Tomasz Sakiewicz pilnujący drzwi, Michał Rachoń biegnący za policyjnym samochodem, dwóch redakcyjnych krzykaczy napastujących dziennikarza TVN… TV Republika znów przeszła samą siebie w kategorii „telewizyjna błazenada”. Jakiś czas temu TV Republika zainscenizowała pościg służb „reżimu Tuska” za Antonim Macierewiczem. To było za mało, więc telewizja zorganizowała „porwanie” Marcina Romanowskiego w Budapeszcie. Kierownictwu chyba spodobały się takie mocne formaty i zapragnęło czegoś na serio. 31 stycznia nadarzyła się okazja, bo przecież Zbigniew Ziobro miał zostać doprowadzony przez policję na przesłuchanie. Republika pomyślała sobie, iż o ile do zatrzymania ma dojść, to na ich antenie. Przecież to rozsadzi słupki oglądalności! I podczas gdy policja od rana poszukiwała Zbigniewa Ziobry pod różnymi adresami, on był w studiu TV Republika na warszawskim placu Bankowym. O ironio, dosłownie 300 metrów od siedziby Komendy Stołecznej Policji. Cyrk zaczął się, gdy Ziobro pojawił się na antenie. Na miejsce przybyła policja, ale funkcjonariuszy nie wpuścił Tomasz Sakiewicz, który pilnował wejścia niczym cerber. Stał przy opuszczonej „rolecie antywłamaniowej” i powstrzymywał policjantów. Wszystko oczywiście rejestrowane było przez kamery Republiki i pokazywane na żywo. Ostatecznie Ziobro wyszedł ze studia na własną prośbę i oddał się w ręce policji dosłownie minutę czy dwie przed 10:30, czyli godziną, gdy sądowy nakaz zatrzymania tracił moc.