Rachunki spadną choćby o kilkaset złotych miesięcznie? Prezydent pokazał, jak to zrobi i podpisał się pod projektem

2 godzin temu

Karol Nawrocki złożył w Sejmie projekt ustawy, która ma obniżyć rachunki za prąd dla wszystkich gospodarstw domowych. Przeciętna rodzina miałaby płacić o około jedną trzecią mniej niż teraz. Koszt dla państwa? Około 14 miliardów złotych rocznie. Do tego dochodzi obcięcie zysków państwowych spółek energetycznych. Prezydent twierdzi, iż warto, bo Polacy płacą za prąd zbyt dużo.

Fot. Warszawa w Pigułce

Cztery zmiany, które mają obniżyć rachunki

Projekt opiera się na czterech głównych filarach. Pierwszy to całkowita likwidacja opłat, które dziś są wliczone w każdy rachunek za energię. Znikną opłata na odnawialne źródła energii, opłata mocowa, kogeneracyjna i przejściowa. Dla przeciętnego gospodarstwa domowego to kilkadziesiąt złotych miesięcznie, które po prostu znikną z faktury.

Drugi element to ograniczenie systemu certyfikatów, który również podnosi cenę prądu. Te dwa pierwsze rozwiązania mają być sfinansowane z przekierowania pieniędzy z systemu handlu emisjami ETS. w tej chwili wpływy z ETS trafiają do budżetu państwa i są wydatkowane na różne cele. Według pomysłu prezydenta miałyby trafiać bezpośrednio na pokrycie kosztów zniesienia opłat.

Trzeci filar to obniżenie opłat dystrybucyjnych. To ta część rachunku, która trafia do spółek energetycznych za przesyłanie prądu do naszych domów. Nawrocki proponuje, żeby te opłaty były niższe, co bezpośrednio zmniejszy przychody firm takich jak PGE, Enea czy Tauron. Wszystkie te spółki należą do Skarbu Państwa, więc ich niższe zyski oznaczają mniejsze wpływy dla budżetu.

Czwarty pomysł to drastyczne obcięcie VAT na energię elektryczną. Dziś wynosi on 23 procent — jeden z najwyższych w Europie. Nawrocki chce go obniżyć do zaledwie 5 procent. To największa pozycja kosztowa całego projektu, bo sama obniżka VAT to wydatek budżetu rzędu kilku miliardów złotych rocznie.

Ile zaoszczędzi typowa rodzina

Gdyby wszystkie cztery zmiany weszły w życie, przeciętne gospodarstwo domowe płaciłoby za prąd o około 30 do 35 procent mniej niż obecnie. Dla czteroosobowej rodziny zużywającej około 2000 kilowatogodzin rocznie oznaczałoby to oszczędność rzędu 600 do 800 złotych rocznie. To mniej więcej 50 do 70 złotych miesięcznie.

Największą ulgę odczułyby rodziny, które zużywają dużo energii — na przykład te, które ogrzewają dom prądem lub mają klimatyzację. Im wyższe zużycie, tym większa oszczędność w złotówkach. Z kolei pojedyncze osoby mieszkające w małych mieszkaniach zaoszczędziłyby proporcjonalnie mniej, bo ich rachunki są i tak niższe.

Warto pamiętać, iż obniżka dotyczyłaby tylko energii elektrycznej. Rachunki za gaz nie zmieniłyby się wcale. To ważne, bo wiele rodzin płaci więcej za ogrzewanie gazem niż za prąd. Projekt nie rozwiązuje też problemu rosnących kosztów ciepła sieciowego, z którego korzystają mieszkańcy wielu bloków.

Skąd państwo weźmie 14 miliardów złotych

Tutaj zaczyna się problem. Całkowity koszt projektu to około 14 miliardów złotych rocznie. Część ma pochodzić z przekierowania pieniędzy z ETS, ale to tylko fragment potrzebnej kwoty. Reszta oznacza po prostu mniejsze wpływy do budżetu państwa. Niższy VAT to mniej pieniędzy z podatków. Niższe zyski spółek energetycznych to mniejsze dywidendy dla Skarbu Państwa.

Dla porównania — 14 miliardów złotych to niemal cały roczny budżet Policji. To też więcej niż Polska wydaje rocznie na wszystkie sądy i prokuraturę razem wzięte. W praktyce oznacza to, iż gdzieś indziej trzeba będzie coś uciąć albo znaleźć nowe źródło dochodów.

Prezydent nie wskazał w projekcie, skąd dokładnie mają pochodzić brakujące pieniądze. To będzie problem dla rządu i parlamentu, jeżeli projekt miałby wejść w życie. Przy obecnym deficycie budżetu na poziomie 7 procent PKB trudno znaleźć 14 miliardów złotych bez bolesnych cięć w innych obszarach lub podnoszenia innych podatków.

Nie pierwszy kosztowny pomysł prezydenta

Kilka dni przed pokazaniem projektu o cenach energii Nawrocki zaproponował też podwyżkę najniższych emerytur o 150 złotych miesięcznie. Koszt tego pomysłu to kolejne 3 miliardy złotych rocznie. W uzasadnieniu zapisano, iż pieniądze znajdą się dzięki wyższym wpływom z VAT spowodowanym inflacją.

Razem oba projekty kosztowałyby budżet około 17 miliardów złotych rocznie. To ogromna kwota, biorąc pod uwagę, iż Polska ma dziś jeden z najwyższych deficytów budżetowych w Unii Europejskiej. Finansowanie takich wydatków bez cięć gdzie indziej lub nowych podatków wydaje się niemożliwe.

Co to oznacza dla systemu energetycznego

Polska jest teraz w szczególnie trudnym momencie. Stare elektrownie węglowe kończą swój żywot i trzeba je zastąpić nowymi źródłami energii. Jednocześnie trzeba rozbudowywać sieci przesyłowe, żeby obsłużyć rosnące zapotrzebowanie na prąd i nowe farmy wiatrowe czy solarne. To wszystko kosztuje dziesiątki miliardów złotych.

Ktoś musi za te inwestycje zapłacić. Do tej pory koszty były rozłożone między konsumentów przez rachunki, spółki energetyczne przez ich zyski oraz częściowo budżet państwa. Projekt Nawrockiego zakłada, iż konsumenci i spółki zapłacą mniej. Pytanie, kto pokryje różnicę i kto sfinansuje niezbędne inwestycje.

Jeśli spółki energetyczne będą miały niższe przychody, trudniej będzie im kredytować się na budowę nowych elektrowni. jeżeli budżet będzie miał 14 miliardów złotych mniej rocznie, trudniej będzie dotować transformację energetyczną. W praktyce oznacza to, iż albo inwestycje się opóźnią, albo trzeba będzie znaleźć pieniądze gdzie indziej.

Czy projekt ma szansę przejść przez parlament

To najważniejsze pytanie. Prezydent ma inicjatywę ustawodawczą i Karol Nawrocki z tego prawa korzysta. Nie oznacza to jednak, iż jego pomysły wejdą w życie, bo musi je przyjąć parlament. Rząd już zapowiedział sceptyczne podejście, wskazując na ogromne koszty budżetowe. Opozycja z kolei może być zainteresowana wsparciem projektu ze względów politycznych — nikt nie chce być tym, kto zagłosował przeciw obniżce rachunków.

Możliwe są też kompromisy. Parlament może przyjąć część pomysłów, a inne odrzucić. Na przykład można zlikwidować część opłat, ale zachować wyższy VAT. Albo obniżyć VAT tylko symbolicznie, zamiast z 23 do 5 procent. Każda zmiana w projekcie przełoży się na mniejszą lub większą oszczędność dla gospodarstw domowych i mniejszy lub większy koszt dla budżetu.

Niezależnie od tego, co się stanie, temat cen energii na pewno zostanie w polskiej polityce na dłużej. Polacy faktycznie płacą za prąd coraz więcej, a polski przemysł ma jedne z najwyższych kosztów energii w Europie.

Idź do oryginalnego materiału