Rodzina... międzygatunkowa

niepoprawni.pl 1 rok temu

Jeśli tak dalej pójdzie fanzin political fiction z Czerskiej zapełni lukę wydawniczą, powstałą po medialnej śmierci wydawanego przez ponad trzy dekady satyrycznego dwutygodnika „Karuzela”.

6 marca 2023 r. tenże fanzin pod zarządem nadredaktora Michnika odkrył nowe. Do tradycyjnej rodziny, postulowanej przez środowiska LGBTQWERTY monopłciowej doszlusowała nowa – mędzygatunkowa. Niejaka Oktawia Kromer pisze o niej z nieukrywaną emfazą:

Miłość psa czy kota jest bezinteresowna przez całe życie, a dziecka tylko do pewnego momentu. Zwierzęta nie zaczną się kłócić o spadek czy dom po rodzicach.

– Najpierw wybrałam psiecko, Figę, potem znalazłam dla niej ojca – mówi Paulina, influencerka modowa. Jej suczka shih tzu obchodzi urodziny, adopciny, Dzień Taty. Razem z partnerem Pauliny Michałem tworzą rodzinę międzygatunkową.

– Usłyszałam raz od ginekolożki, iż mam piękną macicę i szkoda, żeby się zmarnowała. Bo jest przekonanie, iż skoro masz macicę i jajniki, to prędzej czy później będziesz miała dziecko – opowiada Aleks Makulska, copywriterka spod Warszawy. Ona nie ma ludzkich dzieci, za to mają z mężem „dzieci" psie. Mieszkają na wsi z dwoma kundelkami: Bolesławem i Florentyną. Mówią o sobie: „psi rodzice".

(…)

– Skąd określenie „psiecko"? Kiedy Figa była szczeniakiem, poszłyśmy do kawiarni z moją koleżanką i ona powiedziała: „To jest twoje psiecko" – opowiada. – Potem wymyśliłam jeszcze: „psiamaćka". A skoro tak, to powinien być też „psitaćko". I ja tego „psiego taćka" Fidze znalazłam na Tinderze.

Ludzkie dzieci? Paulina mówi, iż nigdy ich nie chciała. – Nie widzę w posiadaniu dzieci żadnych plusów. Wiem, iż byłabym skrajnie nieszczęśliwa, gdyby coś takiego mi się przydarzyło. Pamiętam, jak na jakimś weselu rodzinnym wzięłam na ręce czyjeś dziecko i padło ze strony mojej cioci to słynne: „Pasowałoby ci". Jak sukienka albo naszyjnik. Moja deklaracja, iż nie chcę dzieci, została przyjęta oczywiście z wielkim szokiem.

]]>https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,29521741,dwa-plus-psiecko-nie-maja-ludzkich-dzieci-za-to-maja-z-mezem.html]]>

Generalnie rodzina międzyrasowa to podsunięty przez GazWyb sposób na życie ludzi o ciągle jeszcze ciut konserwatywnych poglądach.

Clou artykułu stanowi wypowiedź 40 -letniej Ani z Gdańska:

– Oboje z mężem jesteśmy introwertykami. Lubimy ciszę, spokój – mówi Ania (40 l.), bibliotekarka z Gdańska. Wraz z mężem Piotrem (45 l.), programistą, mieszkają na 72 m kw. z siódemką kotów. – Ja prowadzę zajęcia z przedszkolakami, i to są bardzo fajne zajęcia, ale po godzinie czuję się przebodźcowana, mam dosyć. Więc ja się po prostu nie nadaję na rodzica. (…)

Zamiast „rodzina" Ania woli mówić o domownikach „stado". A czynnością „stadotwórczą" jest u nich w domu przede wszystkim wspólne spanie. – Koty przychodzą do nas, żeby nas poczuć i nawzajem się ogrzewać. Dlatego kupiliśmy największe łóżko, jakie było w mieście, objechaliśmy za nim cały Gdańsk.

Ania miała 35 lat, gdy uświadomiła sobie, iż nie chce mieć dzieci. Właśnie obroniła doktorat z filologii polskiej, a znajomym, u których często bywali, urodziło się dwóch synów. – Długo myślałam, iż w końcu też się na dzieci zdecydujemy, bo „tak trzeba". Ale wtedy dotarło do mnie, iż to nie ma sensu. „To" oznacza i dzieci, i moją dalszą karierę naukową. Pomyślałam, iż wolę skupić się na tym, co lubię: na moich hobby, jak pisanie opowiadań, rękodzieło. Nikomu nic nie udowadniać, po prostu sobie spokojnie żyć i się tym życiem cieszyć.

Większość jej znajomych to singielki „w ogóle niezainteresowane macierzyństwem ani choćby związkiem", więc było jej łatwiej. – Te znajome to osoby lewicujące, które nie zamykają się w tradycyjnych poglądach na rodzinę, nie mają problemów z byciem singlem, nieposiadaniem dzieci, nieheteronormatywnością – wylicza.

(ibid.)

Nowy wspaniały człowiek, jaki niewątpliwie powinien narodzić się i, w perspektywie, zastąpić Homo sapiens przynajmniej nad Wisłą dzięki dekadom starań całej zgrai „myślicieli” od Marksa począwszy na Płatek, Środzie czy innym Hartmanie [na razie] skończywszy, w najgorszym przypadku powinien zrozumieć, iż pies/kot to też osoba, jak chce pewna europarlamentarzystka.

Co jednak stanie się, gdy marchewka, ogórek czy choćby zwykła pietruszka albo rabarbar odnajdzie orędownika swojej osobowości???

Rodzina międzygatunkowa, w której zamiast „psiecka” znajdzie się „pietrusiecko”? Co prawda ciężko będzie wyjść z taki członkiem rodziny na spacer, ale… chodzenie wszak powiększa tylko ślad węglowy, co jest szkodliwe dla środowiska.

Wysiłek powoduje bowiem zwiększenie wentylacji płuc i zwiększone wydzielanie dwutlenku węgla, tego najbardziej niebezpiecznego (wg europosłanki Spurek) gazu cieplarnianego.

Więc tylko praca w domu przy laptopie, obok zaś w doniczce pietrusiecko czy ogórecko

Tak właśnie będzie wyglądał koniec lewackiego świata. Sczeźnie pomiędzy donicami z ogórkiem i sałatą...

22.04 2023

Idź do oryginalnego materiału