Spektakl w prokuratorskim teatrze ziobrowej „dobrej zmiany” rozgrywa się na oczach Polaków. Tym razem w roli głównej Michał Ostrowski, zastępca prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, który miota się w panice po ujawnieniu informacji o specjalnym traktowaniu śledztwa dotyczącego „pacjentki”, czyli – jak się okazuje – prywatnie jego żony. Historia ta mogłaby bawić, gdyby nie fakt, iż zapłaciliśmy za nią my, podatnicy.
Śledztwo, którego wartość dla społeczeństwa była co najmniej wątpliwa, pochłonęło 10 tysięcy złotych na ekspertyzy biegłych. A wszystko to w sprawie, w której nie dopatrzono się przestępstwa. Brak winnych, brak ofiar, ale pieniądze publiczne, jak zwykle, zniknęły bez śladu. Ostrowski, podążając śladem swojego mentora Zbigniewa Ziobry, pokazuje, jak kreatywnie można „zagospodarować” prokuraturę do celów osobistych. Zemsta, zemsta na wroga, z Bogiem a może i mimo Boga.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Nie sposób też przemilczeć roli pani prokurator prowadzącej to kuriozalne śledztwo. Jej zawodowa kariera potoczyła się w ekspresowym tempie – z prokuratury rejonowej trafiła na delegację do regionalnej, a stamtąd niemal z dnia na dzień otrzymała tytuł prokuratora okręgowego. Czyżby w uznaniu za „profesjonalizm” w prowadzeniu sprawy? A może po prostu za posłuszne wykonywanie poleceń w systemie, który ceni lojalność wobec przełożonych bardziej niż rzeczywiste kompetencje?
Niestety, los bywa przewrotny. Pani prokurator, najwyraźniej przemęczona swoją błyskotliwą karierą, postanowiła „odpocząć”. Wzorem innych przedstawicieli prokuratury „dobrej zmiany”, w podobnych kłopotliwych sytuacjach, zniknęła na zwolnieniu lekarskim. Jak widać, zdrowie w tym środowisku nagle pogarsza się, gdy na horyzoncie pojawia się konieczność wytłumaczenia swoich działań.
Cała sytuacja jest nie tylko żenująca, ale też doskonale obrazuje, jak prokuratura pod rządami Zbigniewa Ziobry działała według zasady „prawo dla swoich”. To nie wymiar sprawiedliwości, ale prywatny folwark, gdzie kariery buduje się na lojalności, a publiczne pieniądze wydaje na sprawy z góry skazane na umorzenie. W tym pisowskim świecie nie liczą się ani obiektywizm, ani dobro obywateli – najważniejsze są interesy rodziny i polityczne układy.
Obrzydliwe!