Na wczorajszym szczycie w fińskim mieście Turku przywódcy państw nordyckich wystosowali przesłanie o współpracy w zakresie bezpieczeństwa i wysłali mocny sygnał geopolityczny pod adresem Waszyngtonu i Moskwy.
Gospodarzem szczytu był fiński premier Petteri Orpo, który zwrócił uwagę na narastające prowokacje Rosji na Morzu Bałtyckim, w tym naruszenia przestrzeni powietrznej i rozbudowę sił wojskowych na pobliskiej wyspie Hogland.
– Rosja stanowi długoterminowe zagrożenie. Ale nie boimy się – jesteśmy przygotowani i odporni – oświadczył Orpo.
Norweski premier Jonas Gahr Støre skierował jednak również słowa krytyki pod adresem Waszyngtonu, wyrażając jednoznaczne poparcie dla Grenlandii i Danii. Odpowiedział w ten sposób na zapowiedzi Donalda Trumpa, iż USA mogłyby kupić Grenlandię.
– Arktyka to region objęty regulacjami, obowiązuje tam prawo morza. Stoimy murem za Grenlandią i Danią – powiedział Støre.
Na tegorocznym szczycie widoczna była zmiana tonu w porównaniu z tym na poprzednich spotkaniach – na spotkanie zaproszono przedstawicieli Grenlandii i Wysp Owczych, co miało symboliczne znaczenie i zostało odebrane jako wzmocnienie nordyckiej jedności oraz sprzeciw wobec wpływów zewnętrznych.
Szwedzki premier Ulf Kristersson zwrócił uwagę siłę regionu, nazywając państwa nordyckie „poważnym graczem” w dzisiejszej gospodarce światowej. – Razem stanowimy dwunastą co do wielkości gospodarkę świata. Nasz wspólny głos ma znaczenie – powiedział.
W geście o istotnym znaczeniu zaproszono również kanclerza Niemiec Friedricha Merza, co wpisuje się w dążenie państw nordyckich do współpracy z państwami o podobnych wartościach, takimi jak Polska czy Niemcy, które ostatnio wykazują rosnące zainteresowanie bezpieczeństwem Europy Północnej.