Retoryka katastrofy. Szydło powtarza stare frazy PiS

7 godzin temu
Zdjęcie: Szydło


Reakcja Beaty Szydło na podsumowanie dwóch lat rządów Donalda Tuska jest podręcznikowym przykładem problemu, z jakim Prawo i Sprawiedliwość walczy od przejścia do opozycji: dużo emocji, zero treści.

Była premier i dziś europoseł PiS postanowiła odpowiedzieć ostro, ale jej głos brzmi bardziej jak echo dawnych konferencji prasowych niż realny komentarz do sytuacji kraju. „Od dwóch lat rząd Tuska, najgorszy rząd od dekad, niszczy Polskę” – napisała. Mocne słowa, tyle iż kompletnie pozbawione nowej myśli.

Donald Tusk, podsumowując swoje dwa lata u władzy, zrobił coś, czego w PiS przez osiem lat nie potrafiono: przyznał, iż było „dobrze, chociaż bardzo trudno” i iż „bierze za to pełną odpowiedzialność”. Dodał, iż jest dumny, ale wie, iż „Polska zasługuje na jeszcze więcej”. To ton daleki od triumfalizmu, raczej próba uczciwego bilansu. Odpowiedź Beaty Szydło jest natomiast klasycznym atakiem z automatu, pozbawionym refleksji nad własnym dorobkiem i błędami PiS.

Była premier pyta retorycznie: „Z czego on jest dumny? Z zapaści służby zdrowia? Z rosnącego bezrobocia? Z zamykanych zakładów? Z powstrzymania kluczowych dla Polski inwestycji?”. Lista brzmi znajomo, bo PiS powtarza ją od miesięcy, niezależnie od danych i faktów. Problem polega na tym, iż Szydło nie próbuje choćby wyjaśnić, w jaki sposób jej własny rząd – współodpowiedzialny za stan finansów publicznych, chaos legislacyjny i kryzys w ochronie zdrowia – miałby być alternatywą. Krytyka w próżni staje się krzykiem, a nie argumentem.

Najbardziej uderza jednak pustka programowa. Beata Szydło, która przez lata była jedną z twarzy PiS, dziś nie ma nic do zaproponowania poza generalnym potępieniem wszystkiego, co robi obecna władza. „Ostatnie dwa lata to gigantyczne straty dla Polski i Polaków. To niszczenie szans rozwojowych. To po prostu dramat dla Polski” – pisze. Słowo „dramat” robi tu za substytut analizy. Nie dowiadujemy się, jakie konkretnie decyzje rządu są błędne, co należałoby zrobić inaczej i jak PiS zamierzałby to naprawić.

Ten brak treści nie jest przypadkiem, ale symptomem głębszego kryzysu. PiS, a wraz z nim Beata Szydło, funkcjonuje dziś głównie w trybie reaktywnym. Każdy ruch Tuska wywołuje automatyczną kontrę, ale bez własnej narracji i wizji przyszłości. To paradoksalne, bo partia, która przez lata zarządzała państwem, teraz zachowuje się tak, jakby nie miała żadnych doświadczeń ani wniosków z własnych rządów.

Wypowiedź Szydło pokazuje też coś jeszcze: niezdolność do zmiany języka. Ten sam ton katastrofy, te same oskarżenia, ten sam moralny absolutyzm. PiS wciąż mówi do elektoratu sprzed kilku lat, nie zauważając, iż Polska się zmieniła, a wyborcy oczekują nie tylko emocji, ale także kompetencji i konkretów. Samo powtarzanie, iż „jest dramat”, nie wystarczy, by odzyskać wiarygodność.

W efekcie reakcja Beaty Szydło nie tyle osłabia Donalda Tuska, ile obnaża bezradność PiS. Opozycja, która nie potrafi zaproponować niczego poza negacją, przestaje być realnym uczestnikiem debaty publicznej. I właśnie dlatego jej głos brzmi dziś tak, jakby nie miał już nic istotnego do powiedzenia.

Idź do oryginalnego materiału