Przebodźcowanie

1 rok temu

Przyzwyczailiśmy się do tego, iż 2 – 3 razy na tydzień Gazeta Wyborcza i TVN ogłaszają news, który rzuci rząd na kolana. Z kolei media prorządowe starają się wrzucać jakieś wielkie sensacje w eter, które są odgrzanymi kotletami sprzed 2015 roku. Poza wąską grupą fanatyków jednej jak i drugiej strony nikt specjalnie nie bierze tego na poważnie. Niekiedy jest to choćby przeciwskuteczne. Jednak te złe emocje, ze wszystkich stron, uderzają w całe społeczeństwo. To sprawia, iż jesteśmy coraz bardziej nieczuli na realne problemy. Wszystko to jest wynikiem jego przebodźcowania.

Źródło: Obraz autorstwa Freepik

Z pewnością każdy doświadczył już tego, iż po kilku czy kilkunastu telefonach od umownej fotowoltaiki przestał odruchowo odbierać wszystkie nieznane telefony, szedł do operatora blokować nieznane numery czy po prostu unosił się emocjami i nawrzucał telemarketerowi.

I na podobnej zasadzie to działa w polityce. Codziennie otrzymując kilka czy kilkanaście „wstrząsających” wiadomości po jakimś czasie przestajemy na to reagować. To taki casus chłopca wołającego „wilk!”. Tak samo możemy to zaobserwować na przykładzie manifestacji KOD-u czy Strajku Kobiet. Po pierwszym wyskoku przerodziły się w groteskę, które stały się skupiskiem osób spod znaku „babci Kasi” i Marty Lempart. W mediach społecznościowych wygląda to na podobnej zasadzie, gdzie mamy postacie pokroju Romana Giertycha i Tomasza Lisa. Mamy też przedstawicieli PiS, którzy całe zło świata utożsamiają z Donaldem Tuskiem. A to napiszą „Polska 1 – Tusk 0” po meczu z Niemcami. To z kolei doprawią szefowi PO rogi jak diabłu. Potem kilka razy w ciągu dnia puszczą „Fur Deutschland”, które już urosło do rangi mema. Na wieczór jeszcze jedni i drudzy przerzucą się zdjęciami, na których przeciwnik ściska się z Ławrowem/Putinem/Łukaszenką i mamy komplet.

I tak codziennie. Ze wszystkich stron.

Znieczulenie na niebezpieczeństwo

Jednak tak jak w bajce o chłopcu i wilku, tak tutaj rodzi to bardzo poważne konsekwencje. To przede wszystkim zaburzenie instynktu samozachowawczego. Niech za przykład posłuży słynna komisja do badań związków z Rosją. Czy w Polsce jest zagrożenie wpływami rosyjskimi? Oczywiście, iż tak i to w realnym świecie (infrastruktura krytyczna, prowokacje, wojna hybrydowa) jak i w sieci (dezinformacja, fake newsy). Jednak u nas nie było to tworzone na potrzeby rzeczywistej walki z takimi wpływami, ale wyłącznie jako element walki politycznej – wbrew pozorom nie do uderzenia w Donalda Tuska, ale o tym może kiedy indziej.

To zjawisko jest o tyle niebezpieczne, iż my przestajemy zauważać prawdziwe zagrożenia. choćby jeżeli je widzimy, to nasze władze i służby w ogóle nie wykazują zainteresowania takimi osobami. Czy to ze względu na nieudolność, czy parasol ochronny, w to już nie wnikam. To właśnie powinno być już zadaniem kontrwywiadu.

Ma to też bardzo szkodliwy wpływ na samo społeczeństwo. I tu znów, wracając do przykładu z telemarketerem, nie jesteśmy w stanie uciec przed tym strumieniem informacji. Nie możemy go szczelnie zablokować ani odciąć się od mediów czy społeczeństwa. To oznacza, iż jedyną reakcją jest agresja, co też widzimy i słyszymy. Upust emocji jest tutaj konsekwencją przebodźcowania. A takie zachowania to wręcz idealny zapalnik dla trolli, które tylko czekają, by jakąś beczkę z emocjami wysadzić w powietrze. Bo jak uczy sama metoda działań rosyjskich służb: polaryzacja narodu, granie na emocjach i napuszczanie jednych na drugich jest jedną z najbardziej skutecznych metod paraliżowania wrogiego państwa.

Idź do oryginalnego materiału