Propozycje Nawrockiego. Retoryka strachu i puste obietnice

17 godzin temu
Zdjęcie: Nawrocki


Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta RP, w swoim wystąpieniu w Kielcach 11 maja 2025 roku zaprezentował narrację, która budzi poważne wątpliwości co do jego intencji, kompetencji i umiejętności prowadzenia odpowiedzialnej polityki.

Cytując jego słowa: „Mówiąc, iż czasy się zmieniają, zostawiają sobie ten margines wypowiedzi, żeby po 18 maja albo 1 czerwca powiedzieć: 'Drodzy Polacy, czasy się zmieniły i teraz dorżniemy watahę z jednej strony i dorżniemy Polskę, jaką znacie. Zalejemy ją ideologią, zalejemy ją Zielonym Ładem. Oddamy naszą suwerenność i wolność Brukseli i Unii Europejskiej. Zerwiemy nasze relacje ze Stanami Zjednoczonymi, bo Polska się zmieniła, a my domknęliśmy system’”, Nawrocki buduje obraz rzekomego zagrożenia, które ma nadejść ze strony obecnego rządu. Takie słowa nie tylko podsycają lęki społeczne, ale również świadczą o braku merytorycznej wizji dla Polski.

Nawrocki posługuje się retoryką strachu, malując apokaliptyczny scenariusz, w którym Polska traci suwerenność na rzecz Brukseli, a relacje z USA zostają zerwane. To narracja, która nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości. Unia Europejska, mimo swoich wad, pozostaje kluczowym partnerem Polski, a Zielony Ład, choć budzi kontrowersje, jest próbą odpowiedzi na globalne wyzwania klimatyczne, z którymi Polska również musi się zmierzyć. Oskarżanie rządu o „oddanie suwerenności” to tani chwyt populistyczny, który ignoruje fakt, iż Polska jako członek UE ma wpływ na kształt unijnych polityk. Co więcej, relacje z USA pozostają stabilne, a obecny rząd Donalda Tuska nie wykazuje żadnych oznak ich zrywania. Nawrocki, zamiast proponować konkretne rozwiązania, woli straszyć Polaków wizją „jednowładztwa Tuska”, co jest raczej projekcją jego własnych ambicji niż realnym zagrożeniem.

Kolejnym problematycznym aspektem wystąpienia Nawrockiego jest jego obsesyjne odwoływanie się do narodowej tożsamości. „Nigdy nie będziemy wstydzić się tego, iż Polska jest Polską” – mówi, sugerując, iż ktoś każe Polakom się wstydzić. Kto konkretnie? Tego już nie precyzuje, bo takie ogólniki lepiej działają na emocje elektoratu. Nawrocki zdaje się budować kampanię na podziale „my” kontra „oni”, co jest niebezpiecznym krokiem w stronę nacjonalistycznej retoryki. Jak zauważają użytkownicy na platformie X, jego wystąpienia są pełne gloryfikacji „polskiego genotypu” i podziałów, które budzą skojarzenia z brunatną ideologią. Taka narracja nie tylko alienuje część społeczeństwa, ale również odciąga uwagę od realnych problemów, takich jak inflacja, rosnące ceny energii czy potrzeba modernizacji gospodarki.

Nawrocki obiecuje, iż „nie prześpimy rewolucji technologicznej” i zadba o przyszłość dzieci i wnuków. Brzmi to dobrze, ale gdzie są konkrety? Nie przedstawia żadnych szczegółowych planów, jak zamierza wspierać rozwój technologii w Polsce. W dobie globalnej konkurencji, gdzie kraje takie jak Chiny czy USA inwestują miliardy w innowacje, Polska potrzebuje lidera z wizją, a nie kogoś, kto ogranicza się do haseł o „wartościach” i „wspólnocie narodowej”. Co więcej, jego krytyka Zielonego Ładu jest krótkowzroczna – transformacja energetyczna to nie tylko wymóg unijny, ale konieczność dla przyszłości planety. Odrzucanie jej bez zaproponowania alternatywy świadczy o braku zrozumienia globalnych wyzwań.

Podsumowując, kampania Karola Nawrockiego opiera się na straszeniu Polaków rzekomą utratą suwerenności, ideologicznym zagrożeniem i zerwaniem relacji z USA. To retoryka pełna emocji, ale pozbawiona merytoryki. Zamiast budować mosty i proponować rozwiązania, Nawrocki dzieli społeczeństwo, grając na najniższych instynktach. Polska zasługuje na prezydenta, który oferuje realną wizję rozwoju, a nie puste hasła i nacjonalistyczne fantazje. Nawrocki, mimo garnituru i patriotycznych deklaracji, nie spełnia tych oczekiwań.

Idź do oryginalnego materiału