Prezydent od demontażu. Nawrocki zaczyna kadencję od ataku na Konstytucję

1 dzień temu

Zaledwie kilka godzin po objęciu urzędu, prezydent Karol Nawrocki zapowiedział coś, co można określić tylko w jeden sposób: frontalny atak na istniejący porządek konstytucyjny.

W swoim inauguracyjnym wystąpieniu ogłosił, iż Polska potrzebuje „naprawy ustroju” i iż do roku 2030 powinna przyjąć nową konstytucję. Słowa te padły jeszcze zanim prezydent na dobre rozpoczął urzędowanie, zanim zapoznał się z realiami sprawowania funkcji i zanim wykonał choć jeden ruch w ramach istniejących kompetencji. To niepokojące.

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, zgodnie z obowiązującą konstytucją, nie jest projektantem ustroju, ale jego strażnikiem. Dlatego sam fakt, iż pierwsze orędzie nowej głowy państwa koncentrowało się na „konieczności” napisania ustawy zasadniczej od nowa, powinien budzić zdecydowany sprzeciw. Nie tylko ze względu na brak legitymacji do takiej inicjatywy – ale przede wszystkim z powodu stylu myślenia, jaki za nią stoi: stylu niepokornego inżyniera, który jeszcze nie wie, jak działa maszyna, ale już planuje jej rozbiórkę.

„Polacy chcą naprawy ustroju państwa” – mówił Nawrocki. Skąd taka diagnoza? Jakie badania, jakie analizy to potwierdzają? Kto i kiedy wyraził zgodę na zerwanie z konstytucją uchwaloną w referendum i obowiązującą od niemal 30 lat?

Prezydent ogłosił też powołanie „Rady ds. naprawy ustroju państwa”. Brzmi to jak biuro ds. zarządzania ruiną. W ustach nowego prezydenta słowo „naprawa” oznacza w praktyce „przebudowę”, a przebudowa – w jego ujęciu – zaczyna się od założenia, iż dotychczasowy system jest wadliwy z definicji. To bardzo niebezpieczny sposób myślenia, który może prowadzić do prób zmiany reguł gry nie przez procedury demokratyczne, ale przez fakt dokonany.

Narracja, iż konstytucja jest „nieaktualna”, ponieważ dochodziło do sporów kompetencyjnych, to nie tylko uproszczenie – to przeinaczenie. Spory te były często skutkiem naruszeń prawa, a nie jego niejasności. Nie konstytucja zawiodła, ale politycy, którzy ją łamali. Próba obarczenia ustawy zasadniczej winą za konflikty instytucjonalne to wygodna wymówka dla tych, którzy przez lata podważali jej autorytet.

Sygnały płynące z Pałacu Prezydenckiego są jednoznaczne. Paweł Szefernaker, szef gabinetu Karola Nawrockiego, mówi wprost: „Konstytucyjne kompetencje prezydenta powinny być adekwatne do mandatu, który uzyskuje. W związku z tym wzmocnienie roli prezydenta jest również ważne.”

To deklaracja polityczna, nie konstytucyjna. Mandat uzyskany w wyborach powszechnych nie jest – i nie może być – pretekstem do zmiany ustroju pod jednego człowieka. Prezydentura w Polsce nie jest systemem prezydenckim w amerykańskim rozumieniu. Obowiązujący model to równowaga władzy wykonawczej między premierem a prezydentem, z naciskiem na odpowiedzialność rządu przed parlamentem. Sugerowanie, iż liczba głosów w wyborach uzasadnia zmianę tego porządku, to droga na skróty – prosta, ale szkodliwa.

Karol Nawrocki objął urząd jako kandydat obozu politycznego, który przegrał wybory parlamentarne. Nie dysponuje więc żadną realną większością, ani w Sejmie, ani w społeczeństwie. Próba narzucenia własnej wizji państwa, pomijając mechanizmy demokratycznej reprezentacji, to nie tyle błąd, ile przejaw buty. To pokazanie, iż Pałac Prezydencki może stać się ośrodkiem destabilizacji zamiast być miejscem równoważenia sił.

Konstytucja z 1997 roku nie jest dokumentem doskonałym, ale jej największą siłą jest to, iż przetrwała największe polityczne burze III Rzeczypospolitej. Jej wartość polega również na tym, iż została przyjęta w szerokim konsensusie społecznym i politycznym – a nie przez jedną partię i jej nominata.

Prezydent Nawrocki jeszcze nie zdążył pokazać, jak zamierza korzystać z obecnych kompetencji, a już planuje ich poszerzenie. Nie rozliczył swoich poprzedników, nie zajął stanowiska wobec dewastacji sądownictwa, nie skomentował użycia Pegasusa, nie odniósł się do realnych problemów praworządności. Ale już zapowiada fundamentalną zmianę ustroju.

Polska demokracja nie potrzebuje rewizjonistycznych projektów – potrzebuje przestrzegania prawa, szacunku dla instytucji i rzetelności w działaniu. A na to, niestety, inauguracja Karola Nawrockiego nie daje żadnej nadziei.

Idź do oryginalnego materiału