Ruch jak na bazarze w dzień targowy

1 miesiąc temu

Schematy polityczne mają to do siebie, iż jak wszelkie inne schematy po prostu się powtarzają. Już w pierwszych minutach po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów zaczęły się targi i spekulacje kto i komu przekaże głosy. Absolutnym liderem w tej kategorii, a adekwatnie w kompletnie innej kategorii, okazał się Szymon Hołownia. Ciągle aktualny Marszałek Sejmu, błyskawicznie i bez najmniejszych warunków, przekazał Rafałowi Trzaskowskiemu swoje tragicznie niskie poparcie.

Skąd ten pośpiech? Powodów było wiele i nie bez znaczenia jest tu dalszy los Szymona Hołowni, ale najciekawsze pytanie brzmi, co doprowadziło do takiej desperacji polityka, który jeszcze nie tak dawno czuł się niepokonany. Wyjaśnienie tej zagadki wymaga odniesienia do gier hazardowych, bo to właśnie w tej mało chwalebnej rozrywce znajdziemy zagranie va banque, czyli o wszystko. Szymon Hołownia mając do dyspozycji wyłącznie blotki, postanowił sam z siebie zrobić asa i wyszło z tego 5% słupka poparcia, co całkowicie zweryfikowało wyobrażenia pana Szymona na temat pana Szymona. Z chwilą ogłoszenia wyników Hołownia nie mógł blefować, prężyć muskułów i udawać najmądrzejszego w całej wsi. Jedyne, co mu pozostało to prosić o litość i tak też postąpił.

Równie gwałtownie zareagował, ale jednocześnie poszedł w zupełnie przeciwną stronę, Adrian Zandberg. Lider „Partii Razem” oświadczył, iż jego elektorat jest mądry i nie będzie „pucharem przechodnim dla innego polityka”. Szlachetna postawa, niemniej mało Zandberga kosztowała, bo razem z swoją partią dawno wszedł i z koalicji rządzącej i koalicji lewicowej. Za to w całkowicie odmiennych okolicznościach znalazła się wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat, która początkowo próbowała się licytować, ale bardzo gwałtownie została przez „koalicję 13 grudnia” sprowadzona na ziemię. Dziś usłyszeliśmy, iż poparcie Magdaleny Biejat dla Rafała Trzaskowskiego jest bezwzględne i bezwarunkowe.

Odmienne procesy, chociaż doskonale znane z przeszłości, dzieją się na prawicy, gdzie o wspólne działania raczej nikt nikogo nie podejrzewa. Sztabowcy PiS z pewnością nie spodziewali się, iż Sławomir Mentzen i tym bardziej Grzegorz Braun, złożą Karolowi Nawrockiemu swoje elektoraty u stóp, ale też sprawy potoczyły się różnie. Z jednej strony możemy mówić o klasyce gatunku, czyli konflikcie na prawicy, z drugiej strony wiele ważnych osobistości politycznych zadeklarowało głosowanie przeciw Rafałowi Trzaskowskiemu. W tym gronie znalazł się między innymi jeden z liderów Konfederacji Krzysztof Bosak i legendarny Janusz Korwin-Mikke, aktualnie związany z Grzegorzem Braunem. Według wszelkich badań także większość elektoratu Konfederacji i nieco mniej Grzegorza Brauna deklaruje co najmniej to samo, czyli głosowanie przeciw Trzaskowskiemu.

Przy wnikliwej obserwacji portali społecznościowych można odnieść podobne wrażenie, chociaż tu jak zwykle sztuczny szum i tłok robią najbardziej niedorzeczne „oświadczenia” typu „PiS PO jedno zło”. Do kompletu pozostaje jeszcze dodać oferty złożone przez Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna, co interesujące obie są do siebie trochę podobne. Mentzen oczekuje, iż Karol Nawrocki podpisze się pod ośmioma punktami programu „konfederacji” i takie zapewnienie po paru godzinach uzyskał. Grzegorz Braun zadał siedem pytań, ale na razie nie usłyszał ani jednej odpowiedz, jednak i to pewnie niedługo nastąpi. jeżeli Mentzen oficjalnie poprze Nawrockiego to „obywatelski kandydat” może liczyć choćby na 75 % głosów „Konfederacji”. Przy takim samym poparciu ze strony Brauna wygrana Karola Nawrockiego w drugiej turze w zasadzie jest przesądzona, ale na to jeszcze musimy poczekać.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału