Rękas: Filozofia artylerii rakietowej

myslpolska.info 2 lat temu

Mam tę nieuczciwą wyższość nad (prywatnie przesympatycznym) małżeństwem pp. Wielomskich, iż ja wydaną przez Myśl Polską książkę Aleksandra Dugina [1] czytałem, podczas gdy oni najwyraźniej nie, co jednak w niczym dwójce uroczych politologów nie przeszkodziło w omawianiu rzeczonego wydawnictwa.

I na tym adekwatnie całą polemikę można by zakończyć, konstatując jedynie, iż postawa „nie znam, zatem się wypowiem” (tak typowa dla polskiej blogosfery i całej pseudo-debaty publicznej) nie omija choćby tak wytrawnych analityków i znawców innych zagadnień politologicznych, jak p. red. Magdalena Ziętek-Wielomska i kol. prof. dr hab. Adam Wielomski. A jednak, zamiast mych współautorów z Konserwatyzm.pl, towarzyszy walk o polityczny racjonalizm i polski interes narodowy zmyć prostym odesłaniem do lektury PRZED pisaniem kolejnych recenzji – pozwolę sobie zwrócić ich uwagę na pewien zabawny paradoks. Otóż zwłaszcza kol. Adam, gdyby jednak po „Manifest Wielkiego Przebudzenia i pisma czasu wojny” kiedyś sięgnął – odkryłby w pismach Aleksandra Gielewicza znaczące wsparcie teoretyczne i ideowe dla własnej krytyki Wielkiego Resetu, a zwłaszcza tej jego finalnej części, która odnosi się do ostatecznego rozprawienia z człowieczeństwem jako takim.

Dugin bowiem to nie jakiś tam kolejny krytyk najbardziej tylko wynaturzonych aspektów globalnego liberalizmu, ale filozof wykreślający wyraźną linię łączącą wszystkie dewastacyjne i antyludzkie nurty, zbudowane już na pierwotnym buncie nominalizmu przeciw tradycji Platona, Arystotelesa i św. Tomasza. Tak! Dugin, ten straszny rasputinopodobny prorok, chcący nas zdaniem prof. Wielomskiego furt przechrzczać na prawosławie – uznaje wartość zachodniej scholastyki, dostrzegając w niej ważnego sojusznika przeciw temu, co dziś znamy jako liberalizm, a co jutro będzie posthumanizmem, zastępującym osobę ludzką przez dziwaczny konglomerat wirtualnej rzeczywistości i bezpłciowych, zezwierzęconych jednostek bez adekwatności. Adamie, jeżeli ktoś w pełni rozumie Twoje kapitalne ostrzeżenie przez wizją Harariego (za które spotkało Cię tyle niezasłużonych polskich internetowych ataków) – to tym kimś jest właśnie Aleksander Dugin, dochodzący do niemal identycznych wniosków, tyle iż badając raczej degenerację filozofii niż samej widzialnej polityki i ideologii. Dystansujesz się zatem, Drogi Kolego, od swego najbardziej oczywistego sojusznika.

Prawosławny spisek fana „W malowanym chruśniaku”?

Jasne, iż Dugin rozumuje w kategoriach imperialnych, tyle, iż akurat prof. Wielomski wie przecież znakomicie, iż imperialny to nie to samo, co imperialistyczny. Skoro rozmawiamy poważnie, a nie pod poziomem facebookowych pochrumkań – to przecież takich oczywistości tłumaczyć nie trzeba. Idea rosyjska jest ideą imperialną i cywilizacyjną, bo też rosyjskość (ewoluująca w swoim czasie podobnie jak tożsamość narodu politycznego Rzeczypospolitej) – nie jest etnicznością, jest pojęciem szerszym, tyleż pojemnym, co nie zainteresowanym w dalszym wchłanianiu bytów obcych kulturowo.

Kol. Adam chyba tylko żartem rozwodzi się więc, jak to „Dugin najchętniej przechrzciłby nas na prawosławie”, choć przecież wie znakomicie, iż nikt, a już najmniej związany z ruskim starowierstwem Aleksander Gielewicz, nie miałby choćby ochoty zawracać sobie tym głowy. A iż Dugin, usilnie dopytywany PRZED ĆWIERĆWIECZEM co z polskiej myśli i praktyki politycznej ceni, wymienił m.in. Hoene-Wrońskiego i zadrużan? Cóż, to znaczy tylko i aż, iż się orientuje i szanuje akurat to, co jest oryginalne i autentycznie polskie… Nota bene Aleksander Gielewicz zna też i ogromnie ceni Leśmiana, nie oznacza to jednak przecież, iż diabolicznie chce napaść na Polskę celem zastąpienia wszystkich ulic Mickiewicza alejami autora „Napoju cienistego”.

Jak nam zohydzić polonofili

Bądźmy bowiem poważni. Nie wiem niestety skąd p. red. Magdalena Ziętek-Wielomska wie na pewno i z taką kategorycznością, iż akurat tylko i wyłącznie wywiad Dugina dla „Frondy” z 1998 r. zawiera jego „prawdziwe poglądy”, a już np. 24 tomy swego opus magnum, „Noomachii”, Aleksander Gielewicz napisał widać tylko dla zgrywy i odwrócenia uwagi od najważniejszej w życiu rozmowy z kol. red. Górnym. Rozumiem jednak, iż gdy się przeczytało jedną rzecz, to warto jej być wiernym w dalszej karierze naukowej, niczym opisana przez Dmowskiego żona doktora Piętki. Znam taką postawę badawczą i w żadnym razie nie ośmieliłbym się jej krytykować. Na tej samej przecież zasadzie do dziś pokutuje hasło, iż „Dugin chce zniszczenia Polski!”, co jest wszak drobnym formalnie, ale zasadniczym zniekształceniem jego skrajnie pro-polskiego wezwania, byśmy we własnym, dobrze pojmowanym interesie przestali stanowić część opasającego Rosję łańcucha imperialistycznej agresji. Poparcie wyzwolenia Polski zostało jednak nieznającym już rosyjskiego Polakom przedstawione jak śmiertelne zagrożenie, a wiadomo, gdy coś groźne – to i czytać nie warto, bo po co się bać i stresować bardziej…

Praktyka filozofii

Jednak zainteresowani pewnym poszerzeniem horyzontów i bazy badawczej mogą chyba bez strachu (i bez oglądania się na „recenzje” nieczytatych…) po książki Dugina sięgać, skoro już staraniem najpierw Wydawnictwa Revolta, a w tej chwili Domu Wydawniczego Myśl Polska są wydawane po polsku. Zachęcam do tego szczególnie kol. prof. dra hab. Wielomskiego, bo wiem doskonale co go zraża w Duginie (bez lektury, acz prawdopodobnie po pobieżnym przejrzeniu). Adam nie znosi egzaltacji, odrzuca go wszelkie wyraźne zaangażowanie, pamiętam doskonale, jak przed laty na jednym z Konwentów Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego nie mógł znieść pewnej modlitwy wznoszonej w zapamiętaniu przez naszych ówczesnych kolegów, a w której roiło się od aktów strzelistych, oddań i samobiczujących figur stylistycznych.

Dowolny tekst podejrzewany o emocje jest przez wydawcę Konserwatyzm.pl z miejsca odrzucany, tak bardzo Adam wierzy we własny dystans do wszelkich poruszanych zagadnień. I znowu jednak – jest to nieporozumienie. Dugin się nie zapamiętuje. Nie myli marzeń z rzeczywistością. To ideolog – WIĘC praktyk, bo doskonale rozumie, iż dzisiejszą filozofią stosowaną Rosji, jest ta „pisana przez artylerię rakietową”. Choć też by wiedzieć po co strzelać – wyznaczony musi być nie tylko cel dla rakiet, ale i cel ideologiczny, a więc ustanowiony przez własną szkołę myślenia, własną filozofię, własne wszystko, będące czym innym niż tylko rosyjska podróbka BigMaca czy chińska kopia Rolls-Royce’a. Przepraszam, ale czy ktokolwiek w ogóle w Polsce zastanawia się nad alternatywą dla liberalizmu? Czy Adam, ostrzegając przed likwidacją człowieczeństwa, pisze już tylko nekrolog dla ludzkości, czy jednak jeszcze sądzi, iż coś można uratować? Bo może, jak przyznał ostatnio, naprawdę nie widzi już sensu pisania i komentowania czegoś nowszego od Innocentego III?

Poputczicy

To prawda, Dugin pisze, powtarza, mówi jak uważa, iż powinna być prowadzona polityka rosyjska, nie twierdzi jednak, iż taką ona jest, ani tym bardziej nie kusi się o radzenie innym jak mają rozwiązywać własne problemy. Dla przykładu – znowu podobnie jak Adam, acz mniej ślepo i mniej… emocjonalnie Aleksander Gielewicz aprobatywnie komentował niegdyś niektóre działania Donalda Trumpa. Nigdy jednak nie tracił z oczu ograniczeń jego prezydentury, jak i anachroniczności starego paradygmatu realizmu międzynarodowego wobec obecnego etapu globalizacji. Podobnie zresztą rzecz się ma z porządkiem suwerennych państw narodowych. Niestety, ale w dzisiejszym świecie również i one traktowane są jako przeżytek, zużyty w okresie przejściowym, na drodze do Rządu Światowego. Adam Wielomski, oświecony narodowiec ma tego przecież taką samą świadomość jak eurazjata Dugin, stojący na gruncie Idei Rosyjskiej, a więc imperialno-cywilizacyjnej. Obaj bronią tego, co naturalne dla ich narodów – polskiej etniczności i rosyjskiego ethnosu. Obaj, a my z nimi – mamy tego samego wroga, posthumanizm i choćby nie współpracując musimy dostrzegać, iż aktywność Rosji, Chin, a także Iranu i innych obiektywnie zwalnia, a choćby stara się odwrócić procesy zabójcze także dla Polski i polskości. Nie będąc zatem tym samym – jesteśmy przynajmniej poputczikami, towarzyszami drogi, niekonieczni wiodącej do tego samego celu.

Tylko nie bójmy się zacząć od czytania.

Konrad Rękas

[1] A. Dugin, Manifest Wielkiego Przebudzenia i pisma czasu wojny, M. Piskorski (tłum.), Warszawa 2022.

Idź do oryginalnego materiału