Prezydent kontra rzeczywistość. Nawrocki wybiera gesty zamiast decyzji

4 dni temu

W polityce nie chodzi o emocje, ale o skuteczność. I właśnie z tej perspektywy należy ocenić początek prezydentury Karola Nawrockiego, który zamiast współpracy, wybiera konfrontację. Zamiast konkretów – gesty. Zamiast pragmatyzmu – manifesty.

Tymczasem Donald Tusk, choć wystawiony na polityczne ciosy, wciąż mówi językiem odpowiedzialności. I warto, żebyśmy właśnie ten język uznali za obowiązujący.

Prezydent Nawrocki rozpoczął urząd od ostrej krytyki rządu, podnosząc kwestie wielkich inwestycji, takich jak Centralny Port Komunikacyjny. W kampanii obiecywał „obniżkę cen energii o 33 proc. w 100 dni” – obietnica ta, bez żadnego realnego planu czy uprawnień wykonawczych, pozostaje czystą publicystyką. W pierwszych dniach urzędowania nie składa projektów konsultowanych z rządem, tylko podejmuje działania polityczne, które bardziej służą budowaniu własnej pozycji niż rozwiązywaniu realnych problemów.

Donald Tusk nie owija w bawełnę: „Wszędzie tam, gdzie będzie chciał przeszkadzać – zobaczy, na czym polega reguła konstytucyjna, kto rządzi w kraju.” W tych słowach nie ma pogróżek, jak chcieliby niektórzy – jest przypomnienie reguł gry, na które prezydent zdaje się nie zważać. Konstytucja jasno rozdziela kompetencje. Prezydent ma prawo inicjatywy ustawodawczej i weta, ale to rząd odpowiada za realne zarządzanie państwem. jeżeli ktoś myśli, iż energetykę modernizuje się dekretami z Pałacu Prezydenckiego – nie zna rzeczywistości.

Nawrocki podnosi hasło CPK jako dowód zaniechań obecnej władzy. Ale zapomina dodać, iż projekt przez lata był bardziej propagandą niż inwestycją. Jak trafnie podsumował premier Tusk: „Milion słów i zero czynów.” Rząd PiS przez 8 lat nie doprowadził choćby do wykupu gruntów pod lotnisko, za to zdołał stworzyć spółkę, która wchłonęła setki milionów złotych. Rząd Tuska zmienia paradygmat: nie kreśli szprych na mapie, ale modernizuje realne linie kolejowe i szuka optymalnych tras. Tego oczekują obywatele.

W sprawie tzw. ustawy wiatrakowej, Nawrocki nie potrafi wyjść poza narrację podejrzliwości. Tusk trafnie ripostuje: „Ludzie, to jest ustawa, która zamraża ceny prądu!” Dodaje też: „Wiatraki na lądzie, czy się to komuś podoba, czy nie, dają szansę na najtańszy prąd.” To jest konkret. Prezydent nie dysponuje ani budżetem, ani wykonawcami, ani projektami – ale może zawetować ustawę, której skutki odczuje każda polska rodzina. jeżeli to zrobi, zapisze się nie jako aktywny prezydent, ale jako hamulec.

Na razie nie widać po stronie Pałacu Prezydenckiego zamiaru realnej współpracy. Nawrocki mówi o odważnym działaniu, ale działa głównie retoryką. Nie przedstawił żadnych szacunków, analiz, ani harmonogramów – a jego inicjatywy ustawodawcze, jak ta w sprawie CPK, są raczej próbą wywarcia presji niż częścią spójnej polityki.

Tymczasem rząd Tuska działa. Może nie efektownie, ale efektywnie. I – co najważniejsze – z myślą o obywatelach, a nie o kamerach. Dlatego nie dziwi irytacja premiera, który mówi wprost: „Nie za bardzo przejmuję się projektami uchwał. Przejmuję się projektami realizowanymi przez nas.” To wyważona odpowiedź na próby dominacji ze strony nowego prezydenta.

Nawrocki musi zrozumieć, iż prezydentura to nie kampania. Polacy nie potrzebują kolejnych przemówień o patriotyzmie i wielkich inwestycjach z powerpointa. Potrzebują taniej energii, bezpiecznego rynku pracy, i państwa, które działa sprawnie. Dopóki Donald Tusk te potrzeby realizuje – zasługuje na wsparcie. Nawrocki – dopóki nie zacznie realnie współpracować – musi się liczyć z krytyką. choćby oschłą. Szczególnie wtedy, gdy sam wybiera kurs na konfrontację.

Idź do oryginalnego materiału