Prywatne brunatne bojówki na polskich ulicach to powielenie modelu z Rosji

18 godzin temu

W Rosji imigrantów biją prywatne bojówki. Niby „spontaniczne” grupy, które atakują bezbronne osoby na ulicach, w metrze czy w miejscach pracy. W rzeczywistości działają za cichym przyzwoleniem Kremla – to element polityki Putina. Strach ma paraliżować społeczeństwo i kierować nim według potrzeb władzy.

Dziś podobny – choć znacznie bardziej nieudolny – model próbuje powielać polska skrajna prawica. Robert Bąkiewicz i jego środowisko tworzą brunatne bojówki, które działają w cieniu, ale przy otwartym przyzwoleniu PiS. Jarosław Kaczyński, choć oficjalnie potępia „przemoc uliczną”, w praktyce milczy, kiedy atakowani są ci, których PiS uczyniło wrogami – uchodźcy, mniejszości, opozycja. W Rosji scenariusz jest zawsze ten sam: media państwowe nakręcają histerię wokół rzekomego „zagrożenia”, władza mruga okiem do „patriotów”, a ci zaczynają działać. Ludzie Putina nigdy nie biorą na siebie odpowiedzialności – mówią o „samorzutnym sprzeciwie społecznym”. Efekt? Społeczeństwo zastraszone, mniejszości uciekające z kraju, a władza uchodząca za „ostatnią zaporę przed chaosem”.

PiS i jego akolici od lat grają dokładnie tą samą kartą. Strach przed uchodźcami z Bliskiego Wschodu, strach przed Ukraińcami, przed „ideologią LGBT” – wszystko po to, by wmówić ludziom, iż tylko „silni politycy” jak Kaczyński mogą „rozwiązać problem”. To cyniczna gra, w której obywatel ma być pionkiem przesuwanym strachem i nienawiścią. Histerię nakręcają i politycy i pisowskie media.

Bąkiewicz i jego środowisko od dawna korzystają z hojnych dotacji państwowych i wsparcia instytucji związanych z PiS. Ich „straże narodowe” były wykorzystywane podczas marszów, manifestacji i kontrmanifestacji. Teraz, gdy polityczny klimat się zaostrza, te same grupy pojawiają się tam, gdzie władza potrzebuje hałasu i prowokacji – by pokazać Polakom, jak „groźna” jest ulica i jak bardzo potrzebni są „obrońcy narodu”.

Strach jako narzędzie polityki

To, co łączy Moskwę Putina i Warszawę Kaczyńskiego, to metoda: wywołać strach, a potem obiecać jego zakończenie w zamian za posłuszeństwo. Najpierw tworzy się „problem” – realny lub wyimaginowany – a potem wysyła brunatne bojówki, by go „uwidoczniły”. Następnie politycy wychodzą na mównicę i mówią: „Zobaczcie, do czego doszło – tylko my możemy was ochronić”.

To klasyczna zagrywka autorytarnych reżimów. Kto tego nie widzi, ten albo naiwny, albo współwinny.

Idź do oryginalnego materiału