REKLAMA
A kampania rządzi się swoimi prawami. Żeby zobaczyć to bardziej ugodowe oblicze, najpierw musiałaby się pojawić gałązka oliwna po drugiej stronie. Mogę sobie wyobrazić scenariusz, w którym tego rodzaju gest w połączeniu z oszołomieniem związanym z nagłym objęciem tak wysokiego urzędu sprawia, iż Karol Nawrocki przechodzi metamorfozę i nagle szuka porozumienia z drugą stroną. Tyle tylko, iż druga strona na jego wybór zareagowała zwarciem szeregów i wystawieniem na pierwszy plan osób o jeszcze wyraźniej antypisowskich poglądach.
Zobacz wideo
Wybory uznane za ważne. Zwolennicy Nawrockiego triumfują pod Sądem Najwyższym
Mówi pan o rekonstrukcji rządu.Przede wszystkim o najistotniejszej zmianie, czyli mianowaniu Waldemara Żurka w miejsce Adama Bodnara. To pokazuje, iż kohabitacja premiera z prezydentem Nawrockim okaże się znacznie bardziej gwałtowna i burzliwa niż z prezydentem Dudą. Będę zaskoczony, jeżeli będzie inaczej. Chyba iż zmieni się główny adwersarz nowego prezydenta. Donald Tusk wielokrotnie mówił, iż Karola Nawrockiego się nie boi i sobie z nim poradzi. Warto pamiętać, iż premier zrobił w przeszłości rzecz absolutnie bez precedensu w dziejach III Rzeczpospolitej, czyli skierował policję do Pałacu Prezydenckiego i wyprowadził z niego gości prezydenta, panów Wąsika i Kamińskiego. To był cios, który Andrzeja Dudę oszołomił i mam wrażenie, iż on nie otrząsnął się z tego oszołomienia. Nawrocki zachowałby się inaczej?Nowy prezydent, bokser, tak łatwo oszołomić się nie da. W przypadku Karola Nawrockiego w Pałacu podobny numer zakończyłby się totalnym zablokowaniem państwa. Zwalczałem prezydenturę Karola Nawrockiego właśnie dlatego iż w moim przekonaniu istnieje realne ryzyko, iż w trakcie jego kadencji dojdziemy do poziomu polaryzacji, w którym państwo mogłoby się po prostu zatrzymać. Andrzej Duda nie zastosował w odpowiedzi na wejście policji do Pałacu Prezydenckiego najostrzejszych środków. Karol Nawrocki się nie zawaha. Jesteśmy teraz na etapie, gdy bokserzy wchodzą na ring. Zaraz wybrzmi gong, a po gongu obaj pięściarze zaczną się do siebie zbliżać. W końcu ktoś musi zadać pierwszy cios, ale w polityce strona, która uderzy pierwsza, przegrywa.Obie strony - rządowa i prezydencka - mają "odpalić" tuż po zaprzysiężeniu pakiety ustaw. Opcje są dwie. Koncyliacyjna, czyli tak naprawdę trudny handel ustawa za ustawę, żeby te polskie sprawy, co prawda z zahamowaniami, ale toczyły się do przodu. Nie można wykluczyć jednak, iż w pewnym momencie - i to jest ta druga opcja - Karol Nawrocki powie: stop, nie widzę możliwości współpracy z tym rządem, więc nie podpiszę żadnej ustawy, dopóki ten nie poda się do dymisji. I mamy kompletną blokadę od strony legislacyjnej. Andrzej Duda, co warto zaznaczyć, jednak większość ustaw podpisywał. W sytuacji blokowania ustaw rząd staje się petentem prezydenta, ale przez cały czas ma znacznie więcej narzędzi realnej władzy. Przecież prezydent nie kontroluje choćby własnej ochrony osobistej, co pokazała akcja policji w Pałacu Prezydenckim. Może więc dojść do paraliżu państwa, który w obecnej sytuacji geopolitycznego zagrożenia jest najgorszym, co mogłoby nam się przytrafić.
Karol Nawrocki będzie "pisowskim" prezydentem?Nie sądzę. Będzie prezydentem prawicy rozumianej jako PiS i Konfederacja. W tym układzie prezydent Nawrocki widzi siebie prawdopodobnie jako patrona obu formacji, który będzie spinał ten wielki prawicowy obóz. Dlatego prezes Kaczyński może się srodze na Karolu Nawrockim zawieść. Jeszcze nie w tej chwili, bo teraz ich cel jest wspólny - doprowadzić do wcześniejszych wyborów parlamentarnych i "zlikwidować" obecną koalicję z Tuskiem na czele. W dalszej perspektywie wątpię, aby Karol Nawrocki był choćby w części tak spolegliwy jak prezydent Duda.Współpracownikami prezydenta będą w dużej mierze politycy PiS. Ale nie tylko. Szefem kancelarii zostaje Zbigniew Bogucki, ale już Sławomir Cenckiewicz jest wolnym elektronem o własnych wyraźnych ambicjach. Był oczywiście związany z PiS, bo dzięki niemu obejmował różne stanowiska, ale nigdy nie był lojalnym PiS-owcem. Wiceszefem kancelarii zostaje Adam Andruszkiewicz, który co prawda związał się z partią Kaczyńskiego, ale przecież karierę zaczynał u narodowców. Gdy przyjrzymy się bliżej współpracownikom Nawrockiego, to zobaczymy, iż to nie są postacie z jądra PiS w stylu Mariusza Błaszczaka lub jego klonów. Teraz wszyscy w tym obozie rozumieją, iż przeciwnik jest po drugiej stronie boiska, ale gdy dojdzie do wyborów parlamentarnych i zacznie się klecenie pisowsko-konfederackiej większości, może się okazać, iż Pałac Prezydencki jest całkowicie odrębnym graczem w stosunku Nowogrodzkiej. Prezydent zacieśni relację z Konfederacją?Wydaje się to oczywiste, choć bardziej ze środowiskiem Krzysztofa Bosaka niż Sławomira Mentzena. Bliżej mu do narodowców niż libertarian. Czas pokaże, w jaki sposób Karol Nawrocki będzie odnosił się do Grzegorza Brauna. To będzie bardzo ciekawe, bo Braun go wielokrotnie atakował, co Nawrocki prawdopodobnie zapamiętał.Ale ostatecznie w kampanii szef Korony go poparł. Zgadza się, ale to nie wymazuje tej ostrej krytyki, między innymi w kwestii stosunku do Ukraińców czy Jedwabnego.
Dużo się ostatnio mówi o słabnącej polaryzacji. Zjawisko było widoczne w pierwszej turze wyborów prezydenckich, gdy wielu wyborców postawiło na kandydatów spoza duopolu PO-PiS. Może teraz po jednej i drugiej stronie pojawi się refleksja, iż dalsze eskalowanie konfliktu jest politycznie nieskuteczne?To jeszcze nie jest ten etap. Ma pan rację, iż proces się zarysował i gdyby prezydenta wybierali Polacy do 30 roku życia, to w II turze prawdopodobnie Sławomir Mentzen pokonałby Adriana Zandberga. Nie byłoby tam ani Trzaskowskiego, ani Nawrockiego. Rzecz w tym, iż młodych wyborców jest przez cały czas dużo mniej niż tych starszych. Po drugie nie wiemy, czy oni nie zaczną zmieniać poglądów z wiekiem i orientować się na PiS lub na Platformę, ale choćby jak przyjmiemy, iż nie porzucą tej polaryzacji - powiedzmy w uproszczeniu: konfederacko-razemowej - to wciąż nie znaczy, iż PO i PiS przestaną dominować. Wszystkie sondaże wciąż dają im pozycje liderów. Co oczywiście nie znaczy, iż obie partie nie będą słabnąć w kolejnych latach. Zmianę może przyspieszyć sukcesja Kaczyńskiego i Tuska. Na to się nie zanosi. Zwłaszcza w PiS, ale w PO mogą pojawiać się próby nakłonienia Donalda Tuska do ustąpienia z fotelu premiera, co byłoby wstępem do jego przejścia na emeryturę. Można sobie wyobrazić, iż jego sukcesor uzna, iż nie może kontynuować tej agendy, na której wyrósł Tusk i ją od lat reanimuje. I Platforma nagle złagodzi ton?Nowy lider ugrupowania może znienacka zaproponować - i rzecz jasna narazić się w ten sposób najtwardszej części elektoratu - reset w wymiarze sprawiedliwości. Sam Jarosław Kaczyński na niedawnej konferencji mówił, po raz pierwszy od dawna, iż jest potrzeba zmian w konstytucji, chociaż przez osiem lat rządów w ogóle go to nie interesowało. Wyobraźmy sobie teraz, iż strona mająca przewagę w parlamencie niespodziewanie mówi o potrzebie uporządkowania sprawy w KRS, Trybunale Konstytucyjnym i Sądzie Najwyższym - siadamy do stołu i negocjujemy zupełnie nowy skład tych organów. Co prezes Kaczyński na to? Mógłby taką propozycję odrzucić, ale mogłoby też mu przyjść do głowy, iż w 2027 roku może nie rządzić samodzielnie i wtedy sam będzie miał problem z powyższymi organami. Moim zdaniem taki scenariusz jest przez cały czas mało prawdopodobny, bo w tym momencie obie strony wierzą, iż eskalowanie tej polaryzacji jest optymalną strategią. Dopóki politykę będą porządkować Tusk z Kaczyńskim, nic się pod tym względem nie zmieni?Ani w PO, ani w PiS nie widać choćby pozoru chęci, by się dogadać, więc nie. Wstępem do porozumienia muszą być zmiany personalne, na które też się nie zapowiada.
Sikorski jako premier - o takim scenariuszu ostatnio się spekuluje - zmieniłby dynamikę sporu między stroną rządową i prezydencką?Niedawny sondaż pokazuje, iż 74 proc. Polaków nie wierzy, iż rząd Tuska zrealizuje obietnice. A mówimy już o czasie po rekonstrukcji, która miała w założeniu doprowadzić do wzrostu zaufania. To pokazuje, jak bardzo szef Platformy Obywatelskiej jest zużyty. Nie uważam, by Sikorski był panaceum na wszystkie problemy koalicji, ale jest dla niej pewną szansą na zmianę, którą usiłował przeprowadzić Tusk, ale nastroje po rekonstrukcji pokazują, iż jest ona nieskuteczna. Pewnie dlatego, iż zwrot powinien mieć inny wektor. Jaki? Już o tym wspominałem. Tusk idzie na jeszcze większą konfrontację z PiS i moim zdaniem to się skończy klęską. Zamiast ciągle powtarzać, iż potrzeba jeszcze głębszych, jeszcze ostrzejszych rozliczeń, należy zacząć mówić o próbach dogadania się z PiS w sprawach dotyczących naprawy wymiaru sprawiedliwości. Z drugiej strony położyć większy nacisk na program pozytywny, wskazywanie, co udało się rządowi zrobić. Żeby była jasność, uważam, iż w przypadku twardych dowodów nadużyć winnych należy pociągnąć do odpowiedzialności, ale cały ten festiwal komisji śledczych z kolejnymi wezwaniami Zbigniewa Ziobry okazał się po prostu przeciwskutecznym teatrem, co zobaczyliśmy 1 czerwca. Gdyby wtedy wygrał Trzaskowski, można byłoby uznać, iż linia twardych rozliczeń jest dobrą drogą. Ale ta polityka przegrała i należy wyciągnąć wnioski. Wniosek Tuska jest taki, iż trzeba docisnąć gaz i pojechać na czołowe zderzenie z PiS i Nawrockim. Ja mam inną diagnozę - uważam, iż należy z nowym premierem wykonać manewr i tego uniknąć. W przeciwnym wypadku może dojść do gigantycznej konfrontacji, co w obecnej sytuacji geopolitycznej jest dla Polski skrajnym zagrożeniem.