Rodzinne Ogródki Działkowe. Luksus czy zmora?

7 miesięcy temu

Ogródki działkowe to pewnego rodzaju tradycja. Szczególnie doceniono je w trakcie pandemii. To miejsca, które pozwalają być blisko natury, ale też mogą ją w pewien sposób ograniczać i niszczyć. Palenie śmieci na ogródkach działkowych jest powszechnym problemem, który przybiera na sile wiosną i jesienią. Jest kilka powodów, dla których niełatwo sobie z nim poradzić.

Rodzinne Ogrody Działkowe (ROD) to popularne i lubiane przez społeczeństwo ogródki. ROD-y są pod czujnym okiem Polskiego Związku Działkowców. Ten zrzesza łącznie blisko milion działek, z których korzystają 4 miliony Polek i Polaków. Mieszkańcom miast działki umożliwiają kontakt z naturą i własną produkcję roślinną. Wszystkim służą w integracji i zacieśnianiu więzi społecznych, w tym rodzinnych. Mogą poprzez obcowanie z zielenią poprawiać dobrostan psychiczny, a także wspomagać edukację ekologiczną.

  • Czytaj także: Jesienią ogrody działkowe zmieniają się w dymiące pola. Ta akcja ma to zmienić

Ogródki działkowe – „Dzieci wiedzą, iż marchewka nie pochodzi z Biedronki”

– Ogródki stanowią formę aktywizacji społeczeństwa, nie tylko poprzez połączoną z wypoczynkiem pracą osób starszych oraz także rekreację osób pracujących. Również młodzież i dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym podczas wizyt w ogrodach dowiadują się, iż marchewka nie pochodzi z Biedronki czy Lidla, a owoce nie rodzą się w hurtowniach – mówił SmogLabowi Wojciech Durski, prezes Okręgu Podkarpackiego PZD w Rzeszowie.

Fot. K. Urban

ROD-y niosą też szereg potencjalnych i realnych zagrożeń. Ich przeciwnicy wymieniają m.in. zamknięcie uniemożliwiające powszechne korzystanie z terenów zielonych. Mówią o niepożądanej ich zdaniem prywatyzacji. Kłopotem jest powszechne spalanie odpadów, do którego dochodzi w ogródkach.

– Nie ma żadnej kontroli. Generalnie związek działkowców prowadzi kampanie edukacyjne. Są ulotki, plakaty, artykuły w prasie działkowej – mówi nam Jerzy Bryk, Członek Rady Dzielnicy Janów Miejski- Ćmok w Mysłowicach, związany z Mysłowickim Alarmem Smogowym.

Jedną z takich akcji zainicjował w 2022 r. Polski Alarm Smogowy wraz z Okręgowym Zarządem Śląskim Polskiego Związku Działkowców. Wzięto wtedy pod lupę ok. 600 śląskich ROD-ów. Akcja miała na celu informowanie o konsekwencjach spalania liści, gałęzi oraz innych odpadów zielonych i nie tylko. Plakaty PAS dotarły do prawie 100 tys. działek.

Edukacja jest, ale czy działa?

– Natomiast ze strony zarządów ROD nie ma egzekwowania. Ale trudno się dziwić, bo to są raczej społeczne funkcje – tłumaczy Bryk.

Jednak mało kto jest chętny na konfrontację z przyzwyczajeniami, które są społecznie zakorzenione od najdawniejszych czasów. Funkcjonuje to w ramach wolontariatu i jak dotąd nie przynosi zamierzonych efektów. Nasz rozmówca dodaje, iż ogrody często są zamknięte oraz ogrodzone. W regulaminie działkowców, jak przypomina, jest obowiązek kompostowania i zakaz palenia ognisk, a choćby grilla. Za jego łamanie grozi nie tylko kara finansowa, ale choćby odebranie działki. Każda działka powinna posiadać kompostownik. Tego prawie nikt nie respektuje, więc prawo jest, ale martwe.

Fot. K. Urban

– Straż Miejska w Mysłowicach przyjeżdża na takie wezwania, ale ma utrudnione zadanie. choćby jak się tam wejdzie, często nie bardzo wiadomo, skąd się dymi. Altany, roślinność, wysokie żywopłoty, zakamarki – tak naprawdę wcale nie jest łatwo znaleźć źródło. To są duże powierzchnie – do kilkudziesięciu ha, kompleksy choćby 2 tys. działek. jeżeli ognisk jest kilkanaście, to dymu jest bardzo dużo. A znalezienie tego bez drona jest bardzo trudne. Zwłaszcza iż nie można tam wjechać samochodem – dodaje.

Sami działkowcy podchodzą do ograniczeń z dużym oporem. Większość z nich oraz osób postronnych, wdychających dym ze spalania odpadów na działkach, nie zauważa problemu. Ani łamania regulaminów, ani choćby tego, iż szkodzi to zdrowiu wszystkich dookoła.

Powszechne przyzwolenie, bo „wszyscy palą”

Podczas spaceru po jednym z wałbrzyskich ROD wyczuwamy zapach palonych odpadów. Nie widać jednak dymu. Być może ognisko tli się gdzieś, niezauważalnie zza żywopłotu. O zdanie pytamy działkowicza, który akurat grabi liście. Czy na co dzień pali śmieci w swoim ogródku?

– Tak, palę i palić będę. Moje śmieci. Moja działka – odpowiedział zapytany przez SmogLab. Nie chciał kontynuować rozmowy.

Piotr Grabowski z Mysłowickiego Alarmu Smogowego, pomysłodawca wspomnianej akcji, wyjaśniał zapytany przez SmogLab: – Działkowcy, spalając odpady roślinne, często nie mają świadomości, iż komuś może to przeszkadzać. Nie wiedzą też, iż dym ze spalania liści i gałęzi jest bardzo szkodliwy dla zdrowia. Woń spalenizny wyczuwalna jest krótko, ale szkodliwe substancje krążą w środowisku znacznie dłużej. Zatruwają także warzywa i owoce z troską uprawiane na działkach.

Pan Zygmunt, działkowicz z okolic Wałbrzycha, opowiedział nam, jakie jest jego nastawienie do takiej praktyki. – Mam ogród od 30 lat. U nas w ROD, z tego co pamiętam, od zawsze paliło się śmieci. To była norma. Kiedyś nikt nie zwracał uwagi na powietrze. Ja też paliłem, przyznaję. Od paru lat tego nie robię.

Gdy zapytaliśmy o powód zmiany, przyznał, iż uświadomiła go rozmowa z wnuczką, wtedy licealistką. – Doszedłem do wniosku, iż ma rację. Teraz staram się segregować odpady, a na działce przerabiam – co można – na kompost. Mam własny kompostownik, o tam – pokazuje.

Spalanie odpadów, czy to w piecu, czy na działce, zawsze szkodzi. Jakość powietrza, którym oddychamy jest wtedy poważnie pogarszana – nie tylko chwilowo. A to ona stanowi jedną z elementarnych składowych naszego samopoczucia i zdrowia.

  • Czytaj także: Rodzinne Ogródki Działkowe. Likwidować czy rozwijać?

Zdjęcie tytułowe: K. Urban

Idź do oryginalnego materiału