Radosław Sikorski znowu nie brał jeńców. Kiedy Sławomir Mentzen, lider Konfederacji, po raz kolejny postanowił urządzić popis swojej prorosyjskiej narracji, szef MSZ odpowiedział mu prosto, ostro i bez owijania w bawełnę.
Mentzen napisał w mediach społecznościowych: „Jeśli Ukraina chce mieć Starlinka, to niech sobie za niego zapłaci. Nie widzę powodu, żebyśmy my mieli za to płacić. Pieniądze polskich podatników powinny iść na potrzeby Polaków!” – to brzmi jak żywcem wyjęte z instrukcji propagandy Putina. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Radosław Sikorski uderzył w samo sedno: „Pomagając Ukrainie trzymamy armię Putina zdala od naszych granic, co jest w interesie, także finansowym, polskiego podatnika. Polityka zagraniczna jest trudniejsza niż tabliczka mnożenia.”
Sikorski nie zostawił suchej nitki na propagandystach, którzy w imię taniego populizmu próbują wmówić Polakom, iż wspieranie Ukrainy to fanaberia. „Putinowscy propagandyści zachwyceni decyzjami o ograniczaniu pomocy dla Ukrainy i Ukraińców. Nie gratuluję” – dodał.
I trudno się z nim nie zgodzić. Mentzen udaje, iż broni portfela Polaków, a w rzeczywistości gra dokładnie w taką samą grę, jaką w Moskwie rozpisują dla swoich marionetek. Bo przecież każdy, kto ma odrobinę rozsądku, wie, iż jeżeli Ukraina przegra, to następne w kolejce będziemy my. Wtedy koszty – także w złotówkach, a może i w życiu – będą niewyobrażalnie wyższe.
Sikorski przypomniał brutalną prawdę: tanie hasełka Mentzena są łatwe do powtarzania, ale polityka zagraniczna to nie festyn w Pcimiu. To poważna gra o bezpieczeństwo całego państwa. A w tej grze Mentzen ustawia się w roli pożytecznego idioty Putina.