Przerazić Polaków, nakarmić ich kłamstwem. Demaskujemy manipulację prawicy

7 godzin temu

W ostatnich tygodniach środowiska PiS oraz obu Konfederacji sieją imigranckie kłamstwo. I prześcigają się w szerzeniu dezinformacji. Ludzie z partii Jarosława Kaczyńskiego i działający pod jej egidą Ruch Obrony Granic karmią nas kłamstwami, iż Niemcy podrzucają nam swoich nielegalnych imigrantów. W rzeczywistości tamtejsze służby „oddają” nam tych, z dokumentów których wynika, iż właśnie z Polski wjechali na ich terytorium. Że myśmy ich sprowadzili do Europy. Podobnie dzieje się w przypadku innych państw sąsiadujących z Niemcami. Wbrew kłamliwym twierdzeniom europosła Patryka Jakiego z PiS, iż Niemcy odstawiają migrantów wyłącznie do Polski.

Dariusz Matecki, poseł PiS z sześcioma zarzutami i przodownik w sianiu dezinformacji, zamieścił w weekend w sieci zdjęcie rzekomo prezentujące imigrantów przed dworcem w Szczecinie. Tamtejsza policja gwałtownie to sprostowała informując, iż osoby ze zdjęcia były wylegitymowane przez mundurowych i iż to obywatele RP.

Z kolei Włodzimierz Skalik, opolski poseł Konfederacji Korony Polskiej, pod koniec czerwca wrzucił zdjęcia sporej grupy ciemnoskórych mężczyzn przechodzących przez przejście dla pieszych. Także w Szczecinie.

„Kolejny autokar przekroczył granicę. Gdzie jest polski rząd i gdzie są polskie służby?!” – zapytał dramatycznie poseł partii Grzegorza Brauna.

Część internautów gwałtownie wytknęła mu perfidną manipulację. Zwrócili uwagę, iż na zdjęciach są pracownicy, którzy wysiedli z zakładowego autobusu. Mimo tego w komentarzach dominuje antyimigranckie wzmożenie.

Nie chcą migrantów. Żadnych

Widząc, iż zostaje w tyle w wyścigu z PiS i obozem Grzegorza Brauna o rząd przerażonych dusz, Konfederacja Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka w poprzedni weekend zorganizowała na terenie całego kraju wiece pod wspólnym hasłem „Stop migracji!”.

W zapowiedzi wydarzenia w Opolu można było przeczytać: „Nie zgadzamy się na nielegalną imigrację do Polski! Chcemy bezpiecznych granic i spokoju na polskich ulicach”. Postulaty interesujące o tyle, iż na polskich ulicach jest spokojnie. O ile tego spokoju nie zakłócają ci, co owego spokoju rzekomo chcą. Do czego może to prowadzić, pokazały dramatyczne wydarzenia z Wałbrzycha. Tam plotka wystarczyła, by grupa agresywnych mężczyzn pobiła Paragwajczyka i próbowała wedrzeć się do hostelu z pracownikami z zagranicy.

Jeszcze przed sobotnim wiecem popierający go internauci przekonywali, iż tu nie chodzi o zaprezentowanie niechęci wobec ogółu cudzoziemców, którzy w Polsce żyją i pracują. Przed zarzutami o faszyzowanie bronili się, iż chodzi jedynie o nielegalnych imigrantów.

Ale już podczas samego wiecu maski opadły. Karol Tobolak, młody działacz Konfederacji (a konkretniej wchodzącego w jej skład Ruchu Narodowego), podkreślał, iż jest przeciwko migracji w ogóle. I tej nielegalnej, i tej legalnej.

„Nie chcemy, aby Polska stała się areną zmagań gangów imigranckich, miejscem narzucania nam obcej kultury czy cyklicznych masowych podpaleń samochodów. Nie chcemy budowy równoległego społeczeństwa złożonego z imigrantów — a do tego prowadzi zarówno nielegalny, jak i legalny napływ obcokrajowców” – napisał potem jeszcze na Facebooku.

O tym, iż w pikietach chodziło o sprzeciw wobec obecności jakichkolwiek migrantów w Polsce, widać było też po transparentach w innych miastach. „Żadnej integracji, wszyscy do deportacji”, „Stop imigracji! Tu jest Polska!” – to tylko część z haseł, z którymi występowali uczestnicy wieców.

Imigranckie kłamstwo. Straszą napływem cudzoziemców…

Gdyby słuchać tylko przekazu obozu prawicy, można byłoby odnieść wrażenie, iż Polska jest krajem wręcz oblężonym. Że nasze granice szturmują obcokrajowcy, aby się panoszyć i niszczyć porządek. Oraz by zabierać nam pracę.

Tyle, iż te hasła nie wytrzymują konfrontacji z czymś, z czym trudno dyskutować: z liczbami.

Prześledziliśmy dane z oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Opolu, jakie przekazał nam jego rzecznik Sebastian Szczurek. W kwietniu 2024 roku w całym kraju składki do ZUS odprowadzało 1,138 miliona cudzoziemców. W samym województwie opolskim było ich 26,1 tys. Większość stanowili obywatele Ukrainy – blisko 21,5 tys. Do tego dochodziło około tysiąca Białorusinów, a także po około 600-700 obywateli Mołdawii, Rumunii i Gruzji.

W czerwcu 2024 dało się zauważyć wzrost liczby cudzoziemców odprowadzających składki do ZUS. W Polsce było ich łącznie 1,263 miliona, o 125 tys. więcej. Na terenie województwa opolskiego pracowało 27,8 tys. obcokrajowców, o 1,7 tys. więcej. Wśród nich dominowali obywatele Ukrainy – około 22,3 tys., o tysiąc więcej. Nieznacznie wzrosła też liczebność przedstawicieli pozostałych nacji.

…a imigrantów ubywa

Połowa minionego roku to moment szczytowy. Bo od tego czasu liczba zatrudnionych spadła i w kraju, i na Opolszczyźnie.

Pokazują to dane z listopada 2024. Liczba obcokrajowców zgłoszonych do ZUS w Polsce: 1,191 mln, czyli spadek o 72 tys. W woj. opolskim było ich ponad 26,5 tys., a więc o 1,3 tys. mniej. Samych pracujących obywateli Ukrainy w naszym regionie ubyło jeszcze więcej, około 1,6 tys., przez co ich liczebność spadła do poziomu 20,7 tys. Spadła też liczebność innych nacji, m.in. Białorusinów, Rumunów i Gruzinów. Wzrosła za to znacznie liczebność obywateli Kolumbii, z kilkunastu do ponad 600 (zjawisko wyjaśniamy w dalszej części tekstu).

Jeszcze więcej Kolumbijczyków było wedle ostatniego dostępnego zestawienia na koniec lutego tego roku. Na Opolszczyźnie było ich wtedy blisko 900, a obywatele tego południowoamerykańskiego kraju stali się drugą największą grupą obcokrajowców pracujących w naszym regionie. Największą pozostają ludzie z Ukrainy. Ale ich ponownie ubyło, tym razem około 500, do poziomu 20,2 tys.

Na całej Opolszczyźnie na koniec lutego tego roku do ZUS zgłoszonych było 26,1 tys. cudzoziemców. Ich liczebność zmalała więc o około pół tysiąca. W skali całej Polski był nieznaczny wzrost, o 2 tys. osób, do poziomu 1,193 mln.

Imigranckie kłamstwo. Cyrki z wizami

Liczby nie pozostawiają wątpliwości. Nie ma żadnego najazdu obcokrajowców ani na Polskę, ani na województwo opolskie. Prawice szerzy imigranckie kłamstwo. Zaś antyimigrancka atmosfera nakręcana w Polsce przez obóz prawicy może sprawić, iż trend spadkowy się utrzyma.

– Już mamy sygnały, iż cześć osób z nami współpracujących rozważa wyjazd ze względu na ostatnie wydarzenia i nastroje panujące w Polsce – mówi Henryk Olsok, prezes firmy APN, zajmującej się rekrutacją pracowników z zagranicy dla firm z naszego województwa i innych części kraju.

Wspomina, iż poprzedni duży odpływ obcokrajowców nastąpił wraz z napaścią Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku. To obywatele Ukrainy stanowili bowiem trzon osób z zagranicy pracujących na terenie naszego kraju.

– Część wróciła do siebie walczyć, część rozpierzchła się po Europie. Nastąpił dramatyczny spadek liczby rąk do pracy. Dlatego byliśmy zmuszeni rozpocząć poszukiwania pracowników w innych krajach – mówi.

Henryk Olsok poświęcił wiele tygodni na wizyty w takich krajach, jak Indie czy Bangladesz. Odwiedzał szkoły i zakłady pracy. Gdy jednak przychodziło do załatwiania pozwoleń i wiz pracowniczych, to polskie ambasady zatwierdzały tylko ułamek z nich.

– Jak na sto złożonych wniosków dziesięć było rozpatrzonych pozytywnie, to mogłem z euforii przebierać nogami – wspomina.

Podobne doświadczenia ma Patryk Kawala, prezes firmy Dreman.

– W latach 2015-2018 wydawalność wiz wynosiła 25-30 proc. Potem spadła do 8-10 proc. Były takie ambasady, w których żaden nasz wniosek nie był rozpatrzony pozytywnie – opowiada.

Henryk Olsok tę sytuację wiąże z procederem handlu wizami dla obywateli państw Afryki i Azji, jakiego dopuszczali się przedstawiciele Ministerstwa Spraw Zagranicznych za rządów obozu Zjednoczonej Prawicy. Z ustaleń Onetu wynikało, iż liderem operacji był ówczesny wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk.

– Słyszeliśmy o wizach za pięć tysięcy dolarów – opisuje prezes APN. – I to mogłoby tłumaczyć, dlaczego tak kilka naszych wniosków było rozpatrywanych pozytywnie. Mimo, iż my gwarantowaliśmy w nich obcokrajowcom pracę, miejsce pobytu oraz generalnie bylibyśmy ich w stanie przypilnować. Tymczasem nasze wnioski zwykle przepadały, a ci, co mieli kupione wizy, mogli wjeżdżać do Polski, zaś ambasada mogła wykazać, iż statystycznie nie wpuszcza wszystkich jak leci.

„Oni chcą pracować”

W tej sytuacji firmy z jego branży zwróciły się w stronę państw, z którymi Polska ma umowę na bezwizowy wjazd. A więc do państw Ameryki Południowej. Stąd też przytoczony wcześniej nagły przyrost liczby obywateli Kolumbii, a także większa liczba z państw takich, jak Peru, Paragwaj czy Wenezuela.

– W tych krajach panuje wysokie bezrobocie – zauważa Patryk Kawala. – Jednocześnie muszą pokonać kawał świata, by się do nas dostać. Zakup biletu lotniczego wiąże się zwykle z wzięciem kredytu. Dlatego jak już się w Polsce znajdą, to od razu chcą podjąć zatrudnienie, aby spłacić zobowiązania.

Prezes agencji Dreman dodaje, iż obywateli państw Ameryki Południowej cechuje otwartość i chęć budowania relacji.

– To nie są osoby roszczeniowe – zauważa. – Oni chcą po prostu pracować. Szanują, iż mogą to robić i iż dzięki temu są w stanie pomagać rodzinie wysyłając jej pieniądze.

Henryk Olsok zauważa, iż osoby z Ameryki Południowej pochodzą z chrześcijańskiego kręgu kulturowego.

– To też sporo ułatwia – mówi.

Co nie znaczy, iż Latynosi są potulni. W ostatnich tygodniach głośno było o drastycznych zdarzeniach z ich udziałem. W Toruniu obywatel Wenezueli zamordował 24-latkę. Kolumbijczyk podejrzany jest o śmiertelne ugodzenie nożem 41-letniego mężczyzny podczas bójki, do jakiej doszło przy lokalu w Nowem koło Świecia.

Właściciele opolskich firm potępiają te zdarzenia. Przestrzegają przy tym przed generalizacją.

– Przez pryzmat jednostek nie można postrzegać całej społeczności – mówi Henryk Olsok.

Patryk Kawala dodaje: – Nasi rekruterzy współpracujący z Kolumbijczykami sami otrzymują od nich sygnały, by nie bać się piętnować i zgłaszać policji tych ich krajanów, którzy sprawiają problemy. Nie chcą, by psuli opinię Kolumbijczykom jako nacji.

Zabierają pracę? „Raczej wykonują tę, której nie chcą Polacy”

Powszechne imigranckie kłamstwo to twierdzenie, iż cudzoziemcy zabierają pracę Polakom. Oraz iż pracują za mniej, przez co firmy rezygnują z polskich pracowników.

– Bzdura! – stwierdza prezes agencji Dreman. – Wymóg jest taki, iż cudzoziemcom na danym stanowisku trzeba płacić tyle samo, co osobie z naszego kraju. Tak przynajmniej robią firmy działające transparentnie i zgodnie z przepisami prawa.

– Obcokrajowcy przyjeżdżający do nas nie zabierają pracy Polakom. Oni podejmują te prace, których nie chcą wykonywać Polacy – zauważa prezes APN.

– To zwykle stanowiska podstawowe, związane z pracą fizyczną. Bezrobocie wśród młodych Polaków wynosi 13 procent właśnie dlatego, iż oni nie są gotowi się „zbrudzić”. Co przywodzi na myśl sytuację Polaków wyjeżdżających do pracy do Holandii czy Wielkiej Brytanii 20 lat temu, a jeszcze wcześniej do Niemiec, gdzie nasi rodacy podejmowali się tych zajęć, których nie chcieli już wykonywać obywatele tych państw – mówi Henryk Olsok.

Imigranckie kłamstwo może stanowić cios dla gospodarki

Tymczasem nagonka przeciwko obcokrajowcom trwa w najlepsze. W kwietniu na stadionie w Opolu Lukas Klemenz, były piłkarz Odry i Wisły Kraków, padł ofiarą napaści na tle rasistowskim. W maju o napad z nożem w Grudzicach bezpodstawne oskarżono czarnoskórego studenta. Jego wizerunek błyskawicznie obiegł polski internet. Wywołał falę nienawiści rasowej, a młody człowiek z Afryki został zaszczuty. O ostatnie podpalenia na terenie kraju, w tym hali w Kędzierzynie-Koźlu, w sieci oskarża się obywateli Ukrainy. Mimo, iż do tej pory nie pojawiły się żadne dowody, które by to potwierdzały.

Akty nienawiści dotykają także pracowników z zagranicy. Henryk Olsok mówi, iż czterech pracowników APN z Peru w ostatnią sobotę padło ofiarą napaści uczestników antyimigranckiej manifestacji Konfederacji w Rudzie Śląskiej.

– Po pracy poszli do marketu po zakupy – opowiada. – Myśleli, iż jest jakiś mecz, kibice idą. Tymczasem część manifestantów rzuciła się na nich i zaczęła bić. Udało im się uciec. Na razie nie chcą tego zgłaszać, bo się boją. Ale nie wykluczają, iż jak będzie tak dalej, to wyjadą.

Imigranckie kłamstwo może więc stanowić cios dla biznesu. A kłopoty przedsiębiorców to mniejsze podatki, mniej pieniędzy na szkoły, szpitale, drogi, 800 plus, itp, itd.

– Polska gospodarka się rozwija, ale potrzebuje do tego ludzi – podkreśla Patryk Kawala. – Na stanowiskach podstawowych w fabrykach brakuje Polaków i będzie brakować. To kwestia demografii oraz tego, iż sporo osób nie chce wykonywać powtarzalnych prac fizycznych.

Prezesi agencji APN i Dreman zauważają, iż nagły odpływ imigrantów oznaczałby poważne problemy polskich firm. Potwierdza to Bartosz Ryszka, prezes Opolskiej Izby Gospodarczej, a od niedawna wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej.

– Mamy do czynienia z typowo polityczną nagonką, która może przynieść bardzo negatywne skutki dla naszej gospodarki – podkreśla. – Ci ludzie nie przyjeżdżają tutaj dla socjalu. W chwili przyjazdu zwykle mają już zapewnione miejsce pracy. zwykle takie, jakie nie cieszy się zainteresowaniem Polaków. Zapominamy przy tym, iż pracując na siebie, ci ludzie pracują też na PKB Polski, a więc na rzecz nas wszystkich. Oni są nam tutaj bardzo potrzebni. Bez nich nasza gospodarka znalazłaby się w tarapatach.

Politycy skrajnej prawicy doskonale o tym wiedzą. Ale nie przedstawiają żadnych rozwiązań, recept, jak ma sobie poradzić gospodarka, kiedy już wyrzucimy tych wszystkich obcokrajowców. Szerzą imigranckie kłamstwo tylko w imię własnych, doraźnych korzyści.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału