Polityczna gra Prawa i Sprawiedliwości nie zna granic. Każdy ruch partii Kaczyńskiego, od manipulacji wokół prezydenta Nawrockiego po weta ustaw korzystnych dla obywateli, jawi się jako przemyślana próba osłabienia rządu Donalda Tuska. Choć opakowana w retorykę „obrony społeczeństwa”, strategia PiS może kosztować Polaków więcej, niż są gotowi zauważyć.
Nie ulega wątpliwości, iż Prawo i Sprawiedliwość wciąż gra w polskiej polityce z pełnym rozmachem, nie przebierając w środkach, by podkopać pozycję rządu Donalda Tuska. Choć partia Kaczyńskiego już od dawna pokazuje, iż dla politycznej korzyści nie waha się poświęcać zarówno instytucji państwa, jak i interesu publicznego, skala potencjalnych działań pozostaje niebezpiecznie szeroka.
Obserwując obecne działania prezydenta Karola Nawrockiego, trudno oprzeć się wrażeniu, iż motywacje jego decyzji nie zawsze wynikają z troski o społeczeństwo. Zawetowanie tzw. ustawy wiatrakowej zostało przez niego przedstawione jako ochrona „głosu społecznego” i sprzeciw wobec „szantażu branż lobbystycznych”. Słowa te brzmią poważnie: „To rzecz oczywista i emocja oczywista, iż ludzie nie chcą mieć przy swoich gospodarstwach domowych 150-metrowych wiatraków” – podkreślał Nawrocki. Jednak krytyczne spojrzenie na fakt, iż jednocześnie projekt zamrażający ceny energii, który miał realnie chronić Polaków, wymaga osobnego podpisu i procedowania, sugeruje, iż w grze prezydenta więcej jest politycznej kalkulacji niż faktycznej troski o obywateli.
Kaczyński i PiS od lat korzystają z mechanizmu subtelnego, ale skutecznego podważania decyzji kolejnych rządów. Oprócz mediów kontrolowanych lub sprzyjających partii, na scenę wchodzi właśnie prezydent Nawrocki, który w imię pozornej obrony społeczeństwa wykonuje ruchy destabilizujące realne wysiłki rządu. Skoro choćby minister Zbigniew Bogucki przyznaje, iż „zła wola to lobbystyczne zapisy dot. wiatraków szkodliwe dla społeczności lokalnych”, pozostaje pytanie, czy prezydent nie stał się po prostu narzędziem w rękach partii rządzącej.
Polityczne instrumenty PiS wciąż obejmują szereg pól, które mogą utrudniać rządowi efektywne działanie. Po pierwsze, kontynuacja lobbingu i manipulacji wokół kwestii energetycznych. Blokowanie inwestycji w odnawialne źródła energii, wiatraki czy rozwój biogazowni to nie tylko sprzeciw wobec rządu, ale realne zagrożenie dla stabilności rynku energii. Po drugie, działania w mediach publicznych i półpublicznych – ustawianie narracji w sposób, który kreuje obraz rządu jako niekompetentnego lub odłączonego od „głosu społeczeństwa”. To klasyczny mechanizm, który PiS sprawnie stosuje od lat.
Nie można też zapominać o potencjale legislacyjnym. choćby weto prezydenta Nawrockiego pokazuje, iż PiS potrafi użyć instytucji prezydenckiej do blokowania lub opóźniania ustaw korzystnych dla rządu. Kiedy polityka lobbystyczna i pseudorozmowy o „ochronie społecznej” łączą się z realnym wstrzymywaniem rozwiązań energetycznych czy podatkowych, społeczeństwo w praktyce płaci cenę politycznej gry. Premier Tusk nie kryje frustracji: „Zła wola albo koszmarna niekompetencja prezydenta Nawrockiego. Jego weto oznacza droższy prąd dla wszystkich Polaków – dziś i w przyszłości”. Te słowa pokazują, iż granica między argumentem merytorycznym a działaniem politycznym bywa w tej grze bardzo cienka.
Co więc PiS może jeszcze zrobić, by zaszkodzić rządowi? Przede wszystkim wykorzystywać każdą lukę w prawie, każdą lukę w instytucjach państwa, każdą możliwość proceduralną, by opóźniać reformy i nowe projekty. Blokowanie inwestycji, weto ustaw korzystnych dla obywateli, manipulacja informacją i narracją medialną – wszystko to są narzędzia, które mogą wciąż być intensywnie używane. Dodatkowo, PiS posiada potencjał do wykorzystywania spraw sądowych i kontrolnych, które mogą podważać wiarygodność polityków rządzącej koalicji, odwracając uwagę od realnych problemów kraju.
Warto też zauważyć, iż cała strategia PiS zdaje się opierać na jednej logice: destabilizacja rządu Tuska jest ważniejsza niż troska o kraj czy obywateli. Kaczyński i jego najbliższe otoczenie pokazują, iż potrafią balansować między populistycznym przekazem a skutecznym paraliżem działań rządowych. W tym kontekście Nawrocki jawi się nie tyle jako niezależny prezydent, ile jako kolejny instrument w rękach partii, który zamiast rozwiązań energetycznych wprowadza chaos i polityczną niepewność.
Ostatecznie, to społeczeństwo doświadcza konsekwencji tych decyzji. Wyższe ceny energii, opóźnione reformy i wciąż podsycana niepewność polityczna – to realia, które wynikają z kalkulowanej gry PiS. A skoro każdy krok Nawrockiego można interpretować jako element tej strategii, trudno się dziwić, iż choćby neutralny obserwator zaczyna postrzegać działania prezydenta jako działanie przeciwko interesowi publicznemu, a nie jego ochronie.