PSL nie kazało na siebie czekać, nie żądało spotkań i negocjacji. Ludowcy zachowali się jak trzeba i udzielili pełnego poparcia Rafałowi Trzaskowskiemu przed II turą wyborów. Prawicowy front urósł w siłę Pierwsza tura wyborów prezydenckich to już przeszłość. Zgodnie z przewidywaniami zmierzą się w niej Rafał Trzaskowski (31,4 proc.) i Karol Nawrocki (29,5 proc.). Dogrywka, w której zdecydujemy o przeszłości Polski na kolejnych pięć lat, odbędzie się 1 czerwca. Można być pewnym, iż najbliższe dwa tygodnie będą brutalną walką dwóch światów. Wydaje się, iż ogromne znaczenie będzie teraz miała decyzja tych, którzy w pierwszej turze zdecydowali się poprzeć m.in. Sławomira Mentzena (14,8 proc.), Grzegorza Brauna (6,3 proc), Szymona Hołownię (5 proc.), Adriana Zandberga (5 proc.) i Magdalenę Biejat (4,3 proc). I oczywiście, iż głosy wyborców to nie jest „puchar przechodni”, ale takie lub inne wskazanie przez danego ex-kandydata może ułatwić wybór. I nie miejmy złudzeń, iż Mentzen czy Braun zachowają neutralność, bo coś nam mówi, iż powiedzą zgodnie „byle nie Trzaskowski”. PSL nie miało wątpliwości W tej sytuacji należy docenić tych, którym z Trzaskowskim nie zawsze musi być po drodze, ale w obliczu zagrożenia wejścia do Pałacu Karola Nawrockiego z kolegami z Gdańska, od razu powiedzieli: nie wygłupiajmy się, wspieramy