Parlament Europejski poprzez zmianę prawa w kwestii głosowania chce dać przykład parlamentom krajowym. Ma to zapobiec takim absurdalnym sytuacjom, jak ta, do której doszło piętnaście lat temu we Włoszech.
Parlament Europejski przegłosował w tym miesiącu rozpoczęcie procedury legislacyjnej w sprawie zmiany aktu dotyczącego wyborów członków Parlamentu Europejskiego w powszechnych wyborach bezpośrednich.
Zgodnie z proponowanymi zasadami europosłanka będąca w zaawansowanej ciąży lub w połogu będzie mogła przekazać swój głos w głosowaniu plenarnym innemu europosłowi lub innej europosłance. Dotyczy to okresu maksymalnie trzech miesięcy przed szacowanym terminem porodu i sześciu miesięcy po narodzinach dziecka.
W tekście dokumentu proponującego zmianę europosłowie zauważyli, iż polityka równowagi między życiem zawodowym a prywatnym „powinna przyczyniać się do osiągnięcia równości płci poprzez wspieranie udziału matek w życiu politycznym”.
Stwierdzili też, iż wprowadzenie systemu głosowania przez pełnomocnika podczas posiedzeń plenarnych „umożliwi posłankom, w okresach bezpośrednio przed i po urodzeniu dziecka, pełne wykonywanie mandatu”.
„Reforma ta ma na celu wzmocnienie przepisów dotyczących macierzyństwa, umożliwiając europosłankom pełne wykonywanie mandatu przy jednoczesnym zachowaniu równowagi między zdrowiem, obowiązkami rodzinnymi a pracą parlamentarną”, stwierdzono w wydanym oświadczeniu.
Projekt legislacyjny opracowała Komisja Spraw Konstytucyjnych i zatwierdziła go w ubiegłym tygodniu, przy czym poparły go wszystkie grupy polityczne – przyjęto go w głosowaniu przez podniesienie ręki. Towarzyszącą mu rezolucję poparło 605 posłów, 30 było przeciw, a 5 wstrzymało się od głosu.
– Mamy w końcu szansę umożliwić ciężarnym posłankom tej Izby korzystanie z parlamentarnego prawa wyborczego przed i po porodzie. To krok we adekwatnym kierunku. To adekwatna decyzja – powiedział sprawozdawca, europoseł Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) Juan Fernando López Aguilar.
Z potrzebą umożliwienia europosłankom w zaawansowanej ciąży i połogu głosowania przez pełnomocnika zgodziła się większość skrajnej prawicy.
– Europosłanki mają demokratyczny obowiązek reprezentowania swoich wyborców w Parlamencie (Europejskim – red.). Cel tej poprawki jest prosty: zapewnienie, aby mogły one przez cały czas sprawować swój mandat, choćby w czasie ciąży – stwierdziła Marieke Ehlers, europosłanka holenderskiej Partii Wolności (PVV).
Reforma ta, „wprowadzając tymczasowy i ściśle zdefiniowany system głosowania przez pełnomocnika, oferuje praktyczne rozwiązanie, które uwzględnia realia macierzyństwa, jednocześnie pozwalając na zachowanie integralności instytucjonalnej”, zauważył Tobiasz Bocheński, iż taka poprawka pozwoli utrzymać zasadę głosowania osobistego i indywidualnego.
– Środek ten stanowi rozsądną modernizację prawa, poprawiającą warunki pracy i równowagę między życiem zawodowym a prywatnym posłów, przy jednoczesnym poszanowaniu narodowych tradycji konstytucyjnych oraz zasad pomocniczości i proporcjonalności. Promuje on również równe szanse kobiet w polityce w praktyczny, nieideologiczny sposób, usuwając bariery bez wprowadzania niepotrzebnych komplikacji – ocenił europoseł PiS.
Jedyną grupą, która otwarcie sprzeciwiła się zezwoleniu kobietom na głosowanie przez pełnomocnika, była Europa Suwerennych Narodów.
– Ciąża to nie choroba. Kobiety w ciąży, w tym posłanki, są w pełni zdolne do korzystania ze swoich praw demokratycznych do dnia porodu i dłużej. A kiedy i gdzie zechcą powrócić do pracy, to wyłącznie ich własna decyzja – stwierdziła europosłanka niemieckiej AfD Irmhild Boßdorf.
– To, co próbuje się sprzedać jako rzekomą równość płci, jest w rzeczywistości pozbawieniem wolności wyborczej kobiet zasiadających w Parlamencie (Europejskim – red.) – dodała.
Aby poprawka weszła w życie, musi ją jednogłośnie zatwierdzić Rada Europejska, a więc szefowie unijnych państw i rządów. Następnie ratyfikować muszą ją parlamenty narodowe wszystkich 27 państw UE.
Wzór dla krajowych parlamentów
Parlament Europejski podkreślił w wydanym komunikacie, iż poprzez formalne wprowadzenie możliwości głosowania przez pełnomocnika dąży do zwiększenia sprawiedliwości instytucjonalnej, ale chce też stać się przykładem dla parlamentów krajowych.
Obecnie tylko trzy państwa UE – Hiszpania, Grecja i Luksemburg – mają przepisy pozwalające posłankom głosować zdalnie z powodów związanych z macierzyństwem. W innych krajach kwestia ta uregulowana jest różnie albo wcale.
Brak regulacji w tej dziedzinie może doprowadzić do niebezpiecznych sytuacji, gdy posłanka ryzykuje poronienie bądź inne poważne skutki zdrowotne dla siebie i dziecka, by wziąć udział w ważnym głosowaniu. Konieczność ratyfikacji poprawki przez parlamenty narodowe będzie prawdopodobnie okazją do powrotu do tego tematu.
O tym, iż jest to kwestia nie tylko praw kobiet, ale i ich zdrowia, pokazała najdobitniej sytuacja, do której doszło przed piętnastoma laty we Włoszech, gdy obie izby parlamentu głosowały nad wotum nieufności dla rządu Silvia Berlusconiego.
Dla opozycji była to chwila mobilizacji i wielka szansa na obalenie pogardzanego, uwikłanego w skandale przywódcy (co ostatecznie akurat wtedy się nie udało). Poparcie dla wniosku o wotum nieufności i sprzeciw rozkładały się jednak mniej więcej po równo, co oznaczało, iż liczył się każdy głos.
W głosowaniu wzięły udział aż trzy opozycyjne posłanki w ciąży: Giulia Cosenza, Giulia Bongiorno i Federica Mogherini. Każda z nich była w takim stanie, iż z pewnością nie powinny znajdować się wówczas na sali plenarnej.
Jedną z nich ze względu na zagrożoną ciążę przywieziono na wózku, druga z tego samego powodu przyjechała do parlamentu karetką, natomiast późniejsza szefowa dyplomacji UE przybyła na głosowanie mimo tego, iż właśnie wtedy miała termin porodu.
– Będę, chyba iż mi zaraz wody odejdą – Mogherini miała na kilka godzin przed głosowaniem powiedzieć przez telefon ówczesnemu szefowi klubu parlamentarnego jej Partii Demokratycznej (PD), Dariowi Franceschiniemu.
Ostatecznie jednak, mimo iż w gotowości cały czas były służby medyczne, żadnej z trzech posłanek na szczęście nic się nie stało.
A co z ojcami?
Tymczasem w Parlamencie Europejskim przy okazji debaty o prawie do głosowania przez pełnomocnika pojawił się temat ustanowienia podobnego prawa dla mężczyzn, aby mogli oni być przy narodzinach swoich dzieci. Takiego rozszerzenia planowanej zmiany prawa domagali się liberałowie i Zieloni.
– To, iż robimy to teraz dla matek, to dobry krok, ale uważam, iż powinno to (możliwość głosowania przez pełnomocnika – red.) dotyczyć obojga rodziców – powiedział w Parlamencie Europejskim europoseł niemieckich Zielonych Daniel Freund.
Wyznał, iż sam musiał dwukrotnie podejmować decyzję, czy przyjechać na sesję plenarną PE i brać udział w głosowaniach, czy być przy narodzinach dzieci. Zwracając się do prawicowych europosłów, odwołał się natomiast do ich przywiązania do tradycyjnych wartości i stwierdził, iż nie tylko matki, ale i ojcowie mają prawo, by uczestniczyć w narodzinach dziecka.
– W dzisiejszych czasach opieka i odpowiedzialność rozkładają się po równo na oboje rodziców. Dlatego nasza grupa zabiegała o uwzględnienie ojców w głosowaniu przez pełnomocników – wyjaśnił przemawiający w imieniu liberalnej grupy Odnowić Europę europoseł francuskiego Ruchu Demokratycznego, Włoch Sandro Gozi.
– Liberałowie i Zieloni domagali się, aby ich rozwiązanie objęło wszystkich rodziców: albo dlatego, iż uważają, iż nie tylko kobiety mogą zajść w ciążę i urodzić dziecko, albo dlatego, iż uważają, iż sytuacja ojców spędzających trzy noce na łóżku polowym w szpitalu jest w jakiś sposób porównywalna z sytuacją kobiet rodzących – ironizowała Ehlers.
Z kolei europoseł Demokratycznego Związku Węgrów w Rumunii Loránt Vincze zapowiedział, iż Europejska Partia Ludowa, największa grupa w PE, nie poprze rozszerzenia nowelizacji na ojców, gdyż rodzenie dzieci jest czymś, do czego zdolne są tylko kobiety.
López Aguilar przyznał, iż choć sam popiera włączenie do projektu także kwestii ojców, to nie sądzi, by zgodziła się na to większość państw członkowskich w Radzie UE.

2 godzin temu










