Od dłuższego czasu jakoś dziwnie się czuję i mam dylemat ze zrozumieniem działań nowego zarządu dzielnicy. Ludzie Ci są dla mnie z zasady wrogami politycznymi, (choć w samorządzie nie powinno być polityki, ale jednak jest i czy chcemy czy nie to ktoś musiał wygrać a ktoś przegrać). Piszę z pozycji przegranego, ale czuję podskórnie, iż ten wygrany wcale nie ma, z czego się cieszyć. Jak widzę jak się stara i intensywnie pracuje nasz burmistrz to pomimo tego, iż powinienem mu jeszcze podstawiać nogi to mi go żal a dlaczego żal - bo okazał się być wyrozumiały i ludzki, (o co go wcześniej o to nie podejrzewałem) i na dokładkę nawet, jako wróg bardziej mnie rozumie i traktuje poważnie niż moi dotychczasowi "przyjaciele". Radzi sobie nad wyraz dzielnie i poświęca niemiłosiernie dużo czasu w pracę aż się boję, iż kiedyś to może się źle skończyć - nikt nie jest z żelaza. Ostatnio miałem trochę czasu, więc zacząłem śledzić poczynania naszych radnych i zajrzałem na stronę Urzędu Dzi