitej, za rosyjskie złoto działających w celu likwidacji naszego państwa. W momencie najbardziej dla ojczyzny krytycznym – kara dosięgła jedynie kilku szumowin! Nad relacją tą unosi się bardzo ważne pytanie: A co by było, gdyby tak zawisła większość, a przynajmniej znacząca część tej zarazy niosącej wtedy Polsce zagładę? Może na inne tego rodzaju kreatury padłby wtedy blady strach i czmychnęłyby z obozu antypolskich najeźdźców? Może działający w polskich szeregach sprzedawczycy i szpiedzy przestraszyliby się i przestali zadawać Polsce śmiertelne ciosy? Przypomnijmy, iż bitwę pod Maciejowicami, tę w której został ranny i wzięty do niewoli Tadeusz Kościuszko, przegraliśmy tylko i wyłącznie w wyniku przekazania polskich planów stronie rosyjskiej. Wszystkie atuty były wtedy w polskich rękach, ale najeźdźcy mieli jeden – uzyskaną od antypolskich zdrajców pełną wiedzę o szczegółach lokalizacji, o liczebności i każdym kroku, jaki zamierza wykonać polskie dowództwo. I za sprawą zdrajców przegraliśmy tę kluczową bitwę, przegraliśmy powstanie, utraciliśmy niepodległość. Tymi „polskimi zdrajcami spod Maciejowic” Rosjanie szczycą się do dzisiaj. A w Niemczech do dzisiaj powtarzane jest powiedzonko Fryderyka II, iż „niczego nie da się kupić tak tanio, jak posła na polski Sejm”.
Ileż razy i jakże drogo płaciliśmy za tę naszą polską łagodność, za niefrasobliwość, za bezmyślnie samobójcze darowanie win! W ogromnej mierze to z tej przyczyny przegrywaliśmy kolejne bitwy kolejnych powstań. To z tej przyczyny najlepszych synów ojczyzny kacapscy kaci wyłapywali, mordowali lub gnali na Sybir. We wrześniu 1939 zdrajcą okazała się być prawa ręka Józefa Becka, główny szef od sprawa wschodnich w naszym Ministerstwie Spraw Zagranicznych. A takich zdrajców było więcej i to za ich sprawą niemieckim i sowieckim najeźdźcom udało się nas pokonać szybciej. A prędkość ta miała wagę kolosalną. Zachowały się bowiem analizy z najbliższego kręgu Hitlera, wg którego jeżeli wojna potrwałaby wówczas sześć tygodni a „nie daj Boże więcej, niż osiem” – to tak broniącej się Polsce przyjść z pomocą mogą Anglia i Francja. Takie znaczenie miała zdrada w polskich szeregach!
Przypadków straszliwej zdrady było w naszych dziejach bez liku. Zdrady – nieukaranej. Blanka Kaczorowska, kobieta osobiście odpowiedzialna za wydanie komendanta Armii Krajowej gen . Grota – Roweckiego w ręce Gestapo, żyła sobie po wojnie jeszcze 57 lat. Żyła lepiej, niż jej rodacy, bo pracę dla Gestapo zamieniła na pracę dla UB. A ostatnie dziesięciolecia życia spędziła w domu pogodnej starości przez Rząd Polski na Uchodźstwie założony we francuskim Bry-Sur-Marne. Aż tak łatwo było podać się za kombatanta, aż tak daleko posunięta była ufność polskich poczciwców. Ta sama ufność w latach osiemdziesiątych doprowadziła do usiania szczytów Solidarności esbecką agenturą. A potem do przeprowadzenia transformacji ustrojowej, polegającej na strąceniu milionów Polaków w nędzę i przeistoczenia się zgrai komunistycznych bandytów w nakradzioną na narodowym majątku kastę miliarderów.
A może wtedy, kiedy celem opchnięcia za czapkę śliwek wyprzedawano najcenniejsze gałęzie polskiego przemysłu, naród powinien stanowczo powiedzieć: „Nie!”? Może nie należało ufać w zapewnienia o rzekomej „lepszej przyszłości”, w biadolenia o „koniecznych wyrzeczeniach”? W łajdacki slogan „Oni rządzili 45 lat a my rok – zaufaj Solidarności”? Pod tym hasłem przecież rozkradano Polskę, zabijano naszą gospodarkę, przekreślano życiowe szanse milionów Polaków! A może gdyby łajdaccy restrukturyzatorzy, likwidatorzy i inne „reformatoły” z kolejnych zakładów wylatywali na kopach, a może przed którymś z komunistycznych grabieżców wywieszono (tak tylko dla postrachu) szubienicę – to może polska gospodarka nie zostałaby rozkradziona tak, jak rozkradziona została?
Reżim Tuska już doprowadził do gospodarczej zapaści. Polska już jest na ekonomicznej równi pochyłej. Katastrofa finansów państwa oznacza, iż wraz ze swoją bandą na coraz większą skalę przystąpi on do jedynego, co w gospodarce potrafi. Do wyprzedawania najcenniejszych składników jeszcze istniejącego narodowego majątku. Do ponownego sprzedawania tego, co poprzedni polski rząd odkupił. A to przecież oznacza eskalację nędzy. Znów wskaże się nam rolę parobków we własnym kraju. To, co przez reżim Tuska jest teraz uruchamiane, zbliża nasze państwo – do likwidacji. Mieliśmy już tego rodzaju kanalie u władzy i były już u nas, na naszą zgubę, przeprowadzane takie właśnie nikczemne, antypolskie procedery. Czy pozwolimy na to kolejny raz?
Artur Adamski