Przypadek? A może jednak coś więcej? Gdy tylko Mariusz Błaszczak, wierny żołnierz Jarosława Kaczyńskiego, podpisał w imieniu państwa polskiego miliardowy kontrakt na zakup broni z Koreą Południową, w tym samym czasie córka Marty Kaczyńskiej rozpoczęła studia na bardzo drogiej uczelni … właśnie w Seulu.
Czysty zbieg okoliczności? Tego nie wiemy. Faktem jest, iż mówimy o jednej z najdroższych uczelni w Azji – Yonsei University. To prestiżowa, chrześcijańska szkoła wyższa, która kształci elity biznesowe i polityczne Korei. Koszt jednego semestru? Około 47 tysięcy złotych. A ponieważ w Korei rok akademicki dzieli się na trzy semestry, całość wynosi blisko 110 tysięcy złotych rocznie. Innymi słowy – tyle, ile nowy samochód osobowy w Polsce. I tutaj znowu zbieg okoliczności – gdy w Polsce szeregowy Kowalski zaciska pasa, by spłacić kredyt, rodzina Kaczyńskich w tym samym czasie może pozwolić sobie na edukację dziecka na drugim końcu świata. A przypomnijmy: kontrakt zbrojeniowy z Koreą opiewa na miliardy złotych.
Najstarsza córka Marty Kaczyńskiej, Ewa, nie wybrała polskich uniwersytetów. Postawiła na Seul, gdzie – jak donoszą media – rozwija też karierę w modelingu. Jej instagramowy profil pełen jest profesjonalnych zdjęć, które zdobywają setki polubień, a internauci rozpływają się w komentarzach: „piękna”, „boska”, „wspaniała”. Ale i tu pojawia się kolejny zbieg okoliczności – bo jakby mało było tego, iż córka najważniejszej politycznej rodziny w Polsce uczy się w kraju, z którym PiS podpisuje gigantyczny kontrakt, to jeszcze – według „Super Expressu” – serce dziewczyny skradł rodowity Koreańczyk. Z wojskowych służb specjalnych?
Czy to wszystko to tylko seria przypadków? A może jednak rodzinie Kaczyńskich Korea Południowa nigdy nie była tak bliska, jak w momencie, gdy Polska zaczęła tam wydawać miliardy? Na to pytanie każdy czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam. Jedno jest pewne – zbiegi okoliczności w świecie polityki zdarzają się wyjątkowo często, a ta historia jest tego podręcznikowym przykładem.