W kilka dni po proteście, który odbył się przed siedzibą firmy przy ul. Kokoszki, obie strony poinformowały o spotkaniu, w trakcie którym prowadzone były dalsze rozmowy w sprawie żądań pracowników.
30 października w Jeremiasie związkowcy spotkali się z przedstawicielami firmy w sprawie postulatów, wysuwanych wobec zarządu. Po nim obie strony przedstawiają sytuację ze swojej perspektywy.
– Po naszym sobotnim proteście pod zakładem pracy przejęliśmy inicjatywę. Szefostwo próbowało w ostatniej chwili odwołać spotkanie, ale nie zgodziliśmy się na to, w związku czym jednak odbyły się zaplanowane, trzecie rokowania – informuje Inicjatywa Pracownicza wskazując, iż spotkanie odbyło się bez udziału prawników ze spornej kancelarii: – Jednak walka trwa, bo zarząd dalej „nie uznaje” sporu zbiorowego, w związku z czym twierdzi, iż po prostu „spotykamy się”, aby uprawiać „dialog” w jakimś innym, nieokreślonym trybie. Nie chcieli z nami negocjować, nie złożyli żadnej propozycji do naszych żądań, nie zaproponowali nam nic w zamian. Ograniczyli się do wysłuchania nas i szerszego uzasadnienia naszych żądań.
Po spotkaniu swoje stanowisko przedstawiła także strona przeciwna: – Z uwagi na chorobę w spotkaniu nie mógł wziąć udziału dyrektor zarządzający Jeremiasa, pan Marcin Mróz. Pomimo tego, a także mimo braku przesłanek do zaistnienia sporu zbiorowego, przedstawiciele zarządu wysłuchali postulatów związkowych. Zarządowi spółki zależy na dialogu ze stroną społeczną.
Związkowcy jednak zarzekają się, iż jak nie dojdzie do porozumienia, to może dojść do strajku. – Chcemy podwyżek, zniesienia 12 miesięcznego okresu rozliczenia, 30 minut płatnej przerwy i obniżenie norm wydajności. Mamy takie same żołądki co nasi koledzy pracujący w Jeremias w Niemczech. Nie ma powodu dostawać mniejszą wypłatę za cięższą pracę, przy gorszych warunkach – twierdzą.
Obie strony mają się ponownie spotkać w połowie listopada br.