Kolejny polski magistrat wprowadza krótszy tydzień pracy dla swoich pracowników. Od 1 lipca urzędnicy w Szczecinku będą pracować tylko cztery dni w tygodniu, ale urząd pozostanie otwarty przez pięć dni. To może być początek rewolucji, której potrzebuje polski rynek pracy.

Fot. Shutterstock
Urzędnicy zwracają uwagę, iż praca w polskich urzędach przestała być atrakcyjna. Na jedno stanowisko nie zgłasza się już kilkanaście osób, jak to było wcześniej. Zdarza się, iż nie pojawia się nikt. Samorządy muszą obniżać kryteria, powtarzać nabory, a jakość merytoryczna pracy spada. W odpowiedzi na te problemy kolejne miasta sięgają po rozwiązanie, które jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe – czterodniowy tydzień pracy.
Szczecinek dołącza do rewolucji w czasie pracy
Jerzy Hardie-Douglas, burmistrz Szczecinku, nie ukrywa, iż decyzja o wprowadzeniu krótszego czasu pracy wynika z konieczności, a nie z zachcianki. „Uważam, iż w tej chwili praca w samorządzie przestała być konkurencyjna. Przedtem było tak, iż na jedno stanowisko zgłaszało się po kilkanaście osób, a teraz bywa tak, iż w ogóle nikt się nie zgłasza i trzeba powtarzać nabór” – tłumaczył w rozmowie z Portalem Samorządowym.
Problem dotyczy nie tylko braku chętnych do pracy. Coraz więcej doświadczonych urzędników odchodzi z magistratu w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy w sektorze prywatnym. Powstają kolejne wakaty, których nie można gwałtownie zapełnić, bo procedury naboru w urzędach są sformalizowane i czasochłonne. To błędne koło, które prowadzi do przeciążenia pozostałych pracowników i dalszego pogorszenia warunków pracy.
Od 1 lipca 2025 roku urzędnicy w Szczecinku będą pracować w systemie 35-godzinnego tygodnia, wykonując swoje obowiązki przez cztery dni. Dni wolne będą przypadać naprzemiennie – raz w miesiącu w piątek, w kolejnym w poniedziałek, co oznacza regularny przedłużony weekend. najważniejsze jest to, iż urząd pozostanie otwarty dla mieszkańców przez pięć dni w tygodniu bez żadnych zmian w dostępności usług.
Rozwiązanie może wydawać się niecodzienne, ale jego logika jest prosta. jeżeli część zespołu ma wolne w piątek, a część w poniedziałek, urząd funkcjonuje normalnie, a pracownicy otrzymują znaczną poprawę jakości życia. To nie tylko gest w stronę zatrudnionych, ale także praktyczna odpowiedź na problemy kadrowe polskich samorządów.
Leszno, Włocławek i Świebodzice już testują
Szczecinek nie jest pionierem – dołącza do grona miast, które już przetestowały krótszy czas pracy. Pierwszy był Urząd Miasta Leszna, gdzie decyzję o zmianie organizacji czasu pracy podjęto już rok temu. Początkowo w okresie wakacyjnym urząd działał w poniedziałki od 7:00 do 18:00, a od wtorku do piątku od 7:00 do 14:00. Od września 2024 roku skorygowano te godziny na 8:00-18:00 w poniedziałki i 8:00-15:00 w pozostałe dni.
Włocławek wprowadził 35-godzinny tydzień pracy od września 2024 roku. Prezydent miasta podkreślił, iż to nie tylko poprawa warunków zatrudnienia, ale element nowoczesnego podejścia do organizacji pracy. Świebodzice poszły jeszcze dalej – od 1 marca 2025 roku tamtejsi pracownicy korzystają ze skróconego czasu pracy w ramach sześciomiesięcznego pilotażu.
Doświadczenia tych miast pokazują, iż skrócenie czasu pracy nie oznacza pogorszenia obsługi mieszkańców. Wręcz przeciwnie – lepiej wypoczęci pracownicy mogą świadczyć usługi bardziej efektywnie. Kluczem do sukcesu jest odpowiednia organizacja pracy i elastyczne podejście do godzin funkcjonowania urzędu.
Pilotaż w Świebodzicach ma charakter eksperymentalny, ale zarówno burmistrz, jak i pracownicy liczą na kontynuację. jeżeli rezultaty będą pozytywne, może to przekonać kolejne samorządy do podobnych rozwiązań. Zmiana w polskich urzędach może rozprzestrzenić się znacznie szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał.
Polacy są gotowi na cztery dni pracy
Społeczne poparcie dla krótszego tygodnia pracy rośnie systematycznie. Raport „Czterodniowy tydzień pracy 2025” przygotowany przez agencję Hays Poland pokazuje, iż większość specjalistów i menedżerów uważa Polskę za przygotowaną na reformy czasu pracy. Tylko 11 procent respondentów wyraziło sprzeciw wobec wprowadzenia czterodniowego tygodnia, a kolejne 14 procent raczej nie popiera takiego rozwiązania.
Aż 55 procent uczestników badania uznało, iż Polska jest „gotowa” lub „raczej gotowa” na wdrożenie czterodniowego tygodnia pracy. To znaczący sygnał dla polityków i pracodawców, iż społeczeństwo jest otwarte na zmiany w organizacji czasu pracy.
Największe poparcie zdobył model przewidujący cztery dni pracy po osiem godzin dziennie przy zachowaniu pełnego wynagrodzenia – preferuje go 90 procent respondentów. Model z wydłużeniem dnia pracy do dziesięciu godzin zyskał aprobatę 46 procent badanych. Najmniej atrakcyjna okazała się opcja pracy przez cztery dni po osiem godzin, ale przy obniżeniu wynagrodzenia do 80 procent – zainteresowało to tylko 16 procent respondentów.
Dane pokazują, iż Polacy nie chcą pracować więcej za mniej pieniędzy, ale są gotowi na zmiany organizacyjne, które pozwolą im lepiej godzić pracę z życiem prywatnym. To jasny sygnał dla pracodawców, iż konkurencyjność na rynku pracy będzie w coraz większym stopniu zależeć od elastyczności w organizacji czasu pracy.
Pokolenie Z gotowe na ustępstwa
Młodzi pracownicy wykazują największy entuzjazm dla zmian w organizacji czasu pracy. Badania przeprowadzone przez serwis No Fluff Jobs pokazują, iż przedstawiciele pokolenia Z częściej niż inne grupy wiekowe wskazywali gotowość do oddania części urlopu wypoczynkowego w zamian za pracę cztery dni w tygodniu.
Na zmniejszenie wymiaru urlopu w zamian za skrócenie czasu pracy zgodziłoby się 37 procent Polaków. Największe zainteresowanie wykazują właśnie zetki – aż 50 procent z nich byłoby gotowych na takie zmiany. W pozostałych grupach wiekowych poparcie jest mniejsze: 35-44 lata – 41 procent, 25-34 lata – 38 procent, 45-54 lata – 34 procent, a wśród 55-64-latków tylko 26 procent.
Różnica między pokoleniami jest wyraźna i ma swoje uzasadnienie. Młodzi pracownicy, którzy wchodzą na rynek pracy, mają inne priorytety niż poprzednie generacje. Cenią sobie work-life balance i są gotowi poświęcić część tradycyjnych benefitów w zamian za więcej czasu wolnego. To może zmuszać pracodawców do rewizji swoich praktyk kadrowych.
Pomysł z większym entuzjazmem przyjmują mężczyźni (39 procent) niż kobiety (34 procent), choć różnica nie jest dramatyczna. Pokazuje to, iż skrócenie czasu pracy ma szerokie poparcie społeczne niezależnie od płci czy wieku, choć intensywność tego poparcia się różni.
Rząd szykuje ogólnopolski eksperyment
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zapowiedziało przeprowadzenie programu pilotażowego skróconego czasu pracy, który ma potrwać od 15 do 18 miesięcy. Program będzie całkowicie dobrowolny dla pracodawców, co oznacza, iż wezmą w nim udział tylko ci, którzy rzeczywiście chcą przetestować nowe rozwiązania.
Do 30 czerwca 2025 roku mają zostać opublikowane zasady dotyczące pilotażu, a w kolejnych miesiącach ruszy proces rekrutacji do programu. Oznacza to, iż jeszcze w pierwszej połowie roku poznamy szczegóły dotyczące warunków uczestnictwa, kluczowych założeń oraz modeli pracy, które będą testowane.
Ministerstwo deklaruje, iż do końca kadencji rządu, czyli do 2027 roku, wejdą w życie regulacje dotyczące skrócenia czasu pracy dla wszystkich pracowników. To ambitny plan, który może radykalnie zmienić polski rynek pracy. Doświadczenia samorządów w Lesznie, Włocławku, Świebodzicach czy Szczecinku będą cennym materiałem dla twórców ogólnokrajowych regulacji.
Pytanie brzmi, czy rząd będzie miał odwagę wprowadzić zmiany, które mogą spotkać się z oporem części pracodawców. Pilotaż ma dostarczyć danych pokazujących, iż skrócenie czasu pracy nie musi oznaczać spadku produktywności. jeżeli te dane będą pozytywne, może to ułatwić wprowadzenie systemowych zmian.