Karol Nawrocki miał być dla prawicy nowym otwarciem: młodszą, sprawniejszą wersją prezydentury, która zerwie z wizerunkiem wiecznie zaskoczonego i reagującego z opóźnieniem Andrzeja Dudy. Tymczasem ledwie minęły pierwsze miesiące jego urzędowania, a zniecierpliwienie wobec jego decyzji narasta już nie tylko po stronie rządu, ale — co symptomatyczne — również wśród komentatorów prawicowych. Nawrocki zaczyna irytować choćby tych, którzy jeszcze niedawno widzieli w nim nadzieję na przywrócenie powagi urzędowi prezydenta.
Ostatnia odsłona tej serii wpadek to decyzja o odwołaniu spotkania z Viktorem Orbanem. Oficjalny powód był prosty: wizyta węgierskiego premiera w Moskwie i jego rozmowa z Władimirem Putinem. W niedzielny poranek szef Biura Polityki Zagranicznej Marcin Przydacz przekazał, iż z tego względu prezydent uznał spotkanie za niestosowne.
Problem w tym, iż zamiast dowodu na stanowczość państwa polskiego, wielu widzi w tym gest nerwowy, chaotyczny i bardziej podporządkowany emocjom niż racji stanu.
I tu pojawia się Łukasz Warzecha — publicysta „Do Rzeczy”, człowiek, którego trudno posądzić o sympatie rządzącej koalicji, a który dotąd starał się patrzeć na prezydenta życzliwie. Teraz jednak nie wytrzymał. – „Praktycznie zerwanie relacji z Węgrami, a choćby wrogie gesty wobec nich, były jedną z najgłupszych decyzji rządu PiS” – przypomniał Warzecha. A skoro były głupie w czasach PiS, to w ocenie komentatora nie stają się mądrzejsze tylko dlatego, iż wykonuje je Nawrocki.
Dalej idzie jeszcze ostrzej: – „Odwołanie spotkania z Viktorem Orbánem ma walor jedynie piarowy, prawdopodobnie po to, żeby nie dać koalicji amunicji do ataków”. Innymi słowy: prezydent nie prowadzi polityki, tylko panicznie reaguje na sondaże.
Najbardziej uderzające w komentarzu Warzechy jest porównanie Nawrockiego do Andrzeja Dudy — i to nie w tych rzadkich momentach, w których poprzednik potrafił wznieść się ponad swoją formację, ale w jego najbardziej krytykowanej odsłonie. – „Pan prezydent […] powinien realizować polską rację stanu. […] Zamiast tego mamy jednak focha w stylu pana Dudy” – pisze publicysta.
Jeżeli choćby prawicowi komentatorzy widzą w działaniach nowego prezydenta tupnięcie nogą zamiast przemyślanej strategii, to znaczy, iż w Pałacu naprawdę zaczęło się palić.
Warzecha podkreśla, iż relacje z Węgrami — niezależnie od kontrowersji wokół polityki Orbana — to istotny element układu sił w UE. – „Istnieje istotna pula wspólnych interesów, zwłaszcza dotyczących kierunku, w jakim idzie UE” – argumentuje. Nawrocki zamiast budować, decyduje się więc na demonstracyjne odcięcie, które — jak ocenia publicysta — ma wartość jedynie wizerunkową.
Komentator nie kryje rozczarowania: – „Niestety, prezydentura, która zaczęła się z nadzieją na mocny zwrot polityczny, bardzo gwałtownie brnie w doraźne pozorne kompromisiki i idzie ścieżkami wydeptanymi przez marnego poprzednika”.
Stwierdzenie, iż to „bardzo, bardzo słabo wygląda”, to jak na Warzechę eufemizm.
I wreszcie puenta najbardziej dotkliwa: – „Ciekawe, iż pan prezydent nie był taki stanowczy względem prezydenta Trumpa. Konsekwentnie z nim również nie powinien się spotykać”.
To już nie krytyka, to drwina. I to płynąca z własnego obozu.
Karol Nawrocki, zamiast budować swój wizerunek jako prezydenta aktywnego i kompetentnego, coraz częściej wygląda na polityka reagującego nerwowo, zagubionego między oczekiwaniami zaplecza a realiami międzynarodowej polityki. Obozowi prawicy miała wreszcie przybyć głowa państwa, która wyjdzie z cienia partyjnych instrukcji i pokaże własną podmiotowość.
Tymczasem Nawrocki zaczyna przypominać kogoś, kto wszystkich stara się zadowolić, a nikogo nie potrafi przekonać. Kogoś, kto unika spotkań wtedy, kiedy boi się burzy medialnej, i jednocześnie prowokuje ją tam, gdzie jej nie potrzeba.
W efekcie władza prezydencka — zamiast imponować — wygląda dziś jak seria gwałtownych zrywów pozbawionych planu.
A skoro choćby jego naturalni sojusznicy mówią już głośno, iż mają go po prostu dość, to warto zadać pytanie: czy ktoś w ogóle jeszcze wierzy, iż ta prezydentura odzyska sterowność?
Źródło: Do Rzeczy

9 godzin temu








