![](https://www.swidnik.pl/wp-content/uploads/2025/02/800x500px.png)
Kilkuset pracowników PZL-Świdnik S.A. wyszło dziś rano przed bramę zakładu, by pokazać swoje niezadowolenie z powodu niskiej propozycji podwyżek, które w ostatnim czasie przedstawił zarząd.
Protest to inicjatywa pracowników PZL-Świdnik S. A. Załoga wzięła urlop na żądanie i o godz. 7.30 pojawiła się przed bramą zakładu.
– To był spontaniczny, oddolny protest, nieorganizowany i niekoordynowany przez żaden ze związków zawodowych. Bardzo dużo osób wzięło dziś urlopy na żądanie lub skorzystało z innych, dostępnych form, i nie przyszło do pracy. Część z tych pracowników przez półtorej godziny pikietowała przed bramą zakładu, chodząc w kółko po pasach i blokując ruch na skrzyżowaniu. Wszystko odbyło się spokojnie. Na miejscu była obecna Policja, ale nie zdarzył się żaden incydenty – powiedział Tomasz Kasperski, wiceprzewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” WSK „PZL-Świdnik” S. A.
Jak przekazał nam Tomasz Kasperski, w pikiecie wzięło udział 200-300 osób. Wśród nich byli pracownicy niezrzeszeni, ale także związkowcy.
Związki zawodowe, które działają w PZL-Świdnik, od kilku miesięcy negocjują z zarządem zakładu w sprawie podwyżek.
– Weszliśmy w spór zbiorowy i procedury trwają. To wszystko przeciąga się w czasie i ludzie się niecierpliwią. W ubiegłym tygodniu prezes ogłosił, iż daje podwyżkę w wysokości 4,6% stawki indywidualnej pracownika, ale nie mniej niż 250 zł. Załoga skwitowała to śmiechem, bo oczekiwania były wyższe. Ktoś przyniósł dziś na pikietę transparent z napisem 250 zł – przekreślone, a pod spodem 250 euro. Negocjacje się przedłużają, co doprowadza do niekontrolowanych wybuchów niezadowolenia załogi i naraża firmę na straty – tłumaczy T. Kasperski.
W poniedziałek związki zawodowe planują wystąpić z apelem do dyrekcji PZL-Świdnik S.A. o natychmiastowy powrót do rozmów. Jak mówi wiceprzewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” WSK „PZL-Świdnik” S. A., minister wyznaczył mediatora, który ma pomóc porozumieniu się obu stron.
– Zaproponowani przez nas mediatorzy nie zostali zaakceptowani przez zarząd, my z kolei odrzuciliśmy jego propozycję. W takiej sytuacji, zgodnie z procedurą, to minister wyznacza mediatora z listy krajowej i według naszej informacji tak się stało. Ciężko jednak powiedzieć dlaczego nie siadamy do stołu. Chyba każdemu z nas zależy na tym, żeby firma istniała i przynosiła profity, nie tylko właścicielom, ale i pracownikom. Nikt nie chce działać na szkodę spółki – dodaje T. Kasperski.
O komentarz w sprawie poprosiliśmy również zarząd PZL-Świdnik S.A. Ze względu na trwające negocjacje nie chce jednak komentować obecnej sytuacji.
Do sprawy wrócimy.