Próba reanimacji przemysłu pogardy

4 miesięcy temu

Nie trzeba być lekarzem, żeby wiedzieć, iż reanimacja to próba przywrócenia czynności życiowych. Pozwolę sobie jednak zwrócić uwagę, iż w tytule stoi „próba reanimacji”, w więc próba próby przywrócenia i nie czynności życiowych, ale przemysłu pogardy. Czy to się objawia? Na początku, wbrew pismu, był spokój zamiast rytualnego chaosu i muszę przyznać, iż to mnie zaskoczyło. Tuska praktycznie nie było, od 15 października do 11 grudnia chyba ani razu nie przemówił w Sejmie i ciężko powiedzieć dlaczego tak się stało?

Być może chodziło o to, iż Donald Tusk nie chciał słyszeć od Szymona Hołowni „panie pośle”, a czekał na ten moment, gdy będzie tytułowany „panem premierem”. Pasowałoby to do „króla Europy”, ale przejdźmy do rzeczy, czyli pierwszej prowokacyjnej akcji Tuska, która była absolutnym klasykiem. Osobista wycieczka Tuska pod adresem śp. Lecha Kaczyńskiego, musiała się skończyć gwałtowną reakcją Jarosława Kaczyńskiego i tak też się stało. Uderzenie w najczulszy punkt Jarosława Kaczyńskiego i podrażnienie rany, która z pewnością już się nie zagoi, wywołało replikę w postaci „niemieckiego agenta”. O dziwo Tusk zareagował na te słowa nie uśmiechem, czy dziką satysfakcją, ale przerażeniem, przynajmniej takie odniosłem wrażenie.

Oczywiście mają rację krytycy, iż z Kaczyńskim w takiej formie PiS nie ma co marzyć o powrocie do władzy, ale trzeba tu wprowadzić pewną korektę. W starych „dobrych czasach” o słowach Kaczyńskiego debatowalibyśmy przez kilka tygodni, jak nie miesięcy. Teraz nie trwało to choćby dnia i tutaj swoje zasługi ma Grzegorz Braun, który dosłownie zgasił całą zabawę ze zmianą władzy, ale i bez tego „niemiecki agent” był wyciszony. Co w takim razie z tą próbą reanimacji „przemysłu pogardy”? No jak widać, po pierwsze próba została podjęta, po drugie przemysł pogardy większych oznak życia nie daje. Czy to świadczy o tym, iż reanimacja się nie powiodła? Tak i nie! Tak jeżeli był oczekiwany dawny wigor, bo w tej wersji reanimacja nic nie dała, nie jeżeli mówi o kompletnym zimnym trupie.

Przemysł pogardy ledwie zipie, ale w tego pół-trupa pompuje się tlen i szczególnie Tusk rytmicznie ugniata klatkę piersiową. Mamy do czynienia z dwoma starymi ekipami, które swoich przyczajeń nie zmienią i czym to się wszystko skończy będzie w większej mierze zależało od Kaczyńskiego niż Tuska. W tej chwili swoje głębokie zdziwienie przeżywa Szymon Hołownia, wydawało mu się, iż polityka to od początku do końca medialny „szoł” i raczej przestało mu się tak wydawać. W polityce nie brakuje „szoł”, ale jeden nieprzewidziany ruch i katastrofa gotowa, bo nie da się dokręcić dubla. Hołownia chciał być gwiazdą „luzackiego Sejmu” i mu się po jednej akcji wszystko posypało. Jak się będzie zużywał Tusk zależy od Kaczyńskiego, bo tylko prezes PiS może ten proces przyśpieszyć albo spowolnić

Im szybciej Kaczyński uruchomi trudny i ostatni w swojej politycznej karierze, wielki proces przemiany, tym szybciej Tusk zwiędnie. Nie trudno się domyślić, iż tym procesem jest wyznaczenie i namaszczenie swojego następcy, bez tego choćby pół-trup przemysłu pogardy da sobie radę i z PiS i z Kaczyńskim. Donald Tusk ma tego świadomość i z premedytacją robi wszystko, aby Kaczyński wbrew logice, biologii i politycznej strategii przez cały czas stał na czele partii i dopowiadał na prowokacje głównego dyrektora przemysłu pogardy. Pojęcie nie mam, czy komuś uda się w jakiejś bardzo delikatnej formie przekonać Jarosława Kaczyńskiego, aby wybrał nowego prezesa PiS, ale wiem, iż jeżeli to nie nastąpi, to Donald Tusk, który też jest cieniem samego siebie, swoje cele osiągnie.

Idź do oryginalnego materiału