Tomasz Sakiewicz, nazywany ironicznie „szopem – praczem” Kaczyńskiego, jest postrzegany jako kluczowa postać w systemie medialnym wspierającym PiS, który miał służyć do przepływu publicznych pieniędzy w zamian za polityczną lojalność.
W latach rządów PiS (2015-2023) media Sakiewicza, w tym „Gazeta Polska”, „Gazeta Polska Codziennie” oraz Telewizja Republika, otrzymały ogromne środki finansowe – szacuje się, iż było to około 150 milionów złotych ze spółek Skarbu Państwa i funduszy rządowych. Pieniądze te płynęły pod pretekstem reklam, sponsoringu czy projektów takich jak Puszcza.TV, który mimo dofinansowania w wysokości 7 milionów złotych budził wątpliwości co do rzeczywistych celów ekologicznych, a środki częściowo wracały do mediów Sakiewicza. Struktura właścicielska tych mediów, powiązana z Instytutem im. Lecha Kaczyńskiego i spółką Srebrna, wskazuje na sieć zależności, w której PiS, poprzez lojalnych ludzi, wpływał na przekaz medialny.
Krytycy, w tym niezależni dziennikarze i opozycja, zarzucają, iż był to mechanizm „prania pieniędzy” – publiczne środki trafiały do mediów Sakiewicza, które w zamian promowały narracje PiS, np. teorie o zamachu smoleńskim czy ataki na opozycję. Sam Sakiewicz odpiera zarzuty, twierdząc, iż jego media są niezależne, a wsparcie finansowe wynikało z ich popularności wśród prawicowego elektoratu. Jednak brak transparentności i śledztwa, jak to dotyczące Fundacji Niezależne Media, podsycają podejrzenia o korupcję polityczną.
Sprawa budzi pytania o granice między wolnością mediów a ich instrumentalizacją przez władzę, a także o odpowiedzialność osób publicznych za przejrzystość finansową.