Zwycięstwo Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich zapowiada nową erę w polskiej polityce – erę bardziej skrajną niż prezydentura Andrzeja Dudy.
Nawrocki, historyk z IPN bez doświadczenia politycznego, w kampanii oparł się na nacjonalistycznym haśle „Polska na pierwszym miejscu” i poparciu skrajnej prawicy, co sygnalizuje radykalny kurs. Jego konfrontacyjna retoryka, dobór współpracowników i flirt z ultrakonserwatywnym elektoratem wskazują, iż jego prezydentura będzie bardziej polaryzująca niż Dudy, co grozi destabilizacją Polski i dalszym podziałem społeczeństwa.
W pierwszym wywiadzie po wygranej na antenie wPolsce24 Nawrocki zapowiada: „Musi się nastawiać premier Tusk na to, iż będzie miał silny odpór z Pałacu Prezydenckiego”. Ta deklaracja, w przeciwieństwie do Dudy, który przynajmniej początkowo próbował budować wizerunek prezydenta „wszystkich Polaków”, jasno wskazuje na konfrontacyjny styl. Duda, choć lojalny wobec PiS, czasem szukał kompromisu, np. wetując niektóre ustawy w 2017 roku. Nawrocki, stawiając na „politycznych fighterów” takich jak Przemysław Czarnek, pokazuje, iż jego prezydentura będzie bezkompromisowa. Czarnek, znany z kontrowersyjnych wypowiedzi o prawach kobiet i mniejszości, symbolizuje radykalizm, który wykracza poza linię Dudy, bardziej umiarkowanego w retoryce.
Nawrocki, w odróżnieniu od Dudy, otwarcie flirtuje z elektoratem Konfederacji – 90% wyborców Sławomira Mentzena poparło go w II turze. Jego kampania, krytykująca unijny Zielony Ład i politykę migracyjną, była bliższa ultrakonserwatywnym hasłom niż programowi PiS. Duda, choć krytykowany za uległość wobec Kaczyńskiego, unikał tak jawnego sojuszu ze skrajną prawicą, starając się utrzymać szeroką bazę wyborczą. Nawrocki, mówiąc: „Polacy chcieli, aby prezydent sprawił, iż to oni są gospodarzami w swojej ojczyźnie”, gra na nacjonalistycznych sentymentach, ryzykując alienację umiarkowanego centrum. Taki kurs grozi zaostrzeniem konfliktów z Unią Europejską, szczególnie w kwestii funduszy i praworządności, co może kosztować Polskę miliardy euro.
Kontrowersje wokół Nawrockiego dodatkowo wzmacniają wrażenie skrajności. Oskarżenia o chuligańską przeszłość i niejasne transakcje mieszkaniowe, na które odpowiada wymijająco – „nigdy nie postawiono mi żadnych zarzutów” – podważają jego wiarygodność bardziej niż zarzuty wobec Dudy, który miał bardziej stabilny wizerunek. Nawrocki, zamiast rozwiewać wątpliwości, buduje narrację ofiary, co jest typowe dla populistów. Jego zapewnienia: „Zapraszam do dyskusji, zapraszam do negocjacji” brzmią pusto wobec zapowiedzi wetowania ustaw rządu Tuska w sprawach sądownictwa czy praw reprodukcyjnych. Duda, choć blokował niektóre reformy, robił to z większą ostrożnością, unikając całkowitej konfrontacji. Nawrocki wydaje się gotów na otwartą wojnę, co sparaliżuje politykę i pogłębi podziały społeczne.
Jarosław Kaczyński, popierając Nawrockiego, popełnił błąd. Duda był przewidywalnym wykonawcą woli PiS, ale Nawrocki, budując „własny” PiS z lojalistami z IPN i radykałami, wprowadza chaos. Jego prezydentura, bardziej skrajna niż Dudy, grozi nie tylko rozpadem partii, ale także destabilizacją państwa. Posty na X wskazują, iż zwolennicy Konfederacji widzą w Nawrockim „swojego” prezydenta, co może osłabić PiS w kolejnych wyborach. Polska, zamiast stabilizacji, dostanie konflikt, który odbije się na gospodarce i zaufaniu do instytucji.