Wystąpienie Karola Nawrockiego, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej i kandydata Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta, wygłoszone podczas marszu 1000-lecia Korony Polskiej w Warszawie, miało być manifestem patriotyzmu i wizją przyszłości Rzeczypospolitej. Zamiast tego usłyszeliśmy kolejne przemówienie przepełnione wzniosłymi hasłami, które bardziej pasują do okolicznościowej akademii niż do realiów współczesnej polityki. Nawrocki, próbując nadać wydarzeniu historyczny i symboliczny wymiar, utonął w morzu patosu, nie oferując Polakom żadnych konkretnych propozycji. Jego słowa, choć brzmiące podniośle, okazały się puste, a cała mowa była raczej próbą zaklinania rzeczywistości niż poważną ofertą dla kraju.
Nawrocki rozpoczął od odwołania do „Korony Chrobrego” jako symbolu suwerenności i wolności, twierdząc, iż dawna Rzeczpospolita była miejscem, gdzie w większym stopniu niż w innych państwach europejskich obywatele uczestniczyli w życiu publicznym. Ta teza, choć chwytliwa, jest historycznym uproszczeniem, które ignoruje złożoność przeszłości. Rzeczpospolita Obojga Narodów miała swoje osiągnięcia, ale była też państwem głębokich nierówności – pańszczyzna, wykluczenie wielu grup społecznych czy ograniczenia prawne dla mniejszości to fakty, których Nawrocki nie raczył uwzględnić. Przywoływanie takich mitów bez krytycznego kontekstu to nie pielęgnowanie pamięci, ale jej zniekształcanie. W ustach szefa IPN, instytucji odpowiedzialnej za rzetelne badanie historii, takie podejście jest szczególnie niepokojące. Zamiast edukacji historycznej dostajemy propagandę, która ma służyć bieżącej walce politycznej.
Największym grzechem wystąpienia Nawrockiego jest jednak jego całkowita programowa pustka. Mówiąc o „Rzeczypospolitej za kolejne 1000 lat” i określając Polaków jako „depozytariuszy korony”, nie przedstawił ani jednej konkretnej propozycji, jak ta odległa przyszłość miałaby zostać zbudowana. Co oznacza „dbanie o Polaków” w praktyce? Jakie rozwiązania dla gospodarki, ochrony zdrowia, edukacji czy polityki społecznej proponuje kandydat PiS? Tego nie dowiedzieliśmy się ani z jego przemówienia, ani z atmosfery marszu, który gwałtownie przekształcił się w wiec przeciwko obecnej władzy. Zamiast konstruktywnej wizji, Nawrocki zaoferował jedynie straszenie utratą suwerenności – wyświechtany chwyt retoryczny, który od lat jest paliwem dla narracji PiS, ale nie przynosi odpowiedzi na rzeczywiste wyzwania, przed którymi stoi Polska.
Retoryka Nawrockiego wpisuje się w szerszy problem polityki uprawianej przez Prawo i Sprawiedliwość. Zamiast merytorycznej debaty i propozycji, które mogłyby poprawić życie obywateli, partia ta konsekwentnie stawia na emocje, polaryzację i odwoływanie się do przeszłości. Marsz, który miał celebrować historyczne rocznice, stał się kolejnym pretekstem do ataków na obecny rząd, a wystąpienie Nawrockiego nie wniosło nic nowego do tej jałowej strategii. Jego słowa o „narodowym dziedzictwie” i „pielęgnowaniu piękna” brzmią jak puste slogany, które nie odpowiadają na pytania o drożyznę, zmiany klimatyczne czy rosnące napięcia międzynarodowe. Polska potrzebuje liderów, którzy nie tylko wspominają dawne splendory, ale też mają odwagę zmierzyć się z teraźniejszością i zaproponować realne rozwiązania.
W efekcie przemówienie Nawrockiego to stracona szansa na pokazanie, iż PiS ma coś więcej do zaoferowania niż nostalgiczne opowieści i polityczne przepychanki. Kandydat na prezydenta powinien inspirować i dawać nadzieję na lepszą przyszłość, a nie ograniczać się do sentymentalnych ogólników. jeżeli Nawrocki chce być poważnym konkurentem w wyścigu o urząd prezydenta, musi wyjść poza ramy historycznych banałów i zacząć mówić o tym, jak konkretnie zamierza „dbać o Polaków”. Póki co, jego wystąpienie to jedynie dowód na to, iż PiS wciąż woli grać na emocjach, zamiast stawiać na rozum i pragmatyzm. Polska zasługuje na więcej niż tylko puste obietnice i patetyczne gesty.
Wystąpienie Nawrockiego pokazuje, iż polityka historyczna w wykonaniu PiS to narzędzie do mobilizowania elektoratu, a nie budowania wspólnej przyszłości. Zamiast patrzeć naprzód, kandydat PiS tkwi w przeszłości, oferując Polakom jedynie mgliste wizje i strach przed nieokreślonym zagrożeniem.