Przy okazji wyborów prezydenckich w Polsce sięgamy nieco wstecz, by spojrzeć na sylwetki poprzedników prezydenta – elekta Karola Nawrockiego.
Możemy zadać sobie pytanie, który z byłych polskich prezydentów, byłby wzorem do naśladowania, którego sylwetka, dokonania były by pomocne w sprawowaniu urzędu? Wybór nie jest trudny, bo w końcu niewielu mieliśmy prezydentów kraju i niestety niewielu…wybitnych. Zwłaszcza, iż dopiero po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku mogliśmy myśleć o samodzielnym rządzeniu i wyborze prezydenta. (…)
Dwa lata po zwycięskiej wojnie z bolszewikami, wybrano w 1922 r. pierwszego polskiego prezydenta Gabriela Narutowicza. Niestety przyszło mu piastować to stanowisko tylko dwa dni, 16 grudnia 1922 r. został zastrzelony w Warszawie. Jak widzimy czasy były dalej niespokojne, mimo, iż Narutowicz zginął z rąk osoby niezrównoważonej, to zabójstwo było na tle politycznym.
Tego samego dnia 16 grudnia Zgromadzenie Narodowe wybrało prezydentem Stanisława Wojciechowskiego.
Za jego kadencji zmieniały się rządy, zmieniali się premierzy, na jakiś czas Piłsudski odsunął się od polityki. Nie było dobrze w kraju, Piłsudski musiał wkroczyć do akcji i doszło do przewrotu majowego 15 maja 1926 r. Niestety nie obyło się bez rozlewu bratniej krwi, były represje, procesy, także bez procesów więzienia dla przeciwników politycznych, ale sytuację opanowano.
Prezydent Wojciechowski ustąpił z urzędu.
Odbyły się kolejne wybory, Zgromadzenie Narodowe wybrało na Prezydenta Drugiej Rzeczypospolitej Józefa Piłsudskiego. Tym sposobem wyrażając wotum zaufania dla niego, które nie było takie pewne po przewrocie majowym.
Jednak Piłsudski zrezygnował z tak zaszczytnego urzędu, uważał pewnie, iż prezydent będzie miał niewielki wpływ na polską politykę, ze względu na zbyt wąski zakres uprawnień.
Patrząc na naszą obecną sytuację, nie wybranie Trzaskowskiego na prezydenta, to jednocześnie brak wotum zaufania dla rządu Tuska i dla niego samego. Piłsudskiego jednak darzono szacunkiem, nie tak jak Tuska i Trzaskowskiego. Mimo to, mając tę świadomość minister Sikorski kpił sobie w jednym z wywiadów, stawiając wyżej Tuska niż Piłsudskiego wśród polityków. Już to, iż po “przewrocie majowym” Zgromadzenie Narodowe poparło Piłsudskiego świadczy o jego wartości.
Mimo to Piłsudski zrezygnował z bycia prezydentem Polski, ale jednocześnie zaproponował na urząd prezydenta RP prof. Ignacego Mościckiego. Zgromadzenie Narodowe kandydaturę przyjęło i w głosowaniu 1 czerwca 1926 r. wybrało na ten urząd Pana profesora Ignacego Mościckiego.
Potem jeszcze byli prezydenci na uchodźstwie po drugiej wojnie światowej, był Bolesław Bierut w Polsce komunistycznej i był Wojciech Jaruzelski, prezydent kontraktowy. W wolnej Polsce znaczącym prezydentem był Lech Kaczyński i Andrzej Duda.
Lecz to prezydent Drugiej Rzeczypospolitej prof. Ignacy Mościcki mógłby być wzorem dla dr Karola Nawrockiego. Jego droga do prezydentury i jego działalność mogą być drogowskazem dla nowego polskiego Prezydenta. Uważam, iż to był najlepszy polski prezydent, obejmujący urząd w trudnym okresie Polski międzywojennej, mimo to, działający sprawnie i gdyby nie druga wojna światowa, może by dokończył, wspólnie z ministrem przemysłu Eugeniuszem Kwiatkowskim, dzieła odbudowy kraju.
Wtedy też, zarzucano prezydentowi Mościckiemu, iż to będzie figurant, człowiek Piłsudskiego, tak jak teraz Nawrockiemu zarzucają, iż to człowiek Kaczyńskiego, jakże się mylono.
Czas pokazał, iż sceptycy, przeciwnicy nie mieli racji. Prof. Ignacy Mościcki został umieszczony na stałe w historii Polski, jako wielki mąż stanu. Nie czas i miejsce, żeby teraz wymieniać wszystkie dokonania prof. Mościckiego – prezydenta, ale porównując choćby ostatnią wypowiedź Sikorskiego o Tusku, iż to właśnie Tusk, jest tym najwybitniejszym polskim politykiem w historii, to nonsens. Wielu pewnie sobie teraz pomyśli – a to kpiarz z tego Sikorskiego. Niestety takich mamy teraz polityków, choćby odrobiny powagi. Tu nie ma choćby co porównywać z prezydentem Mościckim, a przecież jeszcze setki wybitnych postaci będzie stać przed Tuskiem. Tak przy okazji możemy przekonać się o nikłej odpowiedzialności za słowa naszych polityków. Smutne jest to, iż prawie połowa Polaków nie ocenia czynów naszych polityków, tylko ich słowa. Już abstrahując od utartego powiedzenia, iż “po czynach ich poznacie”, to jeżeli za główne kryterium oceny ma służyć wygląd zewnętrzny, iż przystojny, iż ładny, iż umie wytrenować sztuczny uśmiech, (to o Trzaskowskim), no….”no to daj pan spokój!” – wyrażę się tutaj trafnym powiedzeniem prezesa Kaczyńskiego.
Ale niestety tak to u nas teraz jest!
Mościcki w swej prezydenturze nie patrzył choćby na swoje ustawowe kompetencje, robił właśnie to co tylko mogło jego krajowi przynieść wymierne korzyści. Nie napełniał swoich kieszeni, ale dbał o interes całego społeczeństwa.
Prof. Mościcki, studiował chemię na politechnice w Rydze, jednocześnie działając w polskich organizacjach niepodległościowych. Z Piłsudskim był związany, ponieważ były im bliskie zapatrywania polityczne. Działali równolegle nie uzależniając się jeden od drugiego. Jednak przez taką działalność niepodległościową Mościcki ścigany przez carat w 1892 r. musiał uciekać z kraju. Za granicą pracując jako asystent na uczelni we Fryburgu, a od 1912 na Politechnice Lwowskiej. Po 1918 roku, już w wolnej Polsce, prężnie działał w polskim przemyśle, adekwatnie organizował polski przemysł od początku po zniszczeniach wojennych i szabrownictwie przez zaborców tego co zostało. Od 1922 r. dyrektor Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Chorzowie. Jako naukowiec z sukcesami, ogłosił wiele nowych rozwiązań i patentów.
Mimo tych sukcesów zawodowych, był też cenionym politykiem, nie tylko w kraju. Na zagranicznych politykach robił wrażenie nie tylko jako polityk, ale ze względu na cechy osobowe uważano go jako człowieka z klasą, a kryterium oceny nie było tu, iż ładny, przystojny i się ładnie uśmiecha.
Prezydent Mościcki znał kilka języków obcych, biegle niemiecki i francuski, który w tamtym czasie był bardziej rozpowszechniony, miał większe znaczenie w kontaktach międzynarodowych. Miał wiele innych atutów i wszystkie wykorzystywał dla dobra Polski.
Do roku 1933, kiedy to wybierano go na drugą kadencję miał już bardzo ugruntowaną pozycję, do tego stopnia, iż uzyskał pełne zaufanie i poparcie, także u dawnych oponentów, których przecież było nie mało.
Po śmierci marszałka Piłsudskiego (12 maja 1935r.) zdołał utworzyć ponadpartyjny obóz polityczny, w którym ogromną rolę odegrał wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski, minister przemysłu. To jemu zawdzięczamy budowę portu w Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego (COP). Prezydent Mościcki stworzył warunki i atmosferę wśród polityków sprzyjającą rozwojowi tych przedsięwzięć. Trzeba przyznać, nie bał się podejmować odważnych decyzji, jak na tamte czasy, bo wiązało się to z zaciąganiem wysokoprocentowych pożyczek w banku światowym. Co było dodatkowym obciążeniem dla społeczeństwa w tych i tak już trudnych czasach porozbiorowych. Co się wiązało z chwilowym większym ubóstwem, a może i nie zrozumieniem ponoszonego wysiłku. Ale od czegoś trzeba było zacząć, trzeba było ponieść trud odbudowy. Wtedy wszyscy ponad podziałami rozumieli wagę sytuacji i pomagali, swoje polityczne aspiracje odstawiając na bok. O tamtym czasie, o tej batalii o lepszą, silną, uprzemysłowioną Polskę pisze w książce – reportażu pt. “Sztafeta” niezrównany, mistrz reportażu Melchior Wańkowicz. Mnóstwo zdjęć, wywiadów, dokument dla kolejnych pokoleń!
Także w książce Mieczysława Jałowieckiego pt. “Na skraju imperium”, która w odcinkach zamieszczana jest w kolejnych numerach “Gońca”, możemy znaleźć wyczerpujące relacje o początkach budowy portu w Gdyni i przeciwności jakie odrodzone, młode państwo polskie musiało zwalczyć. Żyć w wolnym mieści Gdańsku, wspólnie z Niemcami. Jak szczególnie Niemcy, stali na przeszkodzie w po rozbiorowym rozwoju Polski.
Wielkie było poświęcenie tych ludzi, ale któż by wtedy patrzył na własny trud, na wysiłek włożony w rozwój, w odbudowę Polski. Ważne było, iż można było żyć, działać we własnym kraju, bez obcego pręgierza, bez knuta na karku! Właśnie Mieczysław Jałowiecki choć nie należał do ludzi biednych, to nie myślał o powiększeniu swojego majątku, ale z własnej kieszeni, a także zaciągając kredyt bankowy kupił od Niemca, z własnej nie przymuszonej woli Półwysep Westerplatte. Kupił go dla Polski! Jak ważnym dla Polski punktem strategicznym, był ten skrawek ziemi, miała pokazać druga wojna światowa.
Teraz, tutaj, patrząc na te dwanaście mieszkań polityków, kilometrówki i zatrudnianie w spółkach skarbu państwa, zapychające prywatne kieszenie, mamy zgoła inne wyobrażenie niż pokolenie prezydenta Mościckiego, ministra Kwiatkowskiego, czy przedsiębiorcy inżyniera Jałowieckiego.
Niestety, ludziom tym, w ich pełnej realizacji wizji rozwoju kraju, stanęła na drodze druga wojna światowa!
Prezydent Mościcki przeżył wojnę, zmarł tuż po zakończeniu wojny w 1946 r. w Szwajcarii.
W 1993 r. szczątki Prezydenta wróciły do Polski by spocząć w krypcie prezydenckiej katedry św. Jana w Warszawie.
Prezydent Mościcki miał te wszystkie cechy by być akceptowany, choćby przez swoich początkowych przeciwników. Mimo początkowej do niego niechęci, zamieniono negatywne nastawienie widząc jego efekty pracy, jako fachowca i męża stanu. Potrafił odnaleźć się w roli, którą narzuciła mu historia, myślę, iż nowy prezydent Polski potrafił znaleźć wspólny język także z tymi, którzy nie znając jego wyników z góry zakładają niepowodzenie.
Teraz czasy są inne, nie ma potrzeby odbudowy gospodarczej od podstaw, ale jest pilna potrzeba odbudowy przyjaznych stosunków międzyludzkich w całym społeczeństwie. Bo mamy świadomość, iż ten podział, ta wręcz nienawiść w społeczeństwie nie wzięła się z nikąd. Ona jest spowodowana wzajemną wrogością polityków, a nośnikami tego złego przekazu są media. Ktoś musi im to uświadomić i tego musi podjąć się prezydent.
Media muszą być polskie, by pilnować spraw polskich, bo te z zagranicznym kapitałem są tak zdeterminowani w głoszeniu antypolskiej propagandy, iż im to już tylko wypada powiedzieć: Wam już Dziękujemy!
I trzeba być w tym konsekwentnym, nie oglądać mediów antypolskich. Także nie wybierać złych polityków, nieudolnych, lub celowo działających w obcym interesie. Bo przecież potrafimy oceniać i wyciągać wnioski.
Wiele jest do zrobienia, wiele zależy od prezydenta, jak widzieliśmy w postawie przedstawionego tu prof. Mościckiego, ale zależy też od nas samych, bo prezydent sam bez wsparcia społeczeństwa, bez braku reakcji na złe poczynania rządu kilka zrobi. Tym bardziej, iż premier Tusk już zapowiada, iż będzie robił to co on uważa za stosowne, a prezydent musi to akceptować. Dodaje, iż już ma w tym doświadczenie!
Przed prezydentem pięć lat kadencji, wiele może zrobić, wiele zależy od niego i na pewno da radę, zwłaszcza przy zmianie lub gruntownej rekonstrukcji rządu, który by rozumiał znaczenie słów z kampanii wyborczej prezydenta Nawrockiego: “Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy!
Czy będzie wzajemnie zrozumienie, czy rząd będzie zdolny wziąć się wreszcie po półtorarocznym rządzeniu do pracy, jak to zapowiada premier, któż to wie? Wiele takich słów uleciało z wiatrem !
Ale społeczeństwo też może przemówić… skutecznie, zwracając się do rządu słowami:
Temu rządowi już dziękujemy!
A prezydent – elekt już zapowiada działania, zaczynając od zwrócenia rządowi uwagi na realizację projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK).
Cóż wiedząc już, iż odwagi i wytrwałości nowemu Prezydentowi w działaniu nie zabraknie możemy tylko życzyć na te trudne lata, pełnej realizacji wcześniej wytyczonych celów i pokonania wszelkich przeciwności w ich spełnieniu!
Jest to możliwe, jak udowodnił, w bardzo trudnym okresie odradzającej się Polski, Prezydent prof. Ignacy Mościcki, który podejmując się tak odpowiedzialnej roli, posiadał w swym wnętrzu posłannictwo, nie zauważając zupełnie swojej osoby na piedestale zasłużonych. Dostrzegli to jednak inni, u których cieszył się szacunkiem, jako mąż stanu i koordynator ważnych projektów rozwojowych.
Jerzy Rozenek