Do końca rządów PiS zostało
{day} dni {hour} h : {min} m : {sec} s
Bunt urzędników.
W Warszawie odbył się „Marsz Gniewu”. Tysiące ludzi pracujących w sektorze państwowym wyszło na ulice stolicy walcząc o wyższe pensje.
O ile ludzie PiS zarabia grube pieniądze, to zwykłym urzędnikom coraz ciężej przeżyć miesiąc. Protestujący walczyli o swoje pieniądze m.in. przed Kancelarią Mateusza Morawieckiego.
Pracownicy budżetówki domagają się przede wszystkim podwyżki w wysokości 20 proc. i poprawę warunków pracy.
Pracownicy tzw. budżetówki to m.in.:
pracownicy sądów,
prokuratury,
ZUS,
Policji,
Straży Pożarnej,
MSWIA,
Państwowej inspekcji pracy,
KRUS,
Urzędów Celnych,
Urzędów Skarbowych,
Domów Pomocy Społecznej,
Poczty polskiej,
pracownicy oświaty,
pracownicy kultury i sztuki,
pracownicy samorządowi,
pracownicy zakładów komunalnych,
pracownicy cywilni wojska,
pracownicy ochrony zdrowia,
pracownicy uzdrowisk polskich,
psycholodzy,
kuratorzy sądowi.
Pracownicy podkreślają, iż domagają się podwyżek od ostatnich 4 lat, gdy ich pensje nie zostały objęte waloryzacją.
“W tym czasie inflacja skumulowana wyniosła 45%, a wzrost wynagrodzenia minimalnego 65%. Tymczasem skumulowane podwyżki w sferze budżetowej osiągnęły 18%. Oznacza to, iż w porównaniu do 2020 r. wartość płac spadła o 1/3. Tym samym wróciliśmy do poziomu z 2019 r. To oznacza również, iż blisko nam do czasów poprzedniej koalicji rządzącej, kiedy płace zamrożone były przez 7 lat” – przekonują protestujący.
Wielu pracowników budżetówki jest w tej chwili na krawędzi płacy minimalnej, a gdy ta wzrośnie w 2024 r. do 4300 brutto, blisko połowa zatrudnionych w tym sektorze zarabiać będzie płacę minimalną.
Pracownicy protestują też przeciwko porozumieniu zawartego przez Rząd z Solidarnością 7 czerwca 2023. Pracownicy budżetówki sprzeciwiają się określaniu przez sygnatariuszy tego porozumienia jednorazowych świadczeń finansowych o charakterze “przedwyborczym” w wysokości około 1000 zł “podwyżkami dla pracowników państwowej sfery budżetowej”.