Rachunki grozy wracają. choćby 50% podwyżki za ogrzewanie. Spółdzielnie już rozsyłają nowe naliczenia

9 godzin temu

Wielu mieszkańców bloków z nadzieją czekało na rządowe wsparcie w postaci bonu ciepłowniczego, licząc, iż pomoże on przetrwać zimę. Rzeczywistość okazuje się jednak brutalna. Zanim pieniądze z pomocy w ogóle trafią na konta (o ile w ogóle się zakwalifikujesz), w skrzynkach na listy lądują pisma ze spółdzielni. Prognozy są bezlitosne: w niektórych miastach opłaty za ciepło wzrosną choćby o połowę. „Zimny prysznic” to mało powiedziane – dla domowych budżetów to trzęsienie ziemi.

Fot. Shutterstock

Końcówka roku 2025 i początek 2026 zapowiadają się wyjątkowo trudne dla lokatorów budynków wielorodzinnych. Po okresie relatywnego spokoju i zamrożonych cen energii, rynek upomina się o swoje. Spółdzielnie mieszkaniowe w całej Polsce aktualizują stawki zaliczek na centralne ogrzewanie. Niestety, w większości przypadków korekty te są drastyczne i oznaczają konieczność głębszego sięgnięcia do kieszeni. W tle tego finansowego dramatu rozgrywa się chaos związany z bonem ciepłowniczym, który miał być ratunkiem, a dla wielu okazał się biurokratyczną pułapką nie do przejścia.

Eksperci nie mają złudzeń – era taniego ciepła systemowego definitywnie się skończyła, a obecne podwyżki to efekt urealnienia kosztów, które przez długi czas były sztucznie zaniżane przez tarcze ochronne. Teraz, gdy osłony znikają lub stają się bardziej selektywne, mieszkańcy zderzają się z rynkową rzeczywistością.

Listonosz przynosi podwyżki. Gdzie zapłacimy najwięcej?

W ostatnich tygodniach zarządy spółdzielni w całej Polsce gorączkowo przeliczają koszty. Wnioski są alarmujące. Wiceprezesi i główni księgowi nie mają wyjścia – muszą podnieść zaliczki, by uniknąć sytuacji, w której wiosną mieszkańcy dostaną dopłaty sięgające kilku tysięcy złotych. Lepiej płacić więcej co miesiąc, niż zbankrutować przy rozliczeniu rocznym – to brutalna logika, którą kierują się zarządcy.

Dane Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych mrożą krew w żyłach. W skali kraju podwyżki są zróżnicowane, ale w wielu miejscach drastyczne. W 14 dużych spółdzielniach wzrosty opłat mają przekroczyć barierę psychologiczną 50 procent. To oznacza, iż jeżeli dotychczas płaciłeś za ogrzewanie 300 zł miesięcznie, teraz rachunek może skoczyć do 450 zł lub więcej.

Gdzie sytuacja wygląda najgorzej? Na „czarnej liście” podwyżek znalazły się m.in.:

  • Ruda Śląska (Rudzka SM): Mieszkańcy muszą przygotować się na skokowy wzrost kosztów.
  • Człuchów: Lokatorzy już sygnalizują obawy o płynność domowych budżetów.
  • Bytom: Mimo bliskości surowców energetycznych, ciepło drożeje tam w zastraszającym tempie.
  • Zdzieszowice: Prognozy nie pozostawiają złudzeń co do skali podwyżek.

Marek Szymanek, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Czechów” w Lublinie, w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje wprost: „Ciepło jest w tej chwili największym kosztem w użytkowaniu lokalu. W naszej spółdzielni oszacowaliśmy wzrost kosztów między 30 a 40 proc. I właśnie dlatego już zwiększyliśmy zaliczki dla naszych mieszkańców po to, żeby później nie było tak, iż nie będziemy mieli czym zapłacić dostawcy ciepła”.

Systemowy absurd. Sąsiedzi płacą tyle samo, a pomoc dostanie tylko jeden

W obliczu tak gigantycznych podwyżek, oczy wszystkich zwróciły się w stronę rządowego wsparcia. Bon ciepłowniczy miał być plastrem na tę ranę. Okazuje się jednak, iż konstrukcja tego świadczenia jest pełna luk, które wykluczają tysiące potrzebujących. I nie chodzi tu tylko o dochody.

Aby otrzymać wsparcie (od 500 do 1750 zł za drugą połowę 2025 r.), trzeba spełnić dwa kryteria. Pierwsze to dochód (maksymalnie 3272,69 zł w gospodarstwie jednoosobowym lub 2454,52 zł na osobę w wieloosobowym). Drugie kryterium jest techniczne i dla wielu niezrozumiałe: cena ciepła systemowego nie może przekraczać 170 zł za gigadżul (GJ).

Tutaj zaczyna się prawdziwy dramat. Okazuje się, iż w obrębie jednego osiedla, a choćby jednego bloku, ceny ciepła mogą być różne w zależności od tego, do jakiego węzła cieplnego podłączona jest klatka schodowa. Media obiegła historia z ulicy Króla Rogera 1 w Lublinie. To podręcznikowy przykład urzędniczego absurdu.

W tym samym bloku lokatorzy mieszkań od numeru 1 do 179 nie dostaną ani grosza wsparcia, choć ich dochody są niskie. Dlaczego? Bo są podłączeni do węzła grupowego, gdzie cena za gigadżul (wyliczona przez LPEC) wynosi 169,24 zł. Zmieszczają się w limicie, więc system uznaje, iż „mają tanio” i pomoc im się nie należy.

Tymczasem ich sąsiedzi z ostatniej klatki (numery od 180 do 224) korzystają ze zmodernizowanego węzła indywidualnego. Tam cena wynosi 173,64 zł za GJ. Przekraczają próg 170 zł, więc… kwalifikują się do bonu! Różnica w cenie ciepła jest minimalna (4 złote), ale skutek jest taki, iż jedni dostaną kilkaset złotych wsparcia, a drudzy zostaną z niczym, mimo iż mieszkają pod tym samym dachem.

Dostawca ten sam, a 60% ludzi zostaje na lodzie

Przedstawiciele firm ciepłowniczych rozkładają ręce, tłumacząc, iż to nie ich wina, a skomplikowanej struktury taryfowej. Teresa Stępniak-Romanek, rzeczniczka lubelskiego LPEC, wyjaśnia, iż różnice wynikają z technicznego sposobu dostarczania ciepła i własności infrastruktury. To jednak marne pocieszenie dla emeryta, który dowiaduje się, iż nie dostanie pieniędzy, bo jego węzeł cieplny jest „zbyt tani” o kilkadziesiąt groszy, podczas gdy czynsz i tak rośnie o 30 procent.

Statystyki są brutalne. Lubelskie przedsiębiorstwo doprowadza ciepło do 2650 bloków. Z wyliczeń wynika, iż mieszkańcy tylko około 40 proc. z nich spełniają kryterium cenowe uprawniające do bonu. Oznacza to, iż 60 proc. lokatorów – choćby jeżeli żyje w skrajnym ubóstwie – odbije się od ściany przy składaniu wniosku. System nie widzi ich problemu, bo na papierze ich ciepło jest „tanie”. W rzeczywistości jednak podwyżki zaliczek dotykają wszystkich po równo.

Dlaczego jest tak drogo? To nie koniec złych wieści

Wielu mieszkańców zadaje sobie pytanie: skąd te podwyżki, skoro ceny węgla i gazu na rynkach światowych ustabilizowały się względem szczytu kryzysu? Odpowiedź jest złożona i niestety nie napawa optymizmem na przyszłość.

Po pierwsze, kończy się okres ochronny. Przez ostatnie lata ceny były sztucznie mrożone przez państwo, a różnicę firmom ciepłowniczym dopłacał budżet. Teraz wracamy do stawek rynkowych. Po drugie, koszty emisji CO2 (system ETS) wciąż są gigantycznym obciążeniem dla polskiego ciepłownictwa, opartego w dużej mierze na węglu. Każda tona spalonego węgla to konieczność zakupu drogich uprawnień do emisji, co ostatecznie ląduje na naszym rachunku w rubryce „podgrzanie wody” i „co”.

Spółdzielnie, podnosząc zaliczki o 30-50 proc., działają asekuracyjnie. Boją się, iż jeżeli zima będzie sroga, a ceny paliw drgną, na wiosnę staną przed widmem bankructwa lub koniecznością windykacji gigantycznych dopłat od mieszkańców. Dla lokatorów oznacza to jednak, iż domowy budżet musi zostać zrewidowany natychmiast.

Co to oznacza dla Ciebie? Sprawdź zanim zapłacisz

Sytuacja na rynku ciepła jest dynamiczna i niebezpieczna dla Twojego portfela. Oto konkretne kroki, które musisz podjąć, by nie dać się zaskoczyć:

1. Nie wyrzucaj pisma ze spółdzielni do kosza

Wielu z nas ma nawyk ignorowania korespondencji administracyjnej. Tym razem przeczytaj ją dokładnie. Sprawdź nową stawkę zaliczki na CO (centralne ogrzewanie) i CW (ciepłą wodę). jeżeli podwyżka wydaje Ci się absurdalna, masz prawo poprosić spółdzielnię o kalkulację. Pamiętaj jednak, iż zaniżanie zaliczek na własną prośbę to broń obosieczna – w maju przy rozliczeniu rocznym możesz dostać rachunek na kilka tysięcy złotych.

2. Zweryfikuj swoje szanse na bon (do 15 grudnia!)

Mimo całego zamieszania, warto sprawdzić, czy przysługuje Ci bon ciepłowniczy. Termin składania wniosków za II połowę 2025 roku mija bezpowrotnie 15 grudnia.

Krok 1: Policz dochód (limity: 3272,69 zł dla singla, 2454,52 zł na osobę w rodzinie).

Krok 2: Zadzwoń do spółdzielni i zapytaj wprost: „Jaka jest cena ciepła za GJ w moim bloku dla celów bonu ciepłowniczego?”. jeżeli usłyszysz kwotę powyżej 170,03 zł (średnia cena z rekompensatą) – składaj wniosek w gminie lub przez mObywatel. Gra jest warta świeczki, bo do zgarnięcia jest choćby 1750 zł.

3. Przykręć głowicę, uszczelnij okna

To brzmi banalnie, ale przy podwyżkach rzędu 50 proc., każdy stopień Celsjusza w mieszkaniu ma znaczenie finansowe. Sprawdź szczelność okien (wymiana uszczelek to grosze w porównaniu z rachunkiem). Nie zasłaniaj grzejników meblami czy zasłonami. jeżeli masz podzielniki ciepła, racjonalne gospodarowanie temperaturą to jedyny sposób, by realnie obniżyć ten koszt.

4. Przygotuj się na styczeń

Pamiętaj, iż bon ciepłowniczy to rozwiązanie tymczasowe. Od 2026 roku rusza kolejna tura wniosków, ale zasady rynkowe pozostaną bezlitosne. jeżeli Twój budżet ledwo się spina, już teraz warto poszukać oszczędności w innych obszarach, bo czynsz od nowego roku pożre znaczną część Twojej pensji lub emerytury.

Idź do oryginalnego materiału