Putin, Łukaszenka i ziemniaki. Substytucja importu mści się na Kremlu

1 dzień temu
Zdjęcie: https://www.euractiv.pl/section/rolnictwowpr/news/putin-lukaszenka-i-ziemniaki-substytucja-importu-msci-sie-na-kremlu/


Władimir Putin walczy z „ziemniaczanym” problemem, z którym nie potrafi już sobie poradzić choćby jego sojusznik – Białoruś. Tamtejsza opozycja zarzuca Alaksandrowi Łukaszence, iż woli sprzedawać ziemniaki Rosji niż zostawiać je na krajowym rynku.

Wojenny plan Kremla, by ograniczyć import żywności z państw uznanych za „nieprzyjazne” – czyli głównie państw Zachodu – doprowadził do kryzysu w zaopatrzeniu w… ziemniaki.

W rezultacie ich ceny w rosyjskich supermarketach gwałtownie wzrosły, a Białoruś zaczęła ponownie rozważać swoją politykę handlu rolnego. – Okazało się, iż brakuje nam ziemniaków – przyznał Władimir Putin w tym tygodniu w telewizji.

Moskwa od miesięcy gorączkowo poszukuje dodatkowych zapasów ziemniaków, wyczerpując choćby rezerwy swojego długoletniego sojusznika, Białorusi. W tym samym programie telewizyjnym Putin opowiedział, iż gdy zwrócił się o pomoc do prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki, usłyszał, iż zapasy „już Rosji sprzedano”.

W ubiegłym roku produkcja ziemniaków w Rosji spadła o 14 proc., a na Białorusi aż o 23 proc. w porównaniu z rokiem wcześniejszym, co było skutkiem niekorzystnych warunków pogodowych. W efekcie Rosjanie muszą teraz płacić za ziemniaki prawie dwa razy więcej.

Nie tylko jednak pogoda jest winna. Za niedobory częściowo odpowiada również decyzja Moskwy z stycznia 2024 r. o ograniczeniu importu sadzeniaków z państw z listy „nieprzyjaznych” – czyli m.in. wszystkich państw Unii Europejskiej, wyjaśnia Aleks Kokczarow, analityk ds. geopolityki w Bloomberg Economics.

– To prawdopodobnie element polityki substytucji importu (ros. „importozamieszczenie” – red.) – powiedział Kokczarow, dodając, iż restrykcyjne limity importowe „skutecznie zakłóciły ubiegłoroczny sezon”.

W ramach dążenia do samowystarczalności Moskwa ograniczyła import sadzeniaków aż o 93 proc. w ciągu roku i zaczęła uniezależniać się od UE, która przed inwazją na Ukrainę była jednym z głównych dostawców.

Już w 2023 roku Rosja zakazała importu materiału sadzeniowego do ziemniaków z Holandii – dotychczasowego kluczowego partnera.

Efekt domina na Białorusi

Wobec niedoboru ziemniaków i ryzyka, iż warieniki (pierogi) z ziemniakami staną się luksusową potrawą, Moskwa w listopadzie zeszłego roku zwiększyła bezcłowy import ziemniaków z „krajów przyjaznych” – takich jak Białoruś i Egipt.

Ale teraz i białoruskie piwnice zaczynają świecić pustkami – a cierpliwość Łukaszenki się kończy. Wieloletni przywódca Białorusi w ostrych słowach krytykował swoich urzędników za kurczące się rezerwy ziemniaków.

– Mówiłem wam w zeszłym roku, jak trzeba przechowywać (ziemniaki – red.). (…) Nie daj Boże, żebym przejeżdżał obok (spichlerza – red.), a on nie będzie wypełniony po sufit – krzyczał podczas rządowego spotkania w lutym według relacji portalu BNE.

Oskarżył też białoruskich rolników o brak zaangażowania. – Sam posadziłem warzywa w szklarni, żeby sprawdzić, czy się da. Okazuje się, iż się da, więc dlaczego wy tego nie robicie? – pytał.

Eksperci twierdzą jednak, iż ścisłe kontrole cen nie pomagają. – Białoruscy producenci wolą eksportować do Rosji, gdzie sami mogą ustalać ceny – tłumaczy Kokczarow.

Mimo niedoborów we własnym kraju Łukaszenka wydaje się zdeterminowany, by nie zawieść Putina – i przy okazji trochę zarobić. – Musimy pomóc naszym rosyjskim braciom. W końcu to nie jest działalność charytatywna. Ceny są poważne, można zarobić – cytowały go w środę (28 maja) państwowe media.

Opozycja oskarża jednak Łukaszenkę o przekroczenie granicy. – Białorusini mierzą się z niedoborem ziemniaków – naszego narodowego dobra – a tymczasem reżim przez cały czas wysyła ich ogromne ilości do Rosji – powiedziała EURACTIV przebywająca na emigracji Swiatłana Cichanouska.

– Tu nie chodzi tylko o ziemniaki. To kwestia systemu, który stawia politykę i lojalność wobec Kremla ponad podstawowe potrzeby własnych obywateli – dodała.

Cichanouska jest oburzona, ale nie zaskoczona. – Łukaszenka zawsze próbuje wycisnąć z handlu z Rosją ile się da, choćby jeżeli oznacza to cierpienie zwykłych ludzi na Białorusi – wskazała.

Łukaszenka puszcza oko do Zachodu

Teraz Mińsk zwraca się do Zachodu, by uzupełnić zapasy. We wtorek (27 maja) Białoruś zniosła embargo na import ziemniaków i innych produktów spożywczych z państw uznanych za „nieprzyjazne”, w tym państw UE – określając ten krok „dobrosąsiedzkim” gestem.

Stało się to tuż przed planowanym podniesieniem ceł w UE na produkty rolno-spożywcze z Rosji i Białorusi. „Białoruś po raz kolejny pokazuje swoją otwartość i pokojowe nastawienie”, napisano w komunikacie, cytowanym przez agencję Interfax.

Idź do oryginalnego materiału