Przed drugą ciszą

4 lat temu


Spot wyborczy Dudy, z którego pochodzi ten skrin, zaskoczył mnie o tyle, iż pokazuje wizję Polski, która mi też jest bliska. Ktoś tu coś chyba pomylił, bo przecież w tym spocie widzimy typowe warszawskie lemingi, klasę średnią z korporacyjnych biurowców.

To ta Warszawa, którą znam i kocham, w której się czuję jak u siebie w domu. Spot ją pokazuje (słusznie) jako fajne miejsce do życia. Ale skoro tu jest tak fajnie, no to zróbmy prezydenta tego miasta prezydentem kraju!

To niekonsekwentne, bo przecież rządowa propaganda próbuje przedstawić Warszawę jako miasto katastrof. W kółko podkręcają jedną awarię, która w gruncie rzeczy była po prostu hołdem dla czasów, gdy rządził tu Lech Kaczyński – wtedy szambo cały czas leciało do Wisły.

Tradycja rzecz ważna, można przez parę dni nawiązywać do tych wspomnień. Lech Kaczyński nie potrafił zrealizować dosłownie żadnej inwestycji, z wyjątkiem jednego muzeum dla przyjezdnych. Most Północny, sieć ścieżek rowerowych, obwodnica, druga linia metra, kolektor ściekowy, Bulwary Wiślane – to wszystko zrealizowali dopiero jego następcy.

Warszawa za Lecha Kaczyńskiego nie wyglądała tak pięknie jak dziś. Ja już wtedy blogowałem, jeżeli ktoś tamte straszne czasy zapomniał – proponuję starą notkę dla odświeżenia pamięci.

Trzaskowski nie jest dla mnie kandydatem idealnym, ale zagłosuję na niego z przekonaniem. Bo chcę, żeby Warszawa dalej wyglądała jak na tym spocie.

W tym celu Polska musi być w Unii. To upiększanie Warszawy przecież było głównie za unijne pieniądz. Kaczyński i Marcinkiewicz nie potrafili z nich skorzystać, następcy tak.

Co więcej, te wszystkie wieżowce, które pną się do góry, mają rację bytu głównie dlatego, iż jesteśmy częścią największego rynku świata. W razie Polexitu firmy wynajmujące biura w tych wieżowcach po prostu nas opuszczą.

Razem z nimi wyjadą bohaterowie tego spotu. PiS od początku prowadzi wojnę z „wykształciuchami”. „Emigrujcie” – to już usłyszeli nauczyciele, lekarze, prawnicy.

No i emigrują, zwłaszcza ci młodzi i wykształceni. Już nie uciekają przed biedą, chodzi im o jakość życia. Chcą być traktowani jak ludzie w miejscu pracy. Chcą żyć w kraju, w którym sprawnie działają usługi publiczne – szkoła, służba zdrowia, wymiar sprawiedliwości.

PiS swoimi reformami nie naprawił usług publicznych, tylko jeszcze bardziej zaszkodził. Pod pretekstem „tarcz antykryzysowych” osłabił zaś prawa pracownicze, z którymi już przedtm było słabo.

W moim pokoleniu ludzie LGBT zwykle to ukrywali, co prowadziło do nieszczęść, od samobójstw nastolatków po nieudane małżeństwa na pokaz. Dziś nie chcą się już ukrywać – i dobrze. To w praktyce znaczy, iż każdy człowiek taki jak bohaterowie tego spotu ma statystycznie przynajmniej jednego otwarcie nieheteronormatywnego kumpla.

Problemy kumpla stają się jego problemami. Robiąc imprezę musi kombinować, czy jak ten kumpel będzie tańczyć z partnerem, ktoś nie zrobi homofobicznego skandalu. A jak pójdą do knajpy, to czy wszystkich ich nie pobiją.

Wykształceni młodzi ludzie, choćby jeżeli są heteronormatywni, wolą wyjechać do kraju, w którym nie ma takich problemów. A turyści omijają kraje słynące z prześladowania mniejszości.

Dalsze rządy PiS grożą więc tym, iż Polska przestanie przypominać kraj z tego spotu, a zacznie przypominać kraje z rosyjskiej strefy wpływów. Gdzie owszem, też są wieżowce, ale knajpy są już tylko dla oligarchów i bardzo nielicznych ekspatów, bo rodzima klasa średnia jest nieliczna, ludzie „zap… za miskę ryżu”.

Polska ma wybór tylko między Rosją a Unią. Te wszystkie Międzymorza, Wyszehrady i trzecie drogi to pomysły dobre do testowania w grach Paradoxu na najniższym poziomie trudności. Nasze położenie geopolityczne skazuje nas na level hard.

500 lat temu Polska stała się mocarstwem m.in. dzięki dyplomatom takim, jak Włodkowic czy Dantyszek, którzy potrafili obronić polskie stanowisko przed Hanzą, papiestwem czy cesarstwem. PiS jest w tej analogii jak ci, którzy „chcieli Piasta i basta”.

W dyskusji pod poprzednią notką wspominaliśmy alternatywne ścieżki historii, które by się otworzyły, gdyby Jagiełły nie było wcale, albo po jego śmierci doszło do restytucji dynastii piastowskiej. A przypominam, iż Piastowie mazowieccy wysuwali roszczenia przy każdym bezkrólewiu.

Mieli sporo zwolenników, zwłaszcza w tzw. stronnictwie ziemskim. Tym ludziom nie podobało się rozmawianie o polskich sprawach w obcych językach, jagielloński eksperyment z wielokulturowością uważali za zdradę schematu Polak-katolik, nie lubili wykształciuchów z Akademii Krakowskiej i najchętniej by ją zlikwidowali (było blisko!), wypominali Dantyszkowi niemieckość.

Przez swoje położenie nasz kraj jest skazany na powtarzanie w kółko tych samych schematów. I zawsze o miłości do wiary i narodu najgłośniej krzyczy Targowica.

Załatwienie czegokolwiek w Unii Europejskiej (jak w każdej instytucji) wymaga pewnych kompetencji. Rafał Trzaskowski je ma. Jego przeciwnicy mogą wątpić, czy użyje je w dobrym celu, ale chyba nikt mu ich nie odmawia.

Andrzej Duda ich nie ma. Jego zwolennicy mogą mu przypisywać inne zalety, ale chyba choćby oni się zgadzają, iż PiS nie umie się poruszać po Brukseli i Strasburgu. Nie mają swojego Pawła Włodkowica.

Nie jestem politykiem, ale parę razy uczestniczyłem w międzynarodowych projektach, więc rozumiem praprzyczynę tych porażek. Na Zachodzie przegrana w głosowaniu oznacza utratę twarzy, więc kto przegra parę razy pod rząd, temu coraz trudniej gromadzić sojuszników i w końcu już zacznie przegrywać choćby sprawy pozornie łatwe do wygrania.

Zanim tam się jakiś projekt podda plenarnemu głosowaniu, najpierw się montuje za kulisami koalicję zwolenników. Gdy ta koalicja ma oczywistą większość, głosowanie jest formalnością.

W Polsce też długo tak było. „Liberum veto” w szkole przedstawia się jako prawo do zrywania Sejmu, ale tak naprawdę przez stulecia oznaczało to po prostu, iż projektu nie poddawano głosowaniu, dopóki czołowe stronnictwa się nie dogadały (np. w sprawie wyboru króla).

Załatwienie czegokolwiek w Unii wymaga zbudowania koalicji według jednej z typowych osi podziału: lewica/prawica, duże kraje/małe kraje, nowa unia/stara unia, północ/południe, płatnicy/beneficjenci itd. PiS tego nie umie robić, jego politycy od razu prą do głosowania i przegrywają 27(6):1. Nie popierają ich choćby Węgrzy, którzy potrafią grać w tę grę.

Żeby montować takie koalicje, trzeba zawierać transakcje typu „my was poprzemy w sprawie rybołówstwa, jeżeli wy nas poprzecie w energii odnawialnej”. Do tego trzeba mieć swoich ludzi w prezydiach, w komisjach, w dużych grupach politycznych.

Pisowcy zarzucają Platformie, iż nie dbała o polskie interesy, tylko o stanowiska dla swoich ludzi. Rzecz w tym, iż w Unii dbanie o interesy narodowe POLEGA WŁAŚNIE NA lokowaniu swoich ludzi na wpływowych stanowiskach.

Gdyby PiS się kiedyś dorobił swojego Dantyszka, zobaczymy jego działanie właśnie tak: iż pisowcy zaczną zajmować takie stanowiska, jakie kiedyś mieli Buzek albo Tusk – przewodniczącego Europarlamentu, przewodniczącego Rady Europejskiej, albo coś tej rangi.

Póki co dostają tylko absolutne minimum, przysługujące w Unii każdemu z samej przynależności. Tyle w dyplomacji załatwi ktoś, kto wali pięścią w stół i krzyczy, iż „mu się należy”. Dostanie tyle, co mu się należy i nic więcej.

Głosuję na Trzaskowskiego z tego samego powodu, dla którego w XIV i XV stuleciu bym głosował na Jagiellonów lub Andegawenów (a przeciw Piastom). Chcę Polski, która się rozwija i bogaci. W której jest miejsce dla Kallimacha, Dantyszka i akademickich wykształciuchów. I w której król nie próbuje „władać sumieniami naszymi”.

Jasne, iż wiele rzeczy chciałbym poprawić. Marzę na przykład o wzmacnianiu praw pracowniczych. Ale wiem skądinąd, iż rząd Morawieckiego chce je osłabiać. Jego odsunięcie od władzy to niezbędny krok, żeby coś tu móc poprawić.

A dopóki nie będziemy mieli równie silnych praw pracowniczych jak Niemcy czy Szwedzi, nigdy nie będziemy zarabiać tyle, co oni. Bez tego po prostu choćby jeżeli polskie firmy będą się bogacić, wszystko pójdzie na premie dla zarządu i dywidendy.

Czy Trzaskowski będzie wspierać taką legislację? Prędzej niż Duda. jeżeli zwolennicy Dudy zarzucają Trzaskowskiemu chęć kopiowania rozwiązań niemieckich, no to właśnie Mitbestimmung jest rozwiązaniem niemieckim.

Nagromadziłem argumentów, ale tak naprawdę wystarcza mi jeden. Prezydent Duda podczas debaty z sobą samym, którą prowadził w komfortowych warunkach wyłącznie ze swoimi zwolennikami, powiedział: „Absolutnie nie jestem zwolennikiem jakichkolwiek szczepień obowiązkowych”.

Dla mnie każdy antyszczepionkowiec jest po prostu skreślony. „Bo uważam, iż nie”.

Idź do oryginalnego materiału