Polacy zapłacą więcej za każdy nowy telefon, laptop czy telewizor. Od stycznia 2026 roku rząd wprowadza opłatę reprograficzną – dodatkowe 1-2% do ceny elektroniki. Co najgorsze, nowy podatek zostanie wprowadzony rozporządzeniem ministra kultury, bez debaty w Sejmie i bez możliwości weta prezydenta.

Fot. Warszawa w Pigułce
Ministerstwo Kultury właśnie zakończyło konsultacje publiczne w sprawie nowej opłaty, którą będą musieli płacić producenci i importerzy elektroniki. W praktyce jednak koszt zostanie przerzucony na konsumentów – tak jak przy każdym podatku akcyzowym czy cukrowym.
Które urządzenia będą droższe?
Lista sprzętu objętego nową opłatą jest długa i obejmuje praktycznie wszystko, co ma w domu przeciętny Polak. Ministerstwo Kultury zmniejszyło liczbę kategorii z 65 do 19, ale za to objęło nimi nowoczesne urządzenia:
Smartfony z pamięcią od 32 GB będą droższe o 1% ceny. Przy telefonie za 3000 złotych to dodatkowe 30 złotych. Tablety i laptopy także zostaną obciążone opłatą 1%, co przy droższych modelach dla profesjonalistów może oznaczać choćby kilkaset złotych dodatkowych kosztów.
Telewizory z funkcją nagrywania czy wbudowaną pamięcią również podrożeją o 1%. Współczesne smart TV prawie wszystkie mają takie funkcje, więc praktycznie każdy nowy telewizor będzie droższy.
Do listy trafiły też drukarki, skanery, kopiarki, dyski SSD i HDD, pendrive’y, karty pamięci, a choćby papier A4 i A3. Oznacza to, iż zarówno prywatni konsumenci, jak i firmy odczują podwyżki w każdym obszarze związanym z elektroniką i biurem.
Ministerstwo obchodzi Sejm i prezydenta
Największy skandal dotyczy sposobu wprowadzenia opłaty. W 2021 roku prezydent Andrzej Duda jasno deklarował, iż nie podpisze ustawy wprowadzającej opłatę reprograficzną. Teraz rząd po prostu omija tę przeszkodę.
Nowe przepisy zostaną wprowadzone rozporządzeniem Ministra Kultury, które nie wymaga zgody parlamentu ani podpisu prezydenta. To oznacza brak prawdziwej debaty publicznej i brak możliwości zawetowania przez głowę państwa.
Konsultacje publiczne, które trwały zaledwie 30 dni (od 23 lipca do 22 sierpnia 2025), to tylko formalność. Ministerstwo i tak zdecyduje według własnego uznania, ignorując głosy przeciwników.
Kto dostanie pieniądze z nowego podatku?
Rocznie do podziału ma trafić choćby 200 milionów złotych – wszystkie z kieszeni konsumentów. Środki nie zasilą budżetu państwa, ale trafią do organizacji takich jak ZAiKS, ZPAV czy ZASP, które rozdzielą je między artystów jako „rekompensatę za kopiowanie”.
To brzmi szlachetnie, ale rzeczywistość jest inna. Polacy już płacą za legalne treści w serwisach streamingowych. Tylko na Spotify w 2024 roku polscy artyści zarobili niemal 190 milionów złotych. Do tego dochodzą wpływy z Netflix, YouTube Premium, Apple Music i dziesiątek innych platform.
Organizacje zbiorowego zarządzania od lat lobbują za rozszerzeniem opłaty reprograficznej. Teraz w końcu doczekały się sukcesu – bez konieczności przekonywania parlamentu czy prezydenta.
Co to oznacza dla ciebie?
Jeśli planujesz zakup nowego sprzętu elektronicznego, lepiej nie zwlekaj. Od stycznia 2026 roku wszystko będzie droższe o dodatkową opłatę. Przy droższych zakupach różnica może sięgnąć kilkudziesięciu, a choćby ponad stu złotych.
Szczególnie bolesne będzie to dla firm, które kupują sprzęt biurowy hurtowo. Zakup 50 laptopów dla pracowników może kosztować dodatkowe 2-3 tysiące złotych tylko z tytułu nowej opłaty. Małe przedsiębiorstwa odczują to szczególnie mocno w swoich budżetach.
Rodziny planujące większe zakupy – nowy telewizor na święta, laptop dla dziecka do szkoły, telefon dla nastolatka – powinny rozważyć przyspieszenie planów. Grudzień 2025 może przynieść gwałtowny wzrost sprzedaży elektroniki, gdy wszyscy będą chcieli uniknąć dodatkowych kosztów.
Absurd XXI wieku: płacimy za piractwo, którego nie uprawiamy
Najgorsza w całej sytuacji jest logika nowej opłaty. Ma być „rekompensatą za kopiowanie” utworów na użytek prywatny. Problem w tym, iż współczesne urządzenia służą głównie do odtwarzania treści z legalnych źródeł – Netflix, Spotify, YouTube czy Apple Music.
Ile osób rzeczywiście kopiuje filmy czy muzykę na swój telefon czy laptop? Większość użytkowników po prostu streamuje treści z legalnych platform, za które już płaci miesięczne opłaty. To podwójne płacenie za to samo.
Dodatkowo opłata uderzy w firmy, które kupują komputery wyłącznie do pracy biurowej. Zakład księgowy czy kancelaria prawna nie kopiuje przecież filmów i muzyki – używa sprzętu do Excel, Word i poczty elektronicznej. Dlaczego ma płacić „rekompensatę dla artystów”?
Europa rezygnuje z opłaty reprograficznej, Polska ją wprowadza
Paradoksalnie, w czasie gdy Polska wprowadza nową opłatę, inne kraje europejskie od niej rezygnują. Wielka Brytania, Finlandia i częściowo Hiszpania zniosły opłaty reprograficzne, argumentując, iż są przestarzałe w erze streamingu.
Te kraje zrozumiały, iż w XXI wieku ludzie nie kopiują płyt CD, tylko płacą za dostęp do legalnych treści online. Polska idzie pod prąd tego trendu i wprowadza rozwiązania z poprzedniej epoki.
Warto dodać, iż mimo opłaty reprograficznej w Niemczech, elektronika bywa tam często tańsza niż w Polsce. Oznacza to, iż nowa opłata może dodatkowo osłabić konkurencyjność polskiego rynku.
Kto protestuje przeciwko nowej opłacie?
Sprzeciw wobec planów ministerstwa wyraziły najważniejsze organizacje konsumenckie i branżowe. Federacja Konsumentów ostrzega, iż dodatkowa opłata ograniczy dostępność nowoczesnych urządzeń, szczególnie dla osób mniej zamożnych i seniorów.
Związek Cyfrowa Polska określił opłatę mianem „podatku od nowoczesności”, który uderzy w polskich przedsiębiorców i konsumentów. Organizacja argumentuje, iż zmiany nie gwarantują realnych korzyści dla artystów, a szkodzą wszystkim pozostałym.
Nawet politycy próbują reagować. Konfederacja zapowiedziała złożenie w Sejmie projektu ustawy całkowicie likwidującej opłatę reprograficzną. Ale to może być za późno – rozporządzenie ministerstwa wejdzie w życie szybciej niż procedura parlamentarna.
Branża przygotowuje się na wzrost popytu w grudniu
Eksperci rynku elektronicznego przewidują, iż grudzień 2025 roku przyniesie gwałtowny wzrost sprzedaży. Konsumenci będą chcieli kupić sprzęt przed wprowadzeniem opłaty, podobnie jak działo się przed wprowadzeniem innych podatków.
Sklepy już teraz przygotowują się na ten scenariusz, planując specjalne promocje i zwiększone zapasy. Może to być ostatnia okazja na zakup elektroniki w cenach nieobciążonych dodatkową opłatą.
Z drugiej strony, od stycznia 2026 importerzy i producenci będą musieli przekalkulować ceny wszystkich produktów. W praktyce oznacza to, iż elektronika w Polsce będzie droższa nie tylko o opłatę reprograficzną, ale też o marże od tej opłaty.
Czy to dopiero początek?
Najgorsze może być to, iż opłata reprograficzna to tylko początek. Ministerstwo Kultury może w przyszłości rozszerzać listę urządzeń objętych opłatą, a także podnosić stawki – wszystko rozporządzeniami, bez udziału Sejmu i prezydenta.
W projekcie wspomniano o możliwości objęcia opłatą usług w chmurze. Oznacza to, iż w przyszłości można się spodziewać dodatkowych opłat od Google Drive, iCloud czy OneDrive. Każda nowa technologia może stać się pretekstem do kolejnych danin.
To niebezpieczny precedens – rząd może wprowadzać nowe podatki z pominięciem parlamentu, nazywając je „opłatami reprograficznymi” czy innymi eufemizmami. Demokracja wymaga debaty publicznej, a nie decyzji kuluarowych w ministerstwach.