Nazywana "ustawą saszetkową" nowelizacja ustawy o ochronie zdrowia miała objąć akcyzą i ograniczeniem sprzedaży saszetki nikotynowe. Które sprzedawano jako produkt konsumpcyjny. Ich producenci od lat walczyli o regulację tych produktów, ale zmiany legislacyjne przeprowadzono bez konsultacji społecznych. Efekt? Potencjalny konic całej kategorii produktów.
Problem z ustawą saszetkową
Objęcie saszetek nikotynowych akcyzą wprowadzano pod obietnicą milionowych wpływów do budżetu. Tymczasem z powodu zapisu o wycofaniu z rynku aromatów innych, niż "tytoniowy", branża wylicza straty.
Przede wszystkim dlatego, iż nie ma takich produktów jak saszetki nikotynowe o smaku tytoniu.
170 mln złotych miało wpłynąć do budżetu z akcyzy na tych produktach w ciągu trzech lat i jeżeli nowelizacja ustawy przejdzie, te pieniądze przejdą rządowi koło nosa. Do tego konsumenci kupujący takie produkty prawdopodobnie przerzucą się do szarej strefy. Branża wskazuje jeszcze na możliwość sprowadzania saszetek z Czech, gdzie nie obowiązują takie obostrzenia.
Cały rynek stanie otworem dla takich praktyk i w efekcie, ulegnie całkowitej deregulacji.
Prace legislacyjne
Obecnie projekt przeszedł przez Sejm, Senat i czeka na akceptację Komisji Europejskiej.
Wrzutka o zakazie aromatów ze strony Ministerstwa Zdrowia pojawiła się stosunkowo niedawno i zdaniem branży "na ostatnią chwilę", po cichu i w sposób dla niej niesprawiedliwy.
Krytycy decyzji zadają pytanie: czy to są polityczne rozgrywki kosztem portfeli Polaków?
Proponowane regulacje, wobec produktów alternatywnych dla produktów tytoniowych, wciąż byłyby najostrzejsze w Europie.