Rosyjskie elity powtarzają w kółko narrację o „zagrożeniu ze strony Zachodu”. Tymczasem prawdziwe zagrożenie dla Moskwy przychodzi z zupełnie innej strony: z liczb, wykresów i twardych faktów, które wskazują na dwa kryzysy, przed którymi nie da się uciec. To kryzys demograficzny oraz załamujący się model gospodarczy. A państwo, które traci fundamenty, zaczyna szukać przewagi tam, gdzie jeszcze ją ma – w agresji, w presji, w destabilizacji.
Rosja kurczy się w tempie, które dla wszystkich państwa byłoby alarmujące. Dzietność jest dramatycznie niska, emigrują najbardziej wykształceni, a wojna na Ukrainie zabiera dziesiątki tysięcy młodych mężczyzn. Według niezależnych szacunków Rosja straciła już kilka roczników zdolnych do służby – nie przez kryzys ekonomiczny, ale przez mobilizację i masową emigrację. Państwo, które marzy o imperialnej odbudowie, ma dziś problem z uzupełnieniem własnych jednostek wojskowych. To społeczeństwo nie tylko malejące, ale i zmęczone – a Kreml doskonale zdaje sobie sprawę, iż czasu ma coraz mniej.
Rosja funkcjonuje jak organizm uzależniony od jednego źródła tlenu: od eksportu paliw kopalnych. Ropa, gaz, węgiel i inne surowce stanowią fundament, na którym opiera się ponad połowa przychodów z handlu zagranicznego. Bez nich – i to nie jest przesada – rosyjski eksport byłby porównywalny z… Węgrami. Krajem, który ma ośmiokrotnie mniejszą populację i zupełnie inną strukturę gospodarki.
I oto nadchodzi globalna transformacja energetyczna. Elektryfikacja, atom, OZE, pompy ciepła, wodór – alternatyw jest coraz więcej, a świat coraz mniej potrzebuje rosyjskiej ropy. John McCain nazwał kiedyś Rosję „mafijną stacją benzynową z rakietami”. Dziś ta stacja zaczyna tracić klientów, a nowa epoka energetyczna zapowiada jedno: wpływy Putina będą topnieć szybciej niż syberyjskie lodowce. Rosja to wie. I panikuje.
Państwa UE są dla Moskwy idealnym obiektem nacisku: bogate, demokratyczne, często niechętne ryzyku i konfliktom. Kreml od lat gra na europejskich słabościach – na uzależnieniu od gazu, na sporach wewnętrznych, na strachu przed eskalacją. Cel jest prosty: zastraszyć, wymusić ustępstwa, odzyskać wpływy i zdobyć polityczny kapitał, którego nie da się już wyprodukować w kraju ani kupić za surowce.
Nie chodzi o pokój. Pokój zabierałby Rosji ostatni instrument, który jeszcze działa: przemoc.
Rosyjskie elity są przekonane, iż mają przewagę – militarną, psychologiczną, surowcową, informacyjną. Wiedzą też, iż jeżeli teraz odpuszczą, to kolejne dekady przyniosą nieuchronną erozję ich potęgi. Transformacja energetyczna odbierze im większość wpływów. Kryzys demograficzny odbierze zdolność prowadzenia dużych wojen. Społeczeństwo coraz bardziej widzi, iż życie w Rosji jest gorsze niż w Europie, USA czy Azji.
Z tej perspektywy wojna nie jest dla Kremla błędem. Jest próbą ucieczki przed przyszłością.
Ukraina – pierwsza linia frontu imperium w panice. Dlatego nie ma mowy o pokoju – ani z Ukrainą, ani z Unią Europejską. Rosja wchodzi w fazę desperacji. Świat, który się zmienia, zabiera jej narzędzia wpływu. W takich warunkach Moskwa nie szuka kompromisu, tylko okazji.
A w Polce działają prorosyjskie siły. Jakie? Widać gołym okiem. Uzurpator, Korona, PiS, Konfederacja..

3 godzin temu







![Narkotyki ukrywał w lodówce. 31-latek został tymczasowo aresztowany [FOTO/VIDEO]](https://swidnica24.pl/wp-content/uploads/2025/11/Swiebodzice-zabezpieczone-narkotyki-2025.11-mix.jpg)


