Czasy gęstej konkurencji niemal na każdym rynku wymuszają nietuzinkowe zachowanie oferentów. Generalnie „niepokorne media” sprzyjają PiS, a „wolne media” KO, ale z czegoś trzeba żyć i czymś przykuwać uwagę odbiorcy, dlatego pojawiają się wyjątki. Dokładnie z takim przypadkiem mamy do czynienia w związku z publikacją Wirtualnej Polski, która demaskuję fundację związaną z Platformą Obywatelską i Rafałem Trzaskowskim, jako kolportera „fejk newsów”. Sprawa jest o tyle sensacyjna, ale też opierająca się o tragifarsę, iż dosłownie dzień wcześniej wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski chwalił się zablokowaniem reklam wyborczych rozsiewanych przez firmy powiązane z Rosją.
Jeszcze pięć, siedem lat temu żaden minister lewicowo-liberalny takich działań by nie podjął, co więcej powszechnie określano podobne aktywności jako rusofobię i kreowanie bzdurnych teorii spiskowych. Po ataku Putina na Ukrainę wszystko się zmieniło i choćby tacy politycy, jak Donald Tusk, który się ściskał z prezydentem Rosji i był przez kremlowskie media nazywany „naszym człowiekiem w Warszawie”, zaczął ścigać „ruskich agentów”. Dziś polowanie na „ruskich agentów” jest wyjątkowo popularne i uczestniczą w nim również tacy „myśliwi”, którzy powinni skorzystać z okazji do milczenia. Minister Gawkowski z pewnością jest jednym z tych, co to z okazji nie skorzystali i bardzo gwałtownie los lub raczej Szymon Jadczak i Patryk Słowik z Wirtualnej Polski pokazali ministrowi, iż to był błąd.
A było tak! Rządowy Ośrodek Analizy Dezinformacji NASK poinformował obywatelki i obywateli, iż na portalu Facebook pojawiły się reklamy finansowane przez podejrzane firmy zagraniczne. Gawkowski jednoznacznie sugerował, iż jest to prowokacja rosyjskich służb specjalnych. Z oświadczenia ministra wynikało również, iż polskie władze miały wpłynąć na administrację portalu Fecebook i doprowadzić do usunięcia reklam, które mogły wprowadzać w błąd wyborców. Dodatkowo komunikatowi Ministerstwa Cyfryzacji nadano walor obiektywności, bo na liście ofiar prowokacji znaleźli się trzej najmocniejsi kandydaci: Trzaskowski, Nawrocki i Mentzen. Szkoda tylko, iż pan minister Gawkowski pomylił ofiary z napastnikami i to jest najważniejsze ustalenie dziennikarzy WP.
W artykule Jadczaka i Słowika ujawnione są informacje dotyczące autorów odpowiadających za publikacje reklam na Facebooku, były to dwa profile: “Wiesz Jak Nie Jest” i “Stół Dorosłych”. Niemałe wrażenie robi też kwota, jaka została przeznaczona na to przedsięwzięcie, która przekracza łączny budżet Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego, przeznaczony na reklamy w tym portalu. Dociekliwi dziennikarze ponadto ustalili, iż trzy osoby zostały zaprzęgnięte do reklam politycznych przez aktywistów fundacji Akcja Demokracja. Jest to bardzo znana fundacja i od lat kojarzona ze obozem politycznym Rafała Trzaskowskiego. Wiceprezes Akcji Demokracja to Jakub Kocjan i to on kilka dni temu przebrał się w owczą skórę, żeby podczas rozmowy z ministrem cyfryzacji Krzysztofem Gawkowskim przestrzegać przez oszustwami wyborczymi w sieci.
Okazało się, iż to właśnie Kocjan współpracował z węgiersko-austriacką firmą Estratos, odpowiadającą za prowokacyjne fałszywki wyborcze publikowane na Facebooku. Nie jest to pierwsza operacja przeprowadzona przez tę fundację i jej wiceszefa, wcześniej Kocjan był nagradzany za swoją hejterską aktywność, między innymi został asystentem posłanki PO, a w 2020 r. otrzymał nagrodę od prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Chyba żaden kalkulator nie jest w stanie policzyć ile razy politycy sięgali po takie brudne chwyty i ile razy zostali zdemaskowani. zwykle kary nikt nie ponosi, poza jedną i najbardziej dotkliwą. Prawie zawsze obóz rządzący lub kandydat tego obozu przegrywa wybory, jeżeli usiłuje wykorzystywać aparat państwa do politycznej i w dodatku brudnej walki.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!