Protesty wybuchły w piątek 15 listopada. Tego dnia "parlament" miał zająć się ustawą, która od miesięcy oburza społeczeństwo Abchazji – separatystycznej, prorosyjskiej republiki w Gruzji.
Chodzi o projekt umowy między Suchumi a Moskwą, która ma legalizować rosyjskie inwestycje w Abchazji oraz własność ziemi i nieruchomości – wywołując obawy opozycji i części mieszkańców, iż rosyjscy oligarchowie wykupią ziemię i m.in. podrożeją mieszkania.
Ostatecznie do głosowania nie doszło, bo zabrakło kworum i sesję "parlamentu" odwołano. Ale w Suchumi momentalnie zawrzało.
Jak relacjonuje Biełsat, opozycja zażądała ponownego zwołania parlamentu, by całkowicie wykluczyć głosowanie nad ustawą z porządku obrad. I wtedy doszło do szturmu na parlament.
Protesty w prorosyjskiej Abchazji
Protestujący otoczyli budynki rządowe, wdarli się do gmachu parlamentu w Suchumi i przejęli nad nim kontrolę. Wcześniej ciężarówka staranowała metalowe ogrodzenie.
Doszło do starć, według relacji mediów miały paść strzały, służby miały użyć granatów dymnych i gazu łzawiącego, miały zginąć dwie osoby, a rannych zostało kilkanaście. Pojawiły się też informacje, iż część policjantów miała przejść na stronę protestujących.
W mediach społecznościowych jest mnóstwo nagrań z piątkowych wydarzeń.
MSZ Rosji gwałtownie poleciło swoim obywatelom opuszczenie Abchazji. A władze republiki zapowiedziały wycofanie się z kontrowersyjnego projektu.
Co ważne, solidarność z mieszkańcami prorosyjskiej republiki wyraziła prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili. Jak stwierdziła, Rosja chce zaanektować Abchazję.
Jednak pytanie, które dziś rozbrzmiewa najgłośniej, dotyczy przywódcy Abchazji.
Gdzie jest prezydent Abchazji i czy ustąpi?
Opozycja zażądała jego dymisji, a gdy odmówił, dała mu godzinę na ogłoszenie rezygnacji. Potem okazało się, iż Asłan Bżania zniknął i opuścił stolicę.
"Asłan Bżania opuścił Suchumi po żądaniach opozycji, by złożył rezygnację" – podał w sobotę portal rozgłośni Echo Kawkaza, regionalnej redakcji Radia Wolna Europa, cytowany przez TVN24.
Jak twierdziła abchaska opozycja, mógł ukrywać się na terenie rosyjskiej jednostki wojskowej, ale jego służby prasowe zdementowały te informacje.
Według nich Bżania przebywa w swojej miejscowości Tamiszi, miał też oświadczyć, iż nie podda się presji, ale jest gotowy na rozpisanie nowych wyborów i ustąpienie ze stanowiska. Postawił jednak warunek, by protestujący opuścili budynki rządowe.
Według innych doniesień miał powiedzieć, iż nie ustąpi i nie wyjedzie z Abchazji, poza tym prowadzi negocjacje z opozycją. Jak podaje Deutsche Welle, poprosił ludzi, aby nie wpadali w panikę i poinformował, iż realizowane są rozmowy z opozycją, czemu jednak członkowie opozycji zaprzeczają.
Z kolei opozycja wydała oświadczenie, w którym twierdzi, iż protesty nie miały na celu zaszkodzić stosunkom rosyjsko-abchaskim, ale były wymierzone głównie w Bżanię.
Przypomnijmy, Abchazja jednostronnie ogłosiła niepodległość w 2008 roku. Uznaje ją Rosja i kilka innych państw. Dla większości świata jest to część Gruzji.