„Ritz” z kratami w oknach? A Polska i tak była pierwsza

niepoprawni.pl 4 dni temu

Od kilku dni w mediach (głównie niemieckojęzycznych) przewija się sprawa niejakiego Manfreda Genditzki’ego, który wskutek omyłki sądowej niesłusznie spędził w więzieniu ponad 13 lat.

I pewnie o sprawie byłoby cichosza, gdyż podobnych mu w każdym Państwie rocznie zdarza się kilka, a choćby kilkanaście. Co prawda pobyt za kratami przez ponad dekadę stanowi dość spore przewinienie, ale nasz śp. Tomasz Komenda za kratami spędził aż 18 lat. Również niewinnie.

Sprawa Genditzki’ego stała się słynna z zupełnie innego powodu. Otóż… niemiecki Skarb Państwa uznał, iż utrzymywanie przez cały ten okres niewinnego wiąże się z kosztami, którymi trzeba obciążyć uniewinnionego ostatecznie człowieka.

To choćby nie są jakieś szczególnie wygórowane pieniądze. Za 13-letni wikt i opierunek Państwo Niemieckie żąda, bagatela, tylko 100.000 euro (z niemiecka mówiąc – ojro).

Wychodzi, iż tylko jakieś marne 21 euro/dzień. Za taką kasę (ok. 90 zł) choćby w Polsce trudno by znaleźć przytulisko oferujące zarówno wikt (trzy posiłki dziennie) oraz opierunek.

Być może Genditzki miał szczęście i siedział tylko w zwykłym areszcie.

Bo gdyby, nie daj Boże, trafił na oddział dla niebezpiecznych, wówczas cena znacząco by wzrosła. A wtedy niemieccy urzędnicy wystawiliby rachunek na poziomie jakiegoś „Ritza” czy innego „Hiltona”.

Żarty na bok.

Ekscytacja powyższym przypadkiem jest wynikiem nieznajomości „dorobku orzeczniczego” naszego własnego Państwa.

Tak się bowiem dziwnie składa, iż podobnie do casusu Genditzki’ego rozumowały polskie sądy na początku lat 1990-tych, kiedy to na skalę wręcz masową przyszło wynagradzać krzywdy ludziom skrzywdzonym w czasach stalinowskich.

Do dzisiaj pamiętam, jak sąd wojewódzki (bodajże) w Łodzi zasądził odszkodowanie dla człowieka, który niesłusznie odsiedział 2 lata w stalinowskim pierdlu (trudno to coś nazywać więzieniem ze względu na warunki).

Otóż policzono jego zarobki, jakie hipotetycznie osiągnął by, gdyby nie wyrok, odjęto od nich „zaoszczędzone” koszty jedzenia i ubrania, i tak otrzymano kwotę odszkodowania.

Jeśli dobrze pamiętam było to coś około dzisiejszych 2.000,- zł. Gdyby poszkodowany chciał do sprawy nająć adwokata pewnie więcej musiałby mu zapłacić.

Najwyraźniej w wyniku jakiegoś niedopatrzenia ówczesny sąd nie odliczył jeszcze czynszu, również „zaoszczędzonego” dzięki odsiadce.

Bo wtedy okazałoby się, iż ofiara stalinowskiego terroru jeszcze musi dopłacić!

Jednocześnie ten sam sąd przyznał odszkodowanie jednemu z internowanych w stanie wojennym. I choć pozbawienie wolności trwało tylko 6 miesięcy, warunki bytowe były nieporównywalnie lepsze, niż 30 lat wcześniej, zasądzona kwota była prawie 25 razy wyższa. Ale ów pełnił właśnie istotną funkcję państwową.

To jednak dziwne nie jest. Wszak Orwell dawno już zauważył, iż wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre równiejsze.

Media przemilczają jednak to, iż Genditzki za każdy dzień niesłusznego więzienia ma otrzymać 75 euro odszkodowania.

W sumie daje to kwotę 368.400,- euro.

Ale dla niemieckiego “państwa prawa” to zbyt wysoka kwota. Dlatego postanowiono ją uszczuplić o 27%.

Czy wzorowano się na polskich rozwiązaniach z połowy lat 1990-tych trudno powiedzieć. W każdym bądź razie u nas praktyki takie poniechano.

Przynajmniej na razie.

Kto wie, czy nie wrócą w ramach „przywracania praworządności”… i coraz bardziej odklejonego budżetu.

22.12 2024

rys. pixabay

Idź do oryginalnego materiału