Donald Tusk po raz kolejny udowodnił, iż nie zamierza cofać się przed najtrudniejszym zadaniem polskiej demokracji ostatnich dekad: rozliczeniem epoki PiS.
W rozmowie z Justyną Dobrosz-Oracz w programie „Pytanie dnia” na antenie TVP Info, premier nie tylko przypomniał o skali nadużyć poprzedniej władzy, ale postawił tezę fundamentalną dla odbudowy państwa prawa: „Ja nie mam mściwej natury, tu chodzi o to, żeby naprawdę zwyciężyła sprawiedliwość”. To zdanie – wbrew irytacji części komentatorów i samozwańczych „strażników umiaru” – należy odczytać jako deklarację, a nie retoryczną figurę.
PiS przez osiem lat tworzył system, w którym prokuratura była pałką polityczną, służby narzędziem podsłuchów, a państwowe pieniądze – łupem. Tusk, z całą wyrazistością, nazwał ten mechanizm: „W pewnym sensie PiS zajmował się nie tylko grabieżą na wielką skalę, ale też inwigilacją zwykłych ludzi”. Przeciwnicy będą domagać się dowodów na każdą tezę, jakby przez lata nie obserwowali Pegasusowego państwa mściwej obsesji. Tymczasem sama atmosfera strachu, masowe postępowania dyscyplinarne wobec sędziów, czy okoliczności ujawnionych afer — mówią więcej niż cyniczna retoryka obrońców „dobrej zmiany”.
Tusk trafnie zauważył paradoks, w którym dziś funkcjonujemy: „Albo robimy za powoli i nie rozliczamy, albo jesteśmy krwiożerczy i mścimy się na przeciwnikach politycznych”. W tej diagnozie zawarte jest sedno problemu. Społeczeństwo przez lata karmione było narracją o bezkarności polityków; w naturalny sposób oczekuje szybkiej sprawiedliwości. Jednak szybkie rozliczenia to domena autorytaryzmów – nie demokratycznych rządów prawa. Premier mówi więc jasno: sprawiedliwość tak, zemsta – nie. I właśnie dlatego jego podejście budzi nadzieję.
Gdy Tusk ironicznie odparł sugestię, jakoby jego działania były „polowaniem na czarownice”, w istocie odsłonił kolejny element rzeczywistości: „Czarownice są faktem i te czarownice, czyli politycy PiS, którzy przez te 8 lat okradali Polskę bezwstydnie”. To mocne, retoryczne ujęcie, które jednocześnie podkreśla stałą linię premiera: nie chodzi o zemstę, ale o uczciwość i ostateczne rozliczenie się z patologią władzy. Państwo, które toleruje grabież, staje się fikcją.
Krytycy wyśmiewają „filmik z żurkiem”, ponieważ niewygodne jest dla nich to, iż Tusk potrafi łączyć polityczną powagę z lekkością. To cecha europejskich liderów, nie prowincjonalnych trybunów. Kampania PiS budowała się na wiecznym gniewie. Premier natomiast oddał ludziom normalność – a równocześnie, bez wahania, wskazuje odpowiedzialnych za burzenie fundamentów państwa.
Warto też zauważyć zmianę pokoleniową w podejściu do bezpieczeństwa i podsłuchów. Gdy Tusk mówi: „Podsłuchiwano polityków, podsłuchiwano dziennikarzy”, nie jest to lament. To diagnoza i zapowiedź budowy systemu, który będzie odporny na przyszłych politycznych szeryfów. Po latach państwa podsłuchów demokracja w Polsce musi nauczyć się samoobrony.
Tusk zaznacza, iż „nie nazywa się Ziobro, a ja nie nazywam się Kaczyński”. To zdanie oznacza odrzucenie logiki państwa mafijnego. Reformy Bodnara i ofensywa ministra Żurka, „gotowego na wszystko, byle by dopaść tych, którzy kradli”, nie są rewanżem, ale higieną instytucjonalną. Trudno naprawić państwo, pozostawiając bezkarność jako element konstytucyjny.
Zapowiedź: „mogę przyjmować zakłady, iż wygramy wybory w 2027 roku” to nie pycha, ale pewność, iż państwo oparte na prawie przetrwa. Polacy znów chcą stabilności. I zaufania. A Tusk – z doświadczeniem europejskim i instynktem państwowca – rozumie, iż prawdziwe zwycięstwa buduje się nie w sondażach, ale w instytucjach.
Dziś Polska potrzebuje nie krzyku, ale państwowej powagi. I właśnie dlatego premier, który naprawia zamiast mścić się, jest liderem na ten czas. Wreszcie.

12 godzin temu







![Mogiła bohaterów w Rzekuniu. Przez lata przeszła ogromną metamorfozę [ZDJĘCIA]](https://www.eostroleka.pl/luba/dane/pliki/zdjecia/2025/collage_-_2025-10-28t232219174.jpg)

