Roman Majewski: Niedziela bez Boga zaczyna być złą normalnością
Dawniej niedzielny poranek pachniał świeżo pieczonym ciastem, wyprasowanymi koszulami i rozbrzmiewał biciem kościelnych dzwonów. Dziś pachnie szybką kawą z sieciówki i zakupami w galerii handlowej. Tam, gdzie kiedyś w centrum niedzieli stał ołtarz, dziś stoi telewizor z podłączonym Netflixem. Niedziela — dzień Pański — coraz częściej staje się dniem z… pilotem.
W Polsce, kraju wciąż jeszcze katolickim, gdzie przy drogach stoją tysiące kapliczek, znikają z kalendarza święta kościelne. Nie dlatego, iż ich tam nie ma — ale dlatego, iż po prostu przestaliśmy je obchodzić i zauważać. Coraz więcej rodzin wybiera galerię handlową zamiast kościoła, a Msza Święta przegrywa rywalizację z porannym bieganiem. I nie chodzi tu o krytykę aktywności fizycznej, która sama w sobie jest przecież ważna — ale o odwrócenie hierarchii wartości, w której Bóg i Eucharystia przestają być najważniejszym celem dnia świętego.
Kościół od wieków naucza, iż niedziela to „mała Pascha” — pamiątka Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Dzień, który powinien być oddany Bogu, rodzinie i odpoczynkowi. Przecież to jedno z Dziesięciu Przykazań: „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”. A jednak wielu katolików traktuje to przykazanie jako coś opcjonalnego, niewiążącego. Zamiast spotkać się z Chrystusem na Eucharystii, priorytetem staje się spotkanie z przyjaciółmi lub nadrobienie seriali. Odpoczywamy od pracy, ale nie od grzechu. W efekcie nasza niedziela staje się duchowo pusta — i wcale nas nie regeneruje tak, jak sobie to wmawiamy.
Rodzina, która nie klęka razem, rozchodzi się osobno. Niedziela była kiedyś klamrą, która scalała pokolenia — wspólna Eucharystia, spacer, obiad. Dziś każdy „świętuje” osobno: dzieci z TikTokiem, rodzice z telewizorem, a dziadkowie z goryczą, iż nikt już nie przyjeżdża na niedzielny rosół. Bez wspólnego przeżywania czasu świętego, rozpad wspólnoty rodzinnej to tylko kwestia czasu.
Co można zrobić? Przede wszystkim wrócić do podstaw i tradycji. Ustanowić niedzielę na nowo jako dzień realnej świętości. Dzień raczej wolny od pracy (chyba iż jest to absolutnie konieczne), bez zakupów, bez rozrywek, które tylko nas rozpraszają. Spotykajmy się z bliskimi nie przy ekranie, ale przy rodzinnym stole. I przypominajmy sobie — oraz naszym dzieciom — iż świat nie kręci się wokół nas, ale wokół Boga, który został ukrzyżowany za nasze grzechy i zmartwychwstał trzeciego dnia.
Bo niedziela bez Boga to nie wypoczynek, ale duchowa abdykacja. I nie miejmy złudzeń: jeżeli nie uczymy dzieci świętowania Dnia Pańskiego, to uczymy je, iż obecność Boga i Kościoła w naszym życiu jest zbędna. A potem dziwimy się, iż młode pokolenie nie chodzi do kościoła. Tymczasem ono tylko wiernie powtarza to, co widziało w naszym domu. Musimy dawać świadectwo — nie słowami, ale stylem życia.
Niedziela to nie „wolne od pracy”, ale czas dla Boga, rodziny i duszy. jeżeli ten dzień przestaje być święty — nic w tygodniu nie będzie naprawdę dobre.
Polecamy również: Żydzi zamknęli meczet Al-Aksa