Wiele mądrości ludowych, sentencji filozoficznych i popularnych związków frazeologicznych, mogłoby dobrze opisać obecną kondycję rządu Donalda Tuska. Pierwsze z brzegu: „jak nie idzie to nie idzie”, to tylko wstęp do całej katastrofy, dlatego warto się przyjrzeć temu, co nie idzie i już raczej nie pójdzie. W pierwszej kolejności zgłasza się brak zaufania na co Donald Tusk cierpi od dawna, ale gdy tuż po utworzeniu rządu było jasne, iż 100 konkretów w 100 dni, to propagandowa fikcja, Polakom przypomniały się czasy pierwszych rządów lidera ówczesnej Platformy Obywatelskiej.
Kompletnie nic nie wyszło choćby z tych zapowiedzi, które pozwoliły koalicji przejąć władzę, a jedną z ważniejszych było złagodzenie ustawy aborcyjnej. Po przegranych wyborach prezydenckich nastąpił jeden wielki chaos pomieszany z desperacją. Donald Tusk nie przygotował żadnego planu B, czemu niespecjalnie można się dziwić, w końcu koalicja nie potrafiła się porozumieć w prostej kwestii kredytów mieszkaniowych. Nieciekawą sytuację i atmosferę miała uratować rekonstrukcja rządu, ale i tutaj doszło do porażki. Sama rekonstrukcja ciągnęła się miesiącami za to błyskawicznie o niej Polacy zapomnieli, bo wszyscy skupili się na konflikcie Donalda Tuska z Szymonem Hołownią. W takich okolicznościach zniknął syndrom wspólnego wroga, Trzecia Droga z Lewicą nie zgodziły się na „zamach stanu” polegający na storpedowaniu zaprzysiężenia Karola Nawrockiego, potem Szymon Hołownia spotkał się w mieszkaniu Adama Bielana z Jarosławem Kaczyńskim i Michałem Kamińskim. Wcześniej
Tylko tych kilka kompromitujących wydarzeń, o ile 100 konkretów liczyć jako jedną całość, wystarczyłoby do załamania notowań rządu i poszczególnych partii, no i dokładnie tak się stało. Wszystkie badania sondażowe pokazują poparcie dla rządu Donalda Tuska praktycznie na poziomie poparcia Koalicji Obywatelskiej, czyli około 30 proc. Jeszcze gorzej to wygląda w rankingu partyjnym, bo pozostali koalicjanci albo ledwie przechodzą przez próg, jak Lewica z 6 proc. poparciem albo szorują po dnie: Polska 2050 3 proc. PSL 1,5 proc. I gdy się wydawało, iż gorzej już być nie może, odezwała się jeszcze jedna przypadłość ekipy Donalda Tuska. Skok na kasę przez rodzinę i znajomych polityków obozu rządzącego, to przypomnienie starego powiedzenia „liberałowie aferałowie”, które powstało na samym początku politycznej kariery Donalda Tuska, gdy był jednym z liderów Kongresu Liberalno-Demokratycznego.
W czwartek wieczorem wybuchła gigantyczna afera związana z rozdzielaniem środków Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Internet zalały skandaliczne dotacje na luksusowe jachty i absurdalne projekty nie mające nic wspólnego z profilem dzielności poszczególnych beneficjentów. Czołowym skandalistą okazał się poseł Koalicji Obywatelskiej Artur Łącki, który wraz z żoną prowadzi hotel w Pobierowie i na jego rozbudowę otrzymali ponad milion złotych. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, iż KPO to ostatni argument jakim dysponował Donald Tusk i Koalicja Obywatelska. Politycy rządowi nieustannie opowiadali o wielkim sukcesie, jakim było odblokowanie środków z KPO, dodatkowo podkreślali, iż ich zablokowanie było wynikiem nieudolności oraz bezprawia poprzedniej władzy.
Od dwóch dni ta propagandowa opowieść legła w gruzach, a KPO przestało być argumentem, bo stało się obciążeniem. Nic też nie wskazuje, iż to koniec afery, znając sposób funkcjonowania formacji politycznej Donalda Tuska, ujawnione fakty trzeba traktować jako wstęp do szerszego katalogu nadużyć. Ostateczny upadek rządu Donalda Tuska jest kwestią czasu i to coraz krótszego. Afera z KPO pewnie jeszcze nie będzie punktem zwrotnym w tym procesie, ale atmosfera wokół rządu gęstnieje w bardzo dużym tempie. Gwoździem do trumny z dużym prawdopodobieństwem będzie prezydentura Karola Nawrockiego, która od pierwszych minut jest nastawiona na obronę narodowego interesu i co za tym idzie wymierzona w obóz rządzący.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!