Rzeka wstydu tego i poprzedniego rządu. "Widać ryzyko kolejnej katastrofy na Odrze"

15 godzin temu
– Mija kolejny rok od katastrofy i końca prac nad wprowadzeniem zmian, które pozwolą chronić rzekę, nie widać – mówi prof. Bogdan Wziątek, ichtiolog. Widać natomiast ryzyko kolejnej katastrofy odrzańskiej.


Latem 2022 roku Polska i Niemcy stanęły w obliczu jednej z największych katastrof ekologicznych ostatnich lat. Doszło do masowego wymierania ryb i innych organizmów wodnych w Odrze. Główną przyczyną katastrofy okazało się zanieczyszczenie rzeki solami przemysłowymi, które doprowadziły do zakwitu toksycznych glonów – tzw. złotej algi.


W połączeniu z niskim poziomem wody i wysoką temperaturą stworzyło to idealne warunki do ich szybkiego rozwoju, co doprowadziło do skażenia środowiska wodnego

i śmierci milionów organizmów. Katastrofa na Odrze obnażyła problemy związane


z nadzorem środowiskowym i brakiem odpowiednich procedur w zakresie ochrony rzek.


Od katastrofy minęły prawie trzy lata. O to, co zrobiliśmy jako państwo, żeby zapobiec kolejnej, pytamy ekspertów i znawców Odry.



Jak było, tak jest


– Do tej pory kilka się zmieniło. Cały czas realizowane są prace nad tym, żeby dostosować przemysł wydobywczy do standardów środowiskowych. Wszystko jest jednak na etapie planów i projektów, jeszcze nie do końca sprecyzowanych. Niepokoi mnie, iż to wszystko tyle trwa. Potrzebujemy konkretów. Mija kolejny rok od katastrofy i końca prac nad wprowadzeniem zmian, które pozwolą chronić rzekę, nie widać – mówi prof. Bogdan Wziątek, ichtiolog.


Widać natomiast ryzyko kolejnej katastrofy odrzańskiej.

Złota alga, odpowiedzialna za śmierć milionów organizmów w Odrze w 2022 roku, pojawiała się najpierw w Kanale Gliwickim, czyli drodze wodnej łączącej Odrę

z Gliwicami w Górnośląskim Okręgu Przemysłowym. Była tam też obecna w 2023 i 2024 roku. W 2024 roku udało się ją zatrzymać przez zastosowanie w Kłodnicy perhydrolu (roztwór nadtlenku wodoru w wodzie – red.), co uniemożliwiło wypływanie "złotych alg" do Odry.

Były deklaracje, nie ma działań


Nie ma gwarancji, iż złota alga się nie pojawi, bo nie wprowadzono realnych zmian.

Michał Zygmunt, muzyk i aktywista, dla którego Odra jest domem, zawiódł się działaniami obecnego rządu. A precyzyjniej – ich brakiem.


– Spodziewałem się, iż nowa władza wyznaczy bardzo realne kroki do szybkiej regeneracji, renaturyzacji rzeki. Dzisiejszy premier, wtedy kandydat, obiecywał konkretne działania nad Odrą i te rzeczy są po prostu niespełnione. Nie wygrywa natura a koncerny, którym pozwala się zyskiwać kosztem rzeki – wyjaśnia.

"Obejmiemy rzeki stałym monitoringiem w automatycznych stacjach pomiaru czystości. Zmodernizujemy systemy oczyszczania i przetwarzania ścieków, uruchomimy narzędzia pozwalające na skuteczne zwalczanie nielegalnych zrzutów ścieków. Wdrożymy program rewitalizacji rzeki "Czysta Odra" – tak brzmiał jeden ze stu konkretów, przedstawionych przez Donalda Tuska podczas kampanii wyborczej.

Zdaniem Michała Zygmunta, obietnica nie została zrealizowana. Na przestrzeni ostatnich ponad dwóch lat lat zabrakło konkretnych działań, które mogłyby realnie pomóc rzece. Wciąż zrzucane są do niej zasolone ścieki z kopalni.

Do tej pory nie podwyższono kar za zrzucanie do Odry ścieków przez kopalnie. Nie zostały także wprowadzone opłaty za pobór wody z rzeki służącej do funkcjonowania zakładów górniczych.

Pozorne działania


Zdaniem Stanisława Kordasiewicza, doktora nauk prawnych, członka rady Fundacji Osoba Odra, ani rząd PiS, ani koalicyjny nie podjęły skutecznych działań, które pozwoliłyby na regenerację rzeki, a w długofalowej perspektywie – na uniknięcie kolejnych katastrof.


W 2023 roku ówczesna ministra klimatu Anna Moskwa, poinformowała, iż wprowadzono stały monitoring Odry. Rok później, kiedy zmienił się rząd, wiceministra klimatu oświadczyła, iż ten odziedziczył po Zjednoczonej Prawicy 250 mln zł zakontraktowanych na monitoring Odry dla podmiotu, który z tworzeniem monitoringu wód nie miał nic wspólnego.


– Był projekt, była inwestycja, ale sprawa utknęła w prokuraturze – tłumaczy dr Kordasiewicz.

Nieskuteczna okazała się też Inspekcja Wodna, stworzona w 2023 roku przez rząd PiS. Formacja składająca się z 88 funkcjonariuszy. Inspektorzy otrzymali uprawnienia do pobierania próbek wody, nakładania mandatów, kontrolowania dokumentów osób dokonujących połowów ryb oraz wchodzenia na teren ośrodków wypoczynkowych

i elektrowni w celu kontroli wód.

Rząd Koalicji w 2024 roku powołał Międzyresortowy Zespół ds. Odry, który miałby monitorować rzekę, jednak jego działania, zdaniem prawnika, nie są skuteczne.

W 2025 roku Ministerstwo Infrastruktury pod wodzą PSL zaproponowało nowelizację specustawy odrzańskiej przyjętej przez PiS. Ustawa z 13 lipca 2023 r. o rewitalizacji rzeki Odry, zakładała dofinansowanie na poziomie 1,2 mld zł. Miało ono objąć przedsięwzięcia z zakresu renaturyzacji i inwestycje zwiększające poziom wód na Odrze

i jej dopływach. Usprawnienie procedur administracyjnych, które pozwoliłyby przyspieszyć realizację inwestycji. A także wprowadzenie rozwiązań w obszarze kontrolno-sankcyjnym, obejmujących powołanie w ramach struktury PGW WP wspomnianej Inspekcji Wodnej.


"Ten projekt nie powinien w takiej formie trafić do Sejmu. Jest dowodem, iż rząd PiS nie wyciągnął wniosków z katastrofy ekologicznej na Odrze" – komentowała wówczas na portalu X posłanka Zielonych Małgorzata Tracz.

Wnioski próbował wyciągnąć obecny rząd, proponując nowelizację specustawy. Zakłada ona: likwidację katalogu inwestycji budowlanych na specjalnych zasadach w zlewni Odry, likwidację Inspekcji Wodnej oraz priorytet dla działań renaturazacyjnych

i eliminacji zanieczyszczeń.

– Tak naprawdę nowelizacja nie rozwiązuje żadnego problemu. Najważniejsze kwestie,

a zatem ochrona Odry przed zrzutami substancji poprzemysłowych, czy ochrona przed utrudnianiem jej swobodnego przepływu, nie zostały uwzględnione. Potrzebne są gruntowne zmiany, a głos naukowców nie jest słyszany – zaznacza Kordasiewicz.


Według niego, tak długo, jak Odra będzie podlegała pod Ministerstwo Infrastruktury, tak długo głos naukowców nie będzie słyszany.


– Rzeka jest zapleczem dla tejże infrastruktury. Głos naukowców, którzy patrzą na Odrę tak, jak na nią należy patrzeć, czyli jak na rzekę, jak na ekosystem, jak na element przyrody, od którego wszyscy jesteśmy zależni, nie przebija się do osób, które patrzą na rzekę w perspektywie tego, co ona może przynieść dla gospodarki. Dopóki Odra nie uzyska osobowości, nic w kwestii jej ochrony się nie zmieni – zapewnia.

Nadać osobowość


Oddolny, obywatelski Komitet Inicjatywy Ustawodawczej "Czysta Odra" stworzył projekt ustawy o uznaniu osobowości prawnej rzeki Odry. To – jak mówi – Stanisław Kordasiewicz, pozwoliłoby na lepszą i przede wszystkim skuteczniejszą ochronę rzeki. Wprowadzenie w życie ustawy pozwoliłoby też zapobiegać kolejnym katastrofom.

– Kiedy Odra uzyskałaby osobowość prawną, uzyskałaby także Komitet Reprezentantów, który w jej imieniu mógłby występować do sądów. Którego głównym zdaniem byłaby ochrona podstawowych praw – zapewnia.

Takich jak:


istnienia,

swobodnego przepływu (żeby w przyszłości nie tworzyć kolejnych elementów utrudniających jej przepływ),

naturalnej ewolucji jako ekosystem i pełnienia funkcji niezbędnych w ramach tego ekosystemu (postrzeganie Odry nie jako drogi wodnej, albo ścieku, a jako naturalnego ekosystemu),

zachowania rodzimej różnorodności biologicznej,

regeneracji swoich zasobów,

zasilania oraz bycia zasilaną przez warstwy wodonośne i dopływy, prawo do odszkodowania


w przypadku wyrządzonych krzywd.

– To są naprawdę podstawowe i naturalne prawa związane z naturalną funkcją, jaką

w ekosystemie pełnią rzeki, ale tak długo, jak nie są uchwalone w ustawie i nie stworzymy reprezentacji gotowej występować w imieniu Odry, to nie będą respektowane – tłumaczy dr Kordasiewicz.

Na świecie jest ponad 500 miejsc, które nadały podmiotowość naturze, a wraz z nią prawa, w tym najważniejsze – do ochrony.


– Powołany Komitet Reprezentantów (złożony z piętnastu specjalistów, reprezentujących zarówno państwo jak i różne podmioty związane z Odrą) na podstawie rekomendacji Komitetu Naukowego ustalałby między innymi długofalową strategię na rzecz odbudowy ekosystemu rzeki po katastrofie, oraz zawierał porozumienia dotyczące gospodarczego wykorzystania rzeki (w tym np. określał w jakiej ilości, w jakim zasoleniu i kiedy można odprowadzać poprzemysłowe ścieki do rzeki). Działania na rzece byłyby ściśle monitorowane – zaznacza.

Podpisy pod projektem ustawy można złożyć pobierając kartę do podpisów ze strony ustawa.osowaodra.pl, drukując ją, podpisując i przesyłając na adres wskazany na stronie.

Ciągnące się postępowania i rozmyta odpowiedzialność


Do tej pory nikt nie poniósł odpowiedzialności za katastrofę odrzańską z 2022 roku. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska we Wrocławiu umorzyła 16-miesięczne postępowanie wszczęte po katastrofie na Odrze. Miało ono wskazać winnych i pozwolić naprawić szkody na rzece.

Prokuratorskie śledztwo wciąż trwa. Od sierpnia 2022 roku przesłuchano ponad 400 świadków. Jednak nikt nie usłyszał zarzutów.

Prokuratura zapytana o postępy w sprawie, odpowiada nam tak: informuję, iż postępowanie prowadzone przez 1 Wydział Śledczy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu pod sygnaturą 3047-1.Ds.75.2022 prowadzone jest w sprawie o czyny z art. 182 paragraf 1 kk (kto zanieczyszcza wodę, powietrze lub powierzchnię ziemi substancją albo promieniowaniem jonizującym w takiej ilości lub w takiej postaci, iż może to zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować istotne obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi lub zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach, podlega karze więzienia od 6 miesięcy do lat 8 – red.) i inne.


W toku śledztwa przesłuchano szereg świadków, uzyskano obszerną dokumentację związaną z przedmiotem postępowania, w tym akta postępowań administracyjnych oraz opinie biegłych, co niewątpliwie wpływa na czas jego trwania.

Śledztwo obejmuje szereg wątków i wymaga zaangażowania zespołu prokuratorów. Problemem ze wskazaniem winnych, jak się okazuje, jest również wielość podmiotów, których zadania i kompetencje dotyczą gospodarowania i ochrony wód, przez co mamy do czynienia z rozmytą odpowiedzialnością za osiąganie konkretnych celów w tym zakresie.

Na sytuację na Odrze bez wątpienia mają wpływ także nielegalne prace prowadzone na rzece. 27 stycznia 2025 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił decyzje Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska (GDOŚ) oraz Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska (RDOŚ) dotyczące środowiskowych uwarunkowań prac na Odrze granicznej, realizowanych w ramach projektu ochrony przeciwpowodziowej w dorzeczu Odry i Wisły.


Sąd uznał, iż przy wydawaniu decyzji doszło do naruszenia przepisów postępowania, co miało najważniejszy wpływ na wynik sprawy.

Decyzję środowiskową dla tych prac wydał RDOŚ w 2020 roku, a GDOŚ ją utrzymał w 2022 roku. Została ona jednak zaskarżona do sądu przez organizacje ekologiczne. Sąd uchylił decyzję środowiskową, ponieważ GDOŚ nie uwzględnił katastrofy ekologicznej na Odrze, która nastąpiła tuż przed jej wydaniem. Wskazano, iż należało zaktualizować raport środowiskowy i przeprowadzić nową inwentaryzację przyrodniczą ze względu na możliwy negatywny wpływ inwestycji na ryby i ich siedliska. Zwłaszcza w przypadku małych, wrażliwych populacji, takich jak ryby dotknięte śnięciem.

Prace na Odrze zostały wstrzymane, co zostało potwierdzone przez Naczelny Sąd Administracyjny w 2023 roku. Inwestorem projektu były Wody Polskie, które tłumaczyły, iż prace miały na celu poprawę bezpieczeństwa przeciwpowodziowego i przywrócenie równowagi w rzece, a nie pogłębianie czy betonowanie jej koryta. Według WSA, Wody Polskie działały na Odrze nielegalnie.

– Wobec działań Wód Polskich w ostatnim czasie pojawiło się wiele wątpliwości i można odnieść wrażenie, iż krótkoterminowe interesy gospodarcze są często bardziej istotne, niż długofalowa ochrona ekosystemów czy ochrona społeczeństwa przed skutkami największej od dziesięciu lat suszy. Jednym z przykładów są konsultowane w początku tego roku plany utrzymania wód oraz powiązane z nimi prognozy oddziaływania na środowisko. Zarówno Państwowa Rada Ochrony Przyrody (w opinii z 30 stycznia 2025) jak i Komitet Problemowy ds. Kryzysu Klimatycznego przy prezydium Polskiej Akademii Nauk (komunikat z 31 stycznia 2025) wskazały daleko idące obawy względem planowanych działań. Niestety ten głos naukowców pozostał bez odpowiedzi i istnieje poważne ryzyko, iż kolejne działania nie będą poprawiały jakości wody w polskich rzekach – zauważa dr Stanisław Kordasiewicz.

Winni wskazani?


Ciekawym głosem w odrzańskiej sprawie okazała się być Fundacja Centrala, która 19 marca w Sądzie Okręgowym w Warszawie wygrała sprawę przeciwko Skarbowi Państwa oraz Komendzie Głównej Policji.

Fundacja przez ponad rok prowadziła śledztwo dotyczące katastrofy ekologicznej na Odrze. Wyniki dochodzenia, wraz z listą osób odpowiedzialnych, przekazała policji, domagając się wypłaty obiecanej przez ówczesnego komendanta policji Jarosława Szymczyka w 2022 roku nagrody w wysokości miliona złotych.


Jak podała "Gazeta Wyborcza", w 2023 roku, na liście znaleźli się m.in. prezesi dwóch spółek węglowych: Tomasz Cudny z Jastrzębskiej Spółki Węglowej oraz Tomasz Rogala

z Polskiej Grupy Górniczej.

Przedsiębiorstwa te miały zrzucać do Odry wysoko zasolone ścieki, które doprowadziły do zakwitu toksycznych złotych alg. Wskazani, iż winni byli również ówcześni ministrowie, Henryk Kowalczyk i Marek Gróbarczyk, którzy mieli stworzyć przepisy umożliwiające zanieczyszczenie rzeki, a także ówczesny prezes Wód Polskich, Przemysław Dac oraz ówczesny Główny Inspektor Ochrony Środowiska, Michał Mistrzak.

Na liście znaleźli się także przedstawiciele rządu wysokiego szczebla, w tym minister środowiska Anna Moskwa, a także sam Mateusz Morawiecki. Jesienią 2023 roku Fundacja złożyła pozew, powołując się na art. 919 par. 1 kodeksu cywilnego, który stanowi, iż "kto przez ogłoszenie publiczne przyrzekł nagrodę za wykonanie oznaczonej czynności, obowiązany jest przyrzeczenia dotrzymać".

Konsekwencje


Niezaopiekowana sytuacja na Odrze ma szereg konsekwencji nieobojętnych dla naszego społeczeństwa. Przede wszystkim ekonomicznych, jak wyjaśnia prof. Wziątek.


– Upada nadodrzańska turystyka. Działam w Polskim Związku Wędkarskim, wiem, iż zmniejsza się ilość pozwoleń krótkoterminowych, bo ludzie wybierają po prostu inne miejsca. Mali przesiębiorcy rezygnują z otwierania drobnych działalności turystycznych. Nad Kanałem Gliwickim, gdzie kiedyś było pełno wędkarzy i turystów, teraz jest pusto – wylicza profesor.

I dodaje: – Ale katastrofa to także bardzo wysokie koszty dla gospodarki, wynikające


z odprowadzania zasolonych wód. To przede wszystkim: koszty ochrony antykorozyjnej budowli wodnych, konieczność stosowania dużo droższych materiałów zwłaszcza stali

z dodatkiem drogich uszlachetniaczy jak np. molibden, uzdatniania wody czy zużywania w procesach przemysłowych wody pitnej z ujęć głębinowych. Oszczędności dla gospodarki wynikające z rozwiązania problemu wód kopalnianych mogą więc w perspektywie bardzo gwałtownie zrekompensować koszty inwestycji w ochronę środowiska – dodaje ichtiolog.

Potrzeba konkretnych i realnych działań w tym kierunku.

Nadzieja


Zapytany o nadzieję na uratowanie rzeki, aktywista Michał Zygmunt odpowiada, iż widzi ją w ludziach. W mniejszych i większych aktywistach, którzy opowiadają się za przyszłością rzek.

– To ludzie, którym zależy na ekosystemie, którzy angażują się w przeróżne inicjatywy.

Z tym, iż bez prawdziwej reformy, polityka wysokiej rangi, który byłby w stanie wyznaczyć konkretne cele i się ich trzymać, mało co się zmieni. Pytanie, czy zdążymy zebrać siłę oporu tak dużą, iż zapobiegniemy kolejnej katastrofie – kończy.

Idź do oryginalnego materiału