Były wiceminister sprawiedliwości, obciążony zarzutami i kryjący się na Węgrzech, rozdaje dziś polityczne wyroki. Marcin Romanowski, zamiast tłumaczyć się ze swoich działań w czasach Ziobry, grozi Tuskowi i jego współpracownikom więzieniem. To groteska, która najlepiej odsłania prawdziwe oblicze PiS.
„Za te działania prędzej czy później powinien, wraz z wszystkimi zaangażowanymi w tę zorganizowaną szajkę, ponieść odpowiedzialność karną, włącznie z dożywociem” – napisał w mediach społecznościowych Marcin Romanowski. Trudno o większy paradoks. Były wiceminister sprawiedliwości, sam obciążony poważnymi zarzutami i kryjący się dziś za granicą, grozi innym politykom dożywociem, nazywa rządzących „rodziną Adamsów” i „politycznymi zombie”. Ta groteska mówi wiele nie tylko o Romanowskim, ale i o całym PiS, które – odsunięte od władzy – coraz bardziej przypomina sektę złorzeczącą światu z wygnańczego azylu.
Romanowski nie pierwszy raz popisuje się buńczuczną retoryką. Ale tym razem jego słowa brzmią szczególnie niebezpiecznie. Człowiek, który przez lata współtworzył system Ziobry, używający prokuratury jako politycznej pałki, dziś przedstawia się jako obrońca prawa. A przecież to właśnie w czasach jego urzędowania prokuratura zamieniała się w narzędzie szantażu i zemsty, a nie organ sprawiedliwości. Ironią losu jest, iż były wiceminister, wobec którego samemu prowadzone są postępowania, teraz rozdaje wyroki – i to w najcięższej kategorii, bo „dożywocia”.
PiS, które wciąż marzy o powrocie do władzy, nie potrafi pogodzić się z tym, iż społeczeństwo odrzuciło ich styl rządzenia: pogardliwy wobec prawa, rozpasany finansowo, skorumpowany i podszyty strachem. Romanowski i jemu podobni próbują więc budować narrację rodem z taniego horroru. „Dziś u sterów w Polsce mamy politycznych zombie: poturbowani nieudolnymi rządami, zmasakrowani przegranymi prezydenckimi wyborami” – pisał. Tyle iż prawdziwymi zombie są politycy PiS, którzy, zamiast odejść w cień po serii kompromitacji, wciąż wloką się za polską polityką, wyjąc o spiskach i „czarnych łabędziach”.
Nie sposób traktować tych słów inaczej niż jako próbę zastraszania. Gdy polityk, który sam znalazł się na cenzurowanym, grozi innym więzieniem, pokazuje to prawdziwe oblicze PiS: partii, która zawsze woli siłę od dialogu, szantaż od rozmowy, pogardę od uczciwej debaty. Romanowski nie używa argumentów – on sypie epitetami: Tusk to „szef szajki”, Kosiniak-Kamysz to „człowiek-wydmuszka”, Sikorski to „frustrat”. Polityka PiS od dawna przestała być grą idei. To czysta inwektywa, która ma tylko jeden cel: zasiać strach i nienawiść.
Warto też zauważyć, iż Romanowski swoje tyrady publikuje z bezpiecznej odległości, z Węgier, gdzie znalazł polityczne schronienie. To symboliczne: PiS-owski polityk, współtwórca systemu opresji w Polsce, szuka dziś ratunku u Orbána – w kraju, gdzie praworządność została niemal całkowicie zniszczona. W ten sposób sam przyznaje, gdzie jest jego prawdziwy dom polityczny.
„Mafia Tuska to wyższy poziom bandytyzmu” – to kolejny cytat, który pokazuje, jak Romanowski odwraca pojęcia. To przecież PiS stworzył system partyjnej mafii, w którym publiczne pieniądze szły na propagandę, a instytucje państwa działały jak zbrojne ramię jednej partii. To PiS-owscy ministrowie i nominatowie mają dziś najwięcej na sumieniu, a ich nazwiska regularnie pojawiają się w prokuratorskich aktach. Romanowski dobrze wie, iż jeżeli praworządność w Polsce zostanie odbudowana, wielu jego dawnych kolegów – a być może i on sam – będzie musiało wytłumaczyć się przed sądem.
Dlatego jego słowa o „dożywociu” brzmią jak krzyk desperata. To nie groźba pod adresem rządzących – to krzyk człowieka, który sam czuje na karku oddech sprawiedliwości.
PiS, ustami Romanowskiego, próbuje dziś wmówić Polakom, iż rząd Tuska to „rodzina Adamsów”, groteskowy spektakl politycznych trupów. Ale każdy, kto patrzy na fakty, widzi coś innego: rząd, który mimo trudności odbudowuje sojusze międzynarodowe, przywraca normalność w sądownictwie i odgruzowuje państwo po latach cynicznej władzy PiS. To nie Tusk i jego współpracownicy są zombie. To PiS – z Romanowskim, Ziobrą i Kaczyńskim na czele – nie chce zejść ze sceny, choć dawno przestał odgrywać jakąkolwiek pozytywną rolę.
Kiedy politycy PiS mówią o więzieniu i „dożywociu”, zdradzają własne lęki. To oni wiedzą najlepiej, jak wiele mają na sumieniu. A każdy ich atak, każda groźba i każde nowe epitety tylko potwierdzają jedno: iż boją się sprawiedliwości, która prędzej czy później zapuka do ich drzwi.