Reductio ad Tuskum!

2 tygodni temu

Debata publiczna w naszym kraju, podobnie jak w innych krajach, dawno straciła walor rzeczowości i opiera się na generowaniu coraz bardziej toksycznych emocji. Za każdym razem, gdy politycy, dziennikarze, czy inni eksperci nie mają pomysłu w jaki sposób obronić coś, co do obrony się nie nadaje, sięgają po „reductio ad” i w tym miejscu można wpisać dolne nazwisko lub słowo. Hitler, Stalin, Putin, Rosja, naziści i faszyści są stałymi punktami zestawu, ale od wielu lat na swoją pozycję pracuje Donald Tusk.

Jest to zjawisko dziwne, bo tak naprawdę polega na odwróceniu pojęć. Donald Tusk nie jest ani Hitlerem, ani Stalinem, do Putina też mu wszystkiego brakuje, ale ciężko pracuje nad własną redukcją. Najważniejsze problemy polityczne, społeczne i ideologiczne, aktualny premier sprowadza do bzdurnych komentarzy na portalu „X” i konferencjach prasowych, słowem uprawia „trolling”. Nie jest to zarzut publicystyczny, ale cała seria konkretów od najczęściej wypominanych 100 obietnic bez pokrycia, przez CPK, aż po „terror praworządności”. Odbiór społeczny tych „wrzutek” jest coraz bardziej negatywny, jednak Donald Tusk wyciągnął ze wszystkich krytycznych sygnałów adekwatny dla polityków wniosek!

Jeśli coś się nie sprawdza albo kompletnie rozmija z osiągnięciem zamierzonego celu, to trzeba robić jeszcze więcej tego samego, z jeszcze większą żarliwością. Donald Tusk poszedł dokładnie tym tropem i zorganizował konferencję „ad Tuskum”, na której połączył socrealistyczną samokrytykę Adama Bodnara z dyktatorskim okiem nadzorującym najważniejsze sprawy „w tym kraju”. Co z tego wyszło? A co mogło wyjść, prócz groteski i kolejnego odcinka mydlanej opery! Precyzyjnie rzecz ujmując doszło do redukcji przekazu, który dociera do coraz węższej grupy fanatyków:

Musze państwu powiedzieć, też trochę jako historyk interesujący się historią polityczną Europy… Zakres rozliczeń, a także odpowiedzialności, już powoli także odpowiedzialności karnej, ludzi władzy, którzy nadużyli władzy przeciwko ludziom, on jest największy od kilkudziesięciu lat, biorąc pod uwagę całą Europę. Tylko rozliczenia powojenne Niemiec, mówię Norymberga i jej konsekwencje. I Jugosławia po wojnie jugosłowiańskiej… One są oczywiście nieporównywalne. Natomiast rozliczenia nieprawidłowości i nadużyć ze strony władzy w wyniku zmiany władzy po demokratycznych wyborach, są w Polsce największe w porównaniu do jakichkolwiek zdarzeń w Europie w ostatnich kilkudziesięciu latach.

W podobnych okolicznościach człowiek zwykle zapomina języka w gębie, bo poziom wyreżyserowanego absurdu jest nieprzyswajalny, ale zdarzają się też reakcje bardzo przytomne. Nieoczekiwanie taką reakcją popisał się Łukasz Schreiber, który przeszedł prawdziwe „piekło mężczyzn” w związku z aktywnością swojej byłej żony.

Kiedy chodziłem do szkoły średniej i ktoś wygadywał straszne bzdury, to czasem z kolegami mówiliśmy:

„Lecz się na nogi, bo na głowę za późno”. pic.twitter.com/DnmJxuubMh

— Łukasz Schreiber (@LukaszSchreiber) September 6, 2024

Wydaje się, iż to mało oryginalna diagnoza, ale komplikacje zaczynają się w fazie terapii. Pacjent z pewnością nie będzie chciał się poddać leczeniu na oddziale pod ścisłym nadzorem, jak również nie przyjmie do wiadomości, iż może zagrażać sobie i innym. Wniosek z tego taki, iż w najgorszym przypadku do końca kadencji będziemy musieli żyć ze świadomością, kto nami rządzi. Za to nadzieja w tym, iż Donald Tusk ostatecznie się zredukuje i poza Donaldem Tuskiem nikt Donaldem Tuskiem przejmował się nie będzie.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału